mamy.

urok lady Isabell. Bawiąc się w odkrywanie prawdy ukrytej pod maską dobrego wychowania, mógł choćby na chwilę zapomnieć o Blaque. Bella nie sprawdziła, czy za nią poszedł. Pośpiesznie weszła do pałacu przez ogrodowe drzwi i od razu skierowała się ku schodom. Miała wrodzony dar bezszelestnego poruszania się, a jej obecność była tak dyskretna, że z łatwością potrafiła pozostawać niemal niezauważona. Z biegiem czasu udoskonaliła tę umiejętność i często ją wykorzystywała, zawsze z doskonałym skutkiem. Szła po schodach pewnie, nie oglądając się za siebie. Była zdania, że ten, kto musi sprawdzać, czy nie jest śledzony, już wpadł w tarapaty. Gdy znalazła się w swoim pokoju, najpierw starannie zamknęła drzwi, a potem sprawdziła, czy zasłony są szczelnie zaciągnięte. Dopiero wtedy zrzuciła swoje wygodne, praktyczne pantofle. Spojrzała na nie z niechęcią, ale podniosła je i schowała do szafy. Kobieta, za jaką chciała uchodzić, na pewno nie rozrzucałaby swoich rzeczy po całym pokoju. Z tej samej przyczyny jej skromna koktajlowa sukienka powędrowała do garderoby, choć lady Isabell była zdania, że już dawno powinna trafić na śmietnik. Stała na środku pokoju w króciutkiej koszulce wykończonej koronką. Szczupła, smukła, długonoga kobieta o mlecznobiałej karnacji. Kiedy z westchnieniem ulgi wyciągnęła z koka długie szpilki, jej bujne włosy opadły ciężko, przykrywając plecy. Nikt, kto znał skromną lady Isabell Swan, nie potrafiłby pojąć tej niezwykłej transformacji. Rola, którą odgrywała od dziesięciu lat, była dopracowana w każdym szczególe. Lady Isabell uwielbiała jedwab i koronki, ale zredukowała je do ozdób swoich nocnych strojów i bielizny. Lny i tweedy bardziej pasowały do wizerunku, który z takim trudem tworzyła. Lady Isabell pasjami lubiła leżeć w aromatycznej kąpieli, czytając krwawe kryminały, jednak na nocnym stoliku trzymała elegancko wydany egzemplarz Chaucera i potrafiła z pamięci zacytować, a potem omówić jego mało znane fragmenty. Ta sytuacja nie wynikała z rozdwojenia jaźni, lecz ze zwykłej konieczności. Gdyby lady Isabell miała się nad tym głębiej zastanowić, musiałaby dojść do wniosku, że czuła się jednakowo dobrze w obu swych wcieleniach. Co więcej, z czasem polubiła przeciętną, dobrze wychowaną i niezbyt urodziwą Bellę. Inaczej nie byłaby w stanie ścierpieć konieczności chodzenia w praktycznym obuwiu na niskim obcasie. Pod tą mało efektowną powierzchownością kryła się druga natura lady Isabell Swan, jedynej córki lorda Swan i wnuczki hrabiego Fenton. Natura przebiegła i nieco lekkomyślna, kochająca wszystko, co niebezpieczne. Ta strona osobowości, połączona z fotograficzną pamięcią i wspomnianą umiejętnością stawania się niewidzialną, czyniła z lady Isabell idealną agentkę służb specjalnych. Z górnej szuflady komody wyjęła przenośną skrzyneczkę, w której trzymała biżuterię. Oprócz klejnotów odpowiednich dla młodej damy z wyższych sfer trzymała w niej notatnik, dobrze ukryty w podwójnym dnie. Zasiadła z nim wygodnie przy zgrabnym biureczku z różanego drewna i zabrała się do sporządzania dziennego raportu. Nie poszła do ogrodu po to, by rozkoszować się zapachem róż, choć zabawiła tam dłużej właśnie ze względu na ich urodę. Teraz zaś musiała włączyć do notatek szczegółową mapkę terenu. Starannie naniosła rzut pałacu, zaznaczając łatwo dostępne wejścia i okna. Jutro, najdalej pojutrze będzie musiała zdobyć plan pracy strażników. Bez trudu udało jej się zaprzyjaźnić z Alice, która czuła się bardzo samotna z dala od ojczyzny, rodziny i przyjaciół. Potrzebowała bratniej duszy, z którą mogłaby dzielić troski i podziwiać ukochaną córeczkę. Isabella gorliwie wzięła na siebie tę rolę. Na myśl o tym znowu ogarnęły ją wyrzuty sumienia, ale jak zwykle natychmiast je stłumiła. Praca przede wszystkim. Nie mogła sobie pozwolić, by sympatia, jaką czuła do Alice, przeszkodziła jej w wykonaniu zadania. W końcu pracowała nad nim od dwóch lat. Nim przystąpiła do opisu spotkania z Edwardem, przez chwilę zbierała myśli. Był inny, niż sobie wyobrażała, choć tak przystojny i czarujący, jak opisano w raportach. Nie spodziewała się, że taki mężczyzna poświęci tyle uwagi nudnej lady Isabell. Wertując jego teczkę, szybko przypięła mu etykietkę egoisty i playboya, który zmienia kochanki jak rękawiczki. Teraz była skłonna uwierzyć, że próbował w ten sposób zabić nudę. Zmrużyła oczy i przypomniała sobie, jak się do niej uśmiechał. Mężczyzna z jego wyglądem, pozycją i doświadczeniem bez trudu mógł oczarować każdą kobietę. Musiała przyznać, że książę Edward robił to z godną podziwu gorliwością. Jego liczne podboje zostały skrzętnie odnotowane w tajnych aktach. Było więc bardzo prawdopodobne, że tak wytrawny kolekcjoner zechce dołączyć do swych zbiorów jeszcze jeden klejnot. W postaci Belli. Mimo woli przypomniała sobie, jak cudownie wyglądał w świetle księżyca. I jak na nią patrzył. Miał mocne, twarde dłonie - to nie były ręce człowieka, który zajmuje się wyłącznie pozdrawianiem poddanych. Energicznie pokręciła głową, przywołując się do porządku. W tym przypadku flirt dla przyjemności w ogóle nie wchodził w grę. Mogła wszakże brać go pod uwagę ze względów praktycznych. Zamyślona stukała końcem ołówka w zapisaną stronę. Doszła do wniosku, że romans z Edwardem tylko skomplikowałby sprawę, choć sama przygoda byłaby pewnie ekscytująca, a bliska zażyłość dałaby spore korzyści. Mimo to, nie. Nadal więc będzie musiała skromnie spuszczać oczy i stroić do niego niewinne minki. Upewniwszy się, że nikt nie może jej podejrzeć, ukryła notatnik. Jednak skrzynkę z biżuterię pozostawiła w widocznym miejscu. A więc udało jej się dotrzeć do celu. Dumna z siebie, po raz kolejny rozejrzała się po pokoju. Blacque na pewno będzie zadowolony. ROZDZIAŁ DRUGI - Tak bardzo się cieszę, że zgodziłaś się do mnie przyjechać! - mówiła Alice, prowadząc Bellę na zaplecze teatru. - Odkąd jesteś, Jasper przestał mnie zadręczać swoją przesadną troską. Uważa, że jesteś taka rozsądna! - I ma rację. - Ja wiem. - Alice roześmiała się. - Ale nie mówisz mi ciągle, żebym o siebie dbała, ani nie zmuszasz do leżenia w łóżku. - Mężczyźni często wyobrażają sobie, że ciąża to ciężka choroba. - Właśnie! Zadowolona, że wreszcie ma obok siebie bratnią duszę, Alice zaprosiła Bellę do swego biura. Miękkim ruchem odgarnęła długie, ciemne włosy i z ulgą i przysiadła na brzegu biurka. Tu przynajmniej mogła czuć się swobodnie i cieszyć tą odrobiną prywatności, która jej została. Wprawdzie nigdy nie żałowała dawnego życia, z którego musiała zrezygnować, wychodząc za księcia, ale od czasu do czasu musiała wyrwać dla siebie choćby parę godzin tego, co nazywała normalnością. http://www.logopedawarszawa.info.pl/media/ sprawiła, że zapragnął pozostać na uboczu. Gdy kompani tłoczyli się wokół dziewczyny, on - wsparty o kolumnę - założył ręce na piersi. - Trochę za młoda, nie sądzicie? - mruknął. Nie odpowiedzieli. - Widocznie madame nam ją podesłała - wyszeptał Drax. - Za wcześnie się zjawiła. Rush zdobył się na uśmiech godny satyra. - Może... spieszno jej było? - No, Alec, stary druhu, co powiesz na tę czarnulkę? - Fort spojrzał na niego spod oka. Alec wzruszył ramionami. Owszem, była prześliczna, nie mógł zaprzeczyć. Okutana w krótki płaszcz oliwkowego koloru, leżała wsparta na barku, w aureoli długich ciemnych włosów. - Śpi, niewiniątko - wymruczał Rush. - Istotnie, ale chyba jej niewygodnie. - Fort wskazał na zgiętą pod ostrym kątem szyję. Alec w milczeniu zlustrował ją wzrokiem, od zmierzwionych włosów po znoszone

nosem, również unikając wzroku blondyna. Usiadł na swoim czarnym, wysłużonym krześle biurowym, opierając ręce na podłokietnikach. - Nie chcesz mnie już znać? – zapytał Krystian, spoglądając na niego smutnym wzrokiem. Mimo wszystko Karol był jego przyjacielem od dzieciństwa. Kochał go jak brata, ale nic więcej… - To nie tak – westchnął ciężko brunet, przecierając twarz. – Po prostu… Chyba Sprawdź - Rozmyślałem nad niektórymi twoimi słowami. O tym, jak ja i moi przyjaciele traktujemy kobiety. O tym, że myślałem tylko o własnej satysfakcji. Owszem, czasami jestem samolubny... ale nie zawsze. Pragnę, żebyś o tym wiedziała. Być może robię wrażenie mężczyzny, któremu kobieta nie powinna ufać, ale to jedynie poza. No i nie miałem pojęcia, w jakim położeniu się znalazłaś. Daję słowo, gdybym wiedział... - No, ale teraz już wiesz. - Pogładziła go po ramieniu. - Możesz mi zaufać. - Wiem. Zachowałam się niemądrze. Nie rób sobie wyrzutów. - Nęka mnie to. I myślę, że ciebie też. Pewnie dlatego mnie odrzuciłaś. - Zaskoczyła cię moja odmowa? - spytała ostrożnie. - Nie chcę się chwalić, lecz niejedna kobieta próbowała złowić mnie na męża. Wszystkie widziały jednak tylko to. - Powiódł ręką dokoła. - I moje rodzinne koneksje. - Chcesz przez to powiedzieć, że nie chciałyby cię, gdyby znały cię lepiej?