Zapalił cygaro od lampy.

- Jeśli umrze pani na zapalenie płuc, będę musiał szukać innej guwernantki - stwierdził, zarzucając jej okrycie na ramiona. - A nie chcę znów przez to przechodzić. Płaszcz był ciężki i ciepły, pachniał lekko dymem z cygar i brandy. Nagle w jej głowie rozbrzmiał głos mówiący o pocałunkach. Przełknęła ślinę. - Dziękuję, milordzie. - Wolałbym, panno Gallant, żeby w przyszłości Szekspir nie biegał po moim ogrodzie. I pod żadnym pozorem nie wolno pani wychodzić z domu w koszuli nocnej i na bosaka. - Zrobił pauzę. - Kompetentna nauczycielka etykiety powinna wiedzieć takie rzeczy, prawda? Alexandra zmrużyła oczy. Na jej policzki wypełzł rumieniec. - Widzę, że zrobiłam złe wrażenie, milordzie. Na pewno teraz zechce mnie pan zwolnić. Potrząsnął głową. - Jak już wspomniałem, nie uśmiechają mi się rozmowy z kolejnym stadem nudnych kwok - powiedział z lekkim rozbawieniem w głosie. Więc jest nudną kwoką? - Cieszę się, że jest pan o mnie tak dobrego zdania, milordzie. - W tym momencie jestem pochlebnego zdania o pani bosych stopach - odparł i wskazał na teriera. - Pani piesek już zrobił swoje. - Tak. Dziękuję. Chodź, Szekspir. Lord Kilcairn wszedł do domu tuż za nią, w holu zdjął z niej płaszcz, przy okazji http://www.maszynydobudowydrog.com.pl Lucien. - Jak śmiesz! Alexandra cieszyła się w duchu, że hrabia poprzestaje na dogryzaniu ciotce. Sama nie czuła się na siłach, żeby znosić jego zaczepki. Od poprzedniego ranka prawie jej nie dostrzegał, ale wiedziała, że przez cały czas uważnie ją obserwuje. Trzymając się z tylu, jak przystało guwernantce, uniknęła bezpośredniego powitania z lordem i lady Hargrove. Odetchnęła z ulgą, kiedy ruszyli do salonu. W progu stanęła jak wryta. - Och, jak wspaniale! - wykrzyknęła Rose, chwytając ją za rękę. - Spójrz, otworzyli salę balową i wynajęli orkiestrę! Nie wiedziałam, że będą tańce. Podczas gdy dziewczyna paplała z podnieceniem o balonach i serpentynach, Alexandra rozejrzała się po zgromadzonych. Na kolacji u Howardów goście należeli do niższych sfer towarzyskich i na earla księcia Kilcairn Abbey patrzyli z wyraźnym respektem i

Klara poczuła, że serce zabiło jej mocniej. - A ja nie wyobrażałam sobie ciebie w roli ojca. - Żadnych oczekiwań, pamiętasz? Jakże mogłaby zapomnieć? Przecież tak się umawiali. Bryce ruszył do przodu, a ona podążyła za nim z Karoliną na rękach. Pokazał jej salon i jadalnię na parterze. Potem znaleźli się w holu, z którego prowadziły schody na piętro. - Tam są sypialnie, łazienki, a także biblioteka - powiedział. Sprawdź nikt nie widział jej w towarzystwie hrabiego. Jednak miała trochę szczęścia. - Są dzisiaj jakieś specjalne polecenia dla Vincenta, panno Gallant? - zapytał Wimbole, kiedy oddawała mu smycz. - Byłabym wdzięczna, gdyby dał mu się wybiegać. Po południu chyba będzie padać. Kamerdyner wyraźnie się uśmiechnął. - Dobrze. Chodź, Szekspirze. Wkrótce zacznie chować po kieszeniach smakołyki, pomyślała Alexandra, idąc do jadalni. W progu zatrzymała się jak wryta. Rose siedziała przy stole, przed nią leżał magazyn mody, talerz z jedzeniem był odsunięty na bok. Nad ramieniem kuzynki pochylał się lord Kilcairn i wskazywał na jakiś rysunek. - Dzień dobry, panno Gallant - powiedział, prostując się na jej widok. Gdy ich oczy się spotkały, ogarnęło ją nagłe pożądanie. Nie spodziewała się po sobie takiej reakcji. Niedługo wytrwała w postanowieniach.