kupowałeś, ale rozpoznali tablice rejestracyjne z Wyomingu.

Lucy wypuściła kubek z ręki. Kawa rozlała się na stół. Sebastian wstał, przyniósł kilka papierowych ręczników i podał jej. – Boże drogi! Szantaż? – powtórzyła Lucy z osłupieniem, ale po chwili zrozumiała. – Nie, tylko nie... tylko nie Darren Mowery. Sebastianie, proszę, powiedz mi... – Bardzo bym chciał móc to zrobić, Lucy. Miałem nadzieję, że uda mi się wykluczyć udział Mowery’ego w tym, co się tutaj działo, ale niestety, nie mogę. To on za tym stoi. Skinęła głową, oddychając szybko. – Rozumiem – wykrztusiła. – Nie, nie rozumiesz. Darren był moim szefem, nauczycielem i przyjacielem. Potem zszedł z właściwej drogi i musiałem go tropić. Wiedziałem, że będę musiał go zabić. – Sebastian mówił to takim tonem, jakby rozmawiali o dojrzewających w ogrodzie pomidorach. – Nie powinienem był wyjeżdżać z Kolumbii, nie upewniwszy się, że jest martwy albo siedzi w więzieniu. Nie zrobiłem tego. Lucy zmarszczyła czoło, próbując poskładać wszystkie strzępy informacji w jedną całość. – A teraz... Czy on szantażuje ciebie? http://www.kardiologkielce.info.pl/media/ - Ależ gorąco! Czy to wyrzut? Czy tylko tak się jej wydaje? Choć może się myli. Pewnie Pierce daje jej do zrozumienia, że przejrzał jej intencje. Wie, że uciekła przed nim. Nie, to bez sensu. Skąd miałby wiedzieć? To jej wybujała wyobraźnia podsuwa jej takie pomysły. Starała się, by jej głos brzmiał normalnie: - Ale jest bryza od morza - powiedziała i właśnie w tej samej chwili poczuła na twarzy chłodniejszy powiew. -Nie jest tak źle. Zerknęła na niego z ukosa. Widziała, że

W jego wzroku ujrzała żądzę. Wstrzymała oddech, unosząc biodra. Głęboko w sobie poczuła pulsowanie, a potem żar. Sinclair wtulił twarz w jej ramię, a po chwili zadrżał i znieruchomiał. - Teraz naprawdę jesteśmy małżeństwem - wyszeptał, opadając na nią bez sił. Sprawdź nie zależało na karierze tajnego agenta. – Nie. Chciałem żyć tak jak Daisy. Mieć ogródek, żyć wśród ptaków i lasów. – Przymrużył oczy i zapatrzył się na niewiarygodnie piękny krajobraz Wyomingu. – Potrzebowałem całych dwudziestu lat, żeby to zrozumieć. – W każdym razie nie dostajesz mdłości na myśl o tym, że przemienisz się w wieśniaka. – Plato roześmiał się. – Będziesz się dobrze komponował ze stodołą Lucy, no i założysz ośrodek szkoleniowy na wschodzie. Zaprosisz mnie na ślub? – Będę potrzebował świadka. Plato zakołysał się na piętach.