postępują szokująco brutalnie i bez skrupułów. Niestety media zniekształcają fakty. Normalny

wyjazdu Quincy'ego. Czuła się dziwnie, jakby nie była sobą. Mitz powiedział, że odebrał wiadomość Rainie. Stwierdził, że będzie osiągalny przez kilka godzin. Odłożyła słuchawkę i spojrzała na Kimberly. - Co powiesz na to, żebym na jutro umówiła się z Ronaldem Dawso¬ nem? - zapytała cicho. Kimberly spojrzała znad komputera. - Uważam, że Albert Montgomery to fiut! - oznajmiła. - Ja też. - Moim zdaniem u mojej mamy nie miałby najmniejszych szans, więc nawet jeśli jest Indianinem, to z pewnością nie jest wodzem. - Zgoda. - Uważam też... Myślę, że jeśli wodzem jest Ronald Dawson, to gdy zaprosimy go tutaj, nie będzie mógł znajdować się w Wirginii. - Otóż to! - Załatw lunch - rzuciła stanowczo Kimberly. - Potem zadzwoń swojego szeryfa i przygotuj broń. Rainie lekko się uśmiechnęła. - Dziewczyno - powiedziała - podoba mi się twój styl. O piętnastej trzydzieści Rainie dodzwoniła się do Carla Mitza. O piętna¬ stej czterdzieści Quincy przyjechał na międzynarodowe lotnisko w Portland http://www.karczma-austeria.pl wypadku, to właściwie wcale nie była zaskoczona. Przypomniała sobie, że pomyślała „nareszcie", jakby gdzieś w głębi duszy od lat spodziewała się takiej wiadomości. Postępowanie Mandy zawsze mogło doprowadzić do czegoś takiego. Ale tamten starszy pan tylko wyszedł z psem na spacer. - Nie umarła na miejscu - powiedziała po chwili Kimberly, usiłując wziąć się w garść. - Mandy nie umarła. Nie wtedy. Czy to nie powinno było go wystraszyć? - Nawet gdyby odzyskała przytomność, to co by pamiętała? - Rainie wzruszyła ramionami. - Jej ciało mogło jeszcze żyć, ale mózg... - Więc był bezpieczny. - Sądzę, że właściwie wszystko poszło po jego myśli. - A co z mamą? Rozumiem, że Mandy dała się zbałamucić, ale mama? Mama była inna.

Uśmiechnęła się lekko do niego. - Nie było sensu ubiegać się o szybki awans, skoro jego kariera wykole¬ iła się jak lokomotywa. - Jego błąd. Ma ich więcej na swoim koncie. Oby następny nie miał związku z tobą. - Nic mi nie będzie. Masz tu cudowny system alarmowy. Poza tym Sprawdź grzybki, wyborny ser Tillamook, a przede wszystkim świeży szpinak. W lokalach wielkomiejskich zbyt często szli na łatwiznę. Podawali szpinak z puszki albo, co gorsza, krem szpinakowy. Abe wzdrygnął się. Nawet Popeye nie tknąłby czegoś takiego. Ale w Bakersville jedzenie było doskonałe. Na przykład naleśniki z tutejszej maślanki. Abe uwielbiał takie naleśniki. Dziś rano jednak zdecydował się na ich zdrowszy, bogaty w proteiny substytut. I nie pożałował wyboru. Dochodzenie rozwijało się pomyślnie, choć nie w tym kierunku, który obstawiał na początku. Sanders nie chciał więc obciążać organizmu węglowodanami. Skończył omlet, zostawił kelnerce suty napiwek i, mimo że droga była niedługa, pojechał do ratusza samochodem. Gdy wchodził po wąskich drewnianych schodach, na strychu panowała cisza. To go zdziwiło. Dochodziła ósma, najwyższa pora, żeby rozpocząć kolejny dzień pracy. Przypuszczał, że w centrum operacyjnym zastanie przynajmniej Rainie. Zwykle przychodziła