jego profil we wstecznym lusterku; z szeroko rozstawionymi nogami, w koszuli, której końce powiewały na wietrze,

Kylie spusciła głowe i ukryła twarz w dłoniach, ale wiedziała, ¿e nie mo¿e sie poddac, nie mo¿e pozwolic im wygrac. Myslała szybko, zastanawiajac sie, jak wyrwac Aleksowi strzelbe i uratowac Jamesa. - Cherise te¿ brała w tym udział? - Nie, nie miała o niczym pojecia. - Marla zasmiała sie ponuro -Ale ona zawsze była głupia. Tak jak i jej brat. Wykorzystywałam go, rozumiesz. Kiedy Alex sie mna nie interesował, wykorzystywałam Monty'ego, ¿eby sie na nim odegrac. - Naprawde potrafisz byc wredna dziwka - powiedział Alex z nuta uznania w głosie, co wydało sie Kylie odra¿ajace. Oni wszyscy byli chorzy. Skrzywieni. - No dobra, teraz skorzystamy z tej trzydziestki ósemki. - Kopnał rewolwer w strone Marli. - Ty to zrób. Stan koło Monty'ego i zastrzel ja. Marla przybladła. - Nie moge... - Musisz. - Nie, Alex. Nie... nie potrafie pociagnac za spust. http://www.kosmetyki-naturalne.biz.pl/media/ doceniam to, że zżyłaś się z Shelby, ale wszystko będzie w porządku. W całkowitym porządku. Daj jej tylko czas, żeby się przystosowała. Każdy spór kończył się w ten sposób, chociaż ciemne oczy Lydii pozostawały bardzo zatroskane. Nevada dzwonił, ale Shelby nie odbierała telefonu. Nie była w stanie spojrzeć mu w twarz ani słuchać jego głosu. Unikała go w mieście i natknęła się na niego tylko raz, kilka tygodni później. Jechała do domu ze szkoły, wciąż wracając myślami do tamtej wstrętnej nocy. Nevada, który nadal pracował w Biurze Szeryfa, kazał jej zatrzymać wóz. Podszedł dużymi krokami do pracującego na wolnych obrotach kabrioletu i zażądał odpowiedzi, których ona nie potrafiła mu dać. - Co się stało? - Stanął przy oknie od strony kierowcy. Shelby zaparkowała wóz na wysadzanej drzewami ulicy, niedaleko swojego domu. Och Boże, co mogła odpowiedzieć? Patrzyła na niego, ale nie była w stanie wydusić ani słowa. Nevada otworzył drzwi, wyciągnął ją na światło słońca i patrzył na nią tak gniewnie, że myślała, że zaraz się roztopi pod jego surowym spojrzeniem.

Cahill Limited coraz głebiej toneło w morzu czerwonego atramentu. Nietrafne inwestycje, koszta znacznie przewy¿szajace przychody, pracownik przyłapany na malwersacji, gigantyczne kwoty przeznaczane na działalnosc dobroczynna, na przykład wspieranie Cahill House i nowego oddziału dzieciecego szpitala Bayview, niezwykle hojne Sprawdź bardziej błekitne, zamglone swiatło. - Mo¿e powinienes opowiedziec mi o nas - rzekła Marla, kiedy wolno okra¿ali stojaca na srodku placu fontanne z syrenami. - Ty wiesz, jak sie poznalismy. Co robilismy razem. - To było dawno temu. - Mo¿e jednak przewiniesz ten film do tyłu, co? Widzisz, jedno z nas próbuje odzyskac swoje wspomnienia. - Obejmujac obiema dłonmi kubek, upiła łyk ciepłej kawy z mlekiem i oblizała pianke, która osiadła jej na górnej wardze. Nick odwrócił wzrok. - Chyba masz racje. - Napił sie kawy i spojrzał na Marle. - Wszystko zaczeło sie jakies szesnascie... nie, siedemnascie lat temu. Mielismy oboje po mniej wiecej dwadziescia lat.