Coś takiego trzymałoby go przy życiu w czasie rekonwalescencji,

Gordon. Malinda musiała głęboko odetchnąć, żeby się uspokoić, bo wszystko się w niej gotowało. - Właśnie, mówił mi, że niechcący wylał mleko. Nauczycielka uniosła brwi, ale urody jej to nie poprawiło. - Wygląda na to, że panią oszukał. - Pani Gordon wygładziła rękaw sukienki. - Na szczęście ze mną to się nie udało. Mam nadzieję, że tym razem dostał dobrą nauczkę. - Czy pani naprawdę uważa, że wylewając mu resztę mleka na głowę dała mu pani nauczkę? - Malinda nie pozwoliła sobie przerwać. - Otóż myli się pani. Udało się pani tylko tak bardzo zawstydzić go przed klasą, że teraz nie chce chodzić do szkoły. - To tylko histeria. Dzieci często tak robią, kiedy chcą postawić na swoim. Pokusa była zbyt wielka. Malinda uniosła rękę i przechyliła szklankę z ponczem nad głową pani Gordon. Gęsty czerwony płyn spłynął po twarzy http://www.identyfikacja-wizualna.net.pl słowa Thea bynajmniej nie poprawiły jej humoru. – Naturalnie, że możesz... Wiesz, że zawsze jesteś mile widzianym gościem... W sobotę za dwa tygodnie? Nie, wtedy już będziemy w domu. W tej chwili jestem na urlopie, ale za kilka dni wracamy... Tak, świetnie wypoczywamy, a pogoda jest fantastyczna. – Nastąpiła dłuższa pauza. – Naprawdę? Oczywiście, możesz przyjechać z nią. Miło mi będzie znowu ją zobaczyć... Słuchaj, nie musisz zapraszać nas w niedzielę na lunch do restauracji – Lily przyrządzi coś smacznego dla nas wszystkich. Tak... Tak... Czekam z niecierpliwością. Do zobaczenia, Olly. – Theo schował komórkę i zerknął na dziewczynę. – To był Oliver – wyjaśnił. – Pamiętasz, już nas kiedyś odwiedził? Lily z zamkniętymi oczami kiwnęła głową.

przycichał. – Musimy tylko szybko działać. Czy możesz tu zaraz przyjechać? – Tutaj? – powtórzyła z bijącym sercem. – To znaczy gdzie? – Prawie cię nie słyszę, Kate. – Trzaski stały się jeszcze głośniejsze. – Jestem pod numerem trzysta na Indiana Avenue. Budynek Henry J. Daly Municipal Center. Trzecie piętro. Szybko. Zrozumiałaś? – Tak, Luke. Ale... Sprawdź wirować. Zimny dreszcz przebiegł po całym jej ciele. – Morderstwo? – powtórzyła. – Billy... nie żyje? Richard wyszedł zza biurka i wziął ją pod ramię. – Ależ pani zbladła. Proszę usiąść. Zaraz przyniosę wody. Posadził ją na krześle, które zajmowała przed chwilą. Głowa opadła jej niemal do kolan. Zaczęła oddychać przez nos. Po jakimś czasie odzyskała panowanie nad własnym ciałem, ale wciąż była przerażona. Billy został zamordowany. Dobry Boże! Co z matką?! – Przepraszam panią. – Richard podał jej pełną szklankę wody. – Myślałem, że pani wie. Pisali o tym we wszystkich gazetach . Potrząsnęła głową i drżącą ręką podniosła szklankę do ust. Wypiła parę łyków, a potem spojrzała mu w oczy.