powodu wolał nie sprawiać krewnym kłopotu, przyjeżdżając do Hawkscliffe Hall. Gdyby

- Cała przyjemność po mojej stronie. - Ukłonił się z galanterią, a potem długo odprowadzał ją wzrokiem. W pewnej chwili uśmiechnął się kątem ust i oparł czoło o szyję Drakuli. - Zdobędę ją, przyjacielu - szepnął. - Tyle że nie od razu. Czas mijał bardzo szybko. Bella myślała o tym, siedząc w swoim pokoju z listem z Sussex w dłoni. W środku kryła się odpowiedź na jej żądanie. Zgoda na spotkanie z Blaqiem albo wyrok śmierci. Pewną ręką przecięła kremową kopertę. Przyjaciółka z Anglii przysyłała jej pozdrowienia i dołączała kilka banalnych zdań o pogodzie. Po mniej więcej piętnastu minutach Bella odszyfrowała wiadomość. Prośba będzie spełniona. Trzeci grudnia, godzina dwudziesta trzecia trzydzieści. Cafe du Dauphin. Bądź sama. Łącznik zapyta po angielsku o godzinę, a potem powie po francusku coś o pogodzie. Postaraj się, żeby twoje informacje były warte złamania zasady. Dziś wieczór. Dziś wieczór zrobi następny krok. Starannie złożyła list i schowała do koperty, ale pozostawiła ją w widocznym miejscu na biurku. Obok stała róża, którą tego ranka przysłał jej Edward. Wahała się, ale po chwili uległa pokusie i dotknęła białych, delikatnych płatków. Gdyby życie było równie słodkie i proste, westchnęła. Parę minut później zastukała do kancelarii księcia Carlise’a. Sekretarz, który jej otworzył, skłonił się sztywno i od razu zaanonsował ją księciu. Gdy weszła do gabinetu, Carlise czekał na nią, stojąc za biurkiem. - Wasza Wysokość. - Ukłoniła się nisko. - Przepraszam, że niepokoję. - Nic podobnego, Isabello. - Wasza Wysokość jest zajęty - zauważyła, stojąc w miejscu. - Chciałam prosić o radę, ale mogę przyjść z tym później. - Nie ma potrzeby. Bardzo proszę, wejdź i siadaj. Odczekała, aż sekretarz księcia zamknął za sobą drzwi, po czym zdecydowanym krokiem podeszła do biurka. - W naszej sprawie nastąpił przełom. Proszę, żeby Wasza Wysokość niezwłocznie wezwał Emmetta. - Mam pewne obiekcje - stwierdził książę Carlise, zwracając się do swego zięcia. - Skąd pewność, że Blaque da się podejść i kupi informacje? Czy uwierzy Isabelli? - Na pewno - uspokoił go Emmett. - Zwłaszcza że Isabella powie mu niemal całą prawdę. Musi mieć w zanadrzu coś ważnego, coś, co mu się przyda. Inaczej nigdy jej do siebie nie dopuści. - A jeśli jej nie uwierzy? - Moja w tym głowa, żeby uwierzył - odezwała się Bella cicho. - Zdaję sobie sprawę, że Wasza Wysokość ma zastrzeżenia co do całej operacji, ale chcę zapewnić, że do tej pory wszystko przebiega zgodnie z planem. - Właśnie, do tej pory - powiedział Carlise z naciskiem i wstał z fotela. Gestem nakazał, by pozostali na miejscach, a sam zaczął krążyć po gabinecie. - Nie podoba mi się, że muszę posyłać kobietę, którą polubiła moja rodzina i ja sam, na spotkanie z człowiekiem, który zabija nie tylko dla zysku, ale i dla czystej przyjemności. Na dodatek mam ją tam posłać samą. - Isabella nie będzie sama! - sprostował Emmett. Słysząc to, gwałtownie wyprostowała się w fotelu. - Muszę być sama! Jeżeli Blaque albo któryś z jego ludzi zacznie podejrzewać, że mam jakieś wsparcie, cała operacja weźmie w łeb. A ja na to się nie zgodzę. - Również się podniosła. - Poświęciłam tej sprawie dwa lata życia. http://www.makerzone.pl/media/ wykręcone do tyłu i związane, nękało pragnienie. Cała pokryta była pyłem, wyczerpana i otępiała tak bardzo, że nawet nie miała siły zareagować na perfidię Evy Campion. Usłyszała głos Michaiła i z przerażeniem przypomniała sobie o jego groźbie. Drzwi otworzyły się raptownie i stanął w nich jej kuzyn - wysoki, bezwzględny, przerażający. Wzbudził w niej teraz taki sam strach, jak wtedy, gdy go widziała po raz ostatni. Poczuła, że dusi ją w gardle. Michaił przeszedł szybko przez izbę i spojrzał na nią tak, jakby była tylko rzeczą - chociaż zarazem rzeczą o pewnej konkretnej wartości. Zadrżała, gdy uniósł jej podbródek i zauważył ślad po uderzeniu szpicrutą. Spojrzał lodowatym wzrokiem na Evę. - Coś ty jej zrobiła?! Dreszcz przebiegł Becky po plecach, gdy wyczuła groźbę w jego głosie. Eva - na swoje nieszczęście - nie znała jeszcze gwałtownych zmian jego nastroju. - Och, chciałam ją nauczyć uległości. Jest zbyt krnąbrna! - odparła, nadal dumna, że wydała mu Becky.

– Pieniądze są dla pani tak wielką pokusą, ma petite ? - Nie pokusą, lecz przyjemnością. Lubię, kiedy coś daje mi zadowolenie. - Ma pani dwa tygodnie, żeby mnie zadowolić, lady Isabell. Potem z największą przyjemnością zrewanżuję się za przysługę. - Podał jej rękę i pomógł wstać. - A teraz, na dowód zaufania, opowie mi pani o tym, czego nie uwzględniła pani w swoich notatkach. Bella podeszła do biurka, gotowa uraczyć go całą litanią kłamstw. Była krańcowo wyczerpana. Żadne z dotychczasowych zadań nie spustoszyło jej wewnętrznie w takim stopniu, jak rozmowa z Blaqiem. W drodze do pałacu marzyła tylko o jednym - by jak najszybciej wejść pod gorący prysznic i zmyć z siebie jego dotyk i zapach wody kolońskiej. Jakieś sto metrów za bramą zatrzymała samochód. Emmett bezszelestnie wyłonił się z gęstego mroku i wsiadł do środka. - Długo cię nie było. - Przyjrzał się jej uważnie. - W rozkazach nie było mowy, że zerwiesz kontakt na ponad godzinę. Sprawdź wielkiego entuzjazmu - na dwa sąsiadujące ze sobą pokoje, rozmieszczone po dwóch stronach holu, odkryli nagle sypialnię z łóżkiem na lato. - Och, zapomniałem o nim - powiedział Alec. - Co za dziwne urządzenie - uznała Becky, przypatrując się meblowi. Łóżko miało wspólny baldachim na słupkach, lecz zamiast jednego posłania były tam dwa pojedyncze, przedzielone wąskim odstępem, co pozwalało na swobodny przepływ powietrza i dawało więcej chłodu w letnie noce. Spojrzeli na siebie i uznali, że idealnie nadaje się dla dwóch osób, które chcą być blisko siebie, ale pragną oprzeć się pokusie. Przynajmniej teoretycznie. Tej nocy długo szeptali między sobą i śmiali się w ciemności. Becky usiłowała nie patrzeć na Aleca, którego ciało jaśniało w świetle księżyca. Opowiadała mu o mieszkańcach Buckley on the Heath - kowalu Samie, oberżyście Bowersie, no i oczywiście o Sally i Daisy. - Chętnie bym ich wszystkich poznał - mruknął. A potem spytał: - Abby... czy nie jesteś zmęczona? Bo ja nie.