slubna Eugenii.

Dwie, trzy uliczki ze sklepami, jedna stacja benzynowa, garstka tawern i tyle samo kościołów wokół centrum miasteczka, które było skąpane w słońcu, zmęczone i wyblakłe. Informacja, że Bad Luck jest oddalone o kilkaset kilometrów od Dallas, okazała się nieścisła. W gruncie rzeczy należało mówić o dystansie lat świetlnych. Katrina miała wrażenie, że cofnęła się w czasie o jakieś pół stulecia. - Jakoś to przebolejesz - burknęła do siebie i, zerkając w małe lusterko, pomalowała usta szminką, która musiała roztopić się w tym upale. Klimatyzacja w jej fordzie była do niczego, a chłodnica wydawała dziwne, syczące dźwięki, ale ten mały samochód musiał wytrzymać jeszcze tylko kilka miesięcy, potem Katrina zamierzała go zmienić na nowe porsche albo bmw, albo nawet kabriolet mustang - w każdym razie na coś z klasą, auto, które będzie przekazywało przejrzystą treść: „Niech cały świat patrzy, oto przybyła Katrina Nedelesky!” Załatwi sobie tablice rejestracyjne z jakimś napisem. I nie będzie to napis: Bad Luck. Mimo wszystko Bad Luck w stanie Teksas na razie miało być dla niej przepustką do lepszego życia. Ten mały 44 leniwy punkcik na mapie i wiążąca się z nim prawie dziesięcioletnia tajemnica morderstwa powinny jej przynieść zasłużoną sławę, wydobyć ją z długów i pomóc załatwić stare porachunki. A wszystko to za jednym zamachem. Nie mogła się tego doczekać! Jej ubranie w tym upale wyglądało okropnie i modliła się, żeby gdzieś w okolicy był motel. Gardło miała wyschnięte i była wykończona wielogodzinną jazdą. Poprawiła włosy i wygramoliła się z samochodu. Zapadł zmierzch i kilka latami ulicznych już świeciło, przyciągając owady i zalewając główną ulicę sztucznym, błękitnym blaskiem. To niewiele pomagało. Bad Luck potrzebowało czegoś więcej niż łagodnego oświetlenia; ono wymagało http://www.logopedawarszawa.com.pl/media/ W łóżku Peggy Sue potrafiła być istną diablicą, najlepszą do zerżnięcia w całym okręgu. I była jego żoną. Czuł dumę, wiedząc, że jest napalona jak dzika klacz w okresie godowym, że wije się i jęczy w sobotni wieczór, a w niedzielę rano jak gdyby nigdy nic wstaje, szykuje dzieci do szkółki niedzielnej i prowadzi kościelny chór, pobożna niczym aniołek. Przechodząc, klepnął ją żartobliwie po pośladkach. Odwróciła się do niego. - Daj spokój; idź napełnić ten basen. No już. - Pokręciła głową i sięgnęła do kredensu. - Idę, idę - obiecał i dopił pabsta, a potem próbował objąć żonę w talii i szybko pomacać jej piersi. Wtulił nos w jej kark, a zawsze gotowy do akcji penis wcisnął się w to rozkoszne zagłębienie w jej dżinsach. - Przestań, Shep! Nie mam czasu na takie rzeczy! - Obróciła się na pięcie i spojrzała mu w oczy. Była spięta, mocno zaciskała usta, na których były jeszcze resztki szminki. - Dobrze już, dobrze. Cholera, człowiekowi się wydaje, że kobieta od czasu do czasu chce, żeby zwrócić na nią uwagę. 23 Odburknęła coś pod nosem. Shep znalazł stare trampki. Neandertalczyk? To właśnie powiedziała? Nawet nie

sposób zwiazana. Z nikim, poza Jamesem i Nickiem. Ani z córka. Ani z me¿em. - To tyle, jesli chodzi o ojcowskie uczucia - mrukneła. - Ciekawe, dlaczego twierdził, ¿e byłam tam wczesniej z Aleksem? - Pielegniarka mówiła, ¿e on traci czasem kontakt z Sprawdź co pomo¿e jej odzyskac przeszłosc. - Chyba rzeczywiscie sie teraz poło¿e - powiedziała. Jeszcze raz spojrzała na dziecko, po czym nagle wyczerpana powlokła sie do swojej sypialni i zrzuciła pantofle. Eugenia zamkneła ¿aluzje. - Spróbuj odpoczac - poradziła. - Tak, dziekuje - powiedziała Marla z roztargnieniem, wpatrujac sie w wielkie ło¿e z baldachimem. Nie mieszkasz tutaj, nigdy tu nie mieszkałas. To nie jest twój dom, to nie jest twoje łó¿ko. Co do tego nie ma ¿adnych watpliwosci. Ta mysl brzeczała jej w głowie jak natretna mucha, ale Marla postanowiła nie zwracac na nia uwagi. Była zbyt zmeczona. Wkrótce wszystko sobie przypomni. Ju¿