– To dlatego, że narodziny dziecka są prawdziwym świętem.

niezmiernie delikatnie. Jego twarz przybierała coraz bardziej posępny wyraz, w miarę jak zaczynał wszystko pojmować. – Powiedziałaś o tym komuś? – spytał łagodnie. – Nie było przy tobie nikogo, kto mógłby ci pomóc? – Parę razy próbowałam, lecz nikt mi nie uwierzył... albo wolał nie wierzyć. W końcu sama przestałam w to wierzyć. Zrezygnowałam z prób wyjaśnień i straciłam zaufanie do wszystkich mężczyzn. I po prostu stale uciekałam z kolejnych domów. Nikt nawet nie próbował mnie zrozumieć. Uznano, że jestem krnąbrna i harda – i wysłano mnie do domu dziecka. Lecz nawet tam moje problemy się nie skończyły. W każdym napotkanym mężczyźnie dostrzegałam potencjalne zagrożenie – choć większość z nich była zupełnie nieszkodliwa. Straciłam poczucie rzeczywistości. Ogarnęła mnie obsesja bycia... czystą i niewinną. Te ostatnie słowa wypowiedziała niemal niedosłyszalnym szeptem. – To okropne – rzucił Theo szorstkim głosem. – Nie mogę w to uwierzyć. – Wiem. Tak właśnie reagowała większość ludzi. Nie miałam się do kogo zwrócić o pomoc. – Podniosła na niego wzrok. – Sam więc http://www.in-vitro.com.pl/media/ – Do adopcji? – powtórzyła, czując, że zachowuje się jak idiotka. – Nie, nie myślałam o tym. Bo myślała tylko o Johnie i o tym, jak przetrwać. Lekarz pokiwał głową. – W tym kraju jest wiele par, które nie mogą mieć dzieci. Tysiące miłych, bogatych ludzi, czekających na możliwość zaadoptowania niemowlęcia, któremu pragną zapewnić prawdziwy dom i miłość. – Z poważną miną pochylił się ku niej. – Jest pani w trzecim trymestrze, Julianno, i to wszystko skończy się już niedługo. Nie chce pani dziecka, lecz aborcja jest już wykluczona. Pozostaje więc oddanie dziecka do adopcji. Przez chwilę zastanawiała się nad jego słowami. – Ale jak mam znaleźć tych ludzi? – W Nowym Orleanie jest kilka organizacji, które się tym zajmują,

Ale nawet w tych warunkach wracała myślami do rozmowy z Marilyn. Nic tak nie działa na faceta jak poczucie winy... Czy Richard rzeczywiście czuł się winny? – zastanawiała się Kate, sprzątając stoliki. Czy właśnie dlatego jest taki czuły? Czy z tego powodu zasypuje ją i córkę prezentami? Rozumiała, że może czuć się źle po tym, co powiedział o Luke’u i Sprawdź - Powiedz to, tato - błagał Darren. - Po prostu powiedz! Jack chwycił Malindę w ramiona. - Proszę - szepnął i zamknął jej usta pocałunkiem. NATALIE FIELDS NIE ZADZIERAJ Z NIANIĄ 1 Laura nerwowo wierci się na kanapie i zerka najpierw na zegarek, potem na drzwi do gabinetu właścicielki agencji, a na koniec na Sandrę Murciano, recepcjonistkę i sekretarkę w jednej osobie. Sandra Murciano kończy przekładanie papierów z jednego stosiku na drugi, jednym słowem, przestaje udawać, że zajmuje się czymś związanym z pracą, i bez reszty oddaje się zajęciu, które - sądząc po rezultatach - wykonuje perfekcyjnie. Wyjmuje z torebki przybory do manikiuru i poleruje długie, idealnie zadbane paznokcie. Widząc spojrzenie Laury, przerywa tę czynność na chwilę, po czym do niej wraca, ale już nie z taką werwą. Obecność wiercącej się na kanapie dziewczyny wyraźnie jej przeszkadza. - Mówiłam ci, że nie ma sensu, żebyś czekała - mówi. - Pani Newton ma bardzo ważne spotkanie, które może się jeszcze przeciągnąć. Zresztą, jak już tłumaczyłam, rozmowa z nią ci nie pomoże. Rzeczywiście, kilka razy powtarzała Laurze przez telefon, że jej pojawienie się w agencji niczego nie zmieni, ponieważ ostatnio niewielu klientów potrzebuje opiekunki do dzieci na weekendy. „Niewielu” to nie to samo co „żaden”, pomyślała Laura i dlatego dziś po lekcjach postanowiła tu przyjechać i teraz siedzi, co jakiś czas spoglądając na zegarek i zastanawiając się, o której najpóźniej musi wyjść, żeby się nie spóźnić na lekcję baletu.