z nikim nie chodziła za rękę. Potem on otworzył jej drzwi, ale zanim zdążył

- Ależ ja lubię poranki, tylko nie cierpię pewnego gatunku ludzi. - Proszę za mną. Policjant ważniak z miną obrażonego podniósł taśmę. Rainie odwdzięczyła mu się triumfalnym uśmiechem, ale zanim weszła do środka, jej twarz znów przybrała poważny wyraz. Ledwo weszła do korytarza, poczuła ciężki odór krwi. Odrzuciło ją. Przez chwilę stała bez ruchu. Agentka Rodman też się zatrzymała. Miała cierpliwy, prawie miły wyraz twarzy. W tej chwili Rainie zrozumiała, że będzie naprawdę trudno. Krew była wszędzie. Rozbryzgi na beżowych ścianach, plamy na obrazach olejnych, wypolerowanych parkietach i starych dywanach. Stolik w korytarzu był przewrócony, przewód telefonu wyrwany ze ściany, a automatyczna sekretarka rozbita o masywne lustro oprawione w złotą ramę. Kawałki szkła pokrywały podłogę, a słodki zapach alkoholu mieszał się z odorem płynów ustrojowych. Jezu! - pomyślała Rainie. Nie mogła uwierzyć. - Jezu! Agentka specjalna Rodman ruszyła dalej. Wprowadziła Rainie do jadalni, w której dwóch techników medycyny sądowej zdejmowało odciski pal' ców z błyszczącego stolika, podczas gdy dwóch innych zwijało orientalny 112 http://www.hab-corp.pl jaką zyskał nad Quincym. I tak jak przewidziała Glenda, rozgadał się na dobre. - Tak, pewnego razu podszedłem do Mandy. Powiedziałem, że jestem synem starego znajomego ojca i nazywam się Ben Zikka junior. Spotkania grup AA mają tę wspaniałą cechę, że tworzy się na nich silne poczucie więzi, dzięki której ludzie sobie obcy szybko się do siebie zbliżają. Już na trzecim spotkaniu była moja. - Zapoznałeś ją z nim. - Była moja! - Mandy miała swoje standardy. Nie byłeś dla niej dość dobry, nie dałaby ci nawet potrzymać się za rękę. Albert skrzywił się, ale szybko się pozbierał, żeby odzyskać stracony grunt.

znoszą. Chciała, żeby nauczyciele wiedzieli, jak wygląda sytuacja i mieli oko na jej dwójkę. Becky z pewnością jest w tym roku bardziej zamknięta w sobie. A co do Danny’ego, było z nim trochę... kłopotów. – Palenie – podpowiedziała Rainie. – I... – Trzy tygodnie temu Danny przyszedł do szkoły podenerwowany. Nie mógł sobie przypomnieć kodu swojej szafki. Wtedy coś w nim puściło. Zaczął walić pięściami w Sprawdź – Siódma trzydzieści? – Siódma. – Doskonale. Wrócili do ekipy, która wciąż przeszukiwała teren szkoły. Budynek był teraz zalany światłem, ogrodzony żółtą policyjną taśmą i zaśmiecony plastikowymi odpadkami z polaroidów. Korytarz został podzielony na sektory. Najbardziej interesujące rejony badali eksperci w białych kosmicznych skafandrach, uzbrojeni w specjalne odkurzacze wsysające każdy najdrobniejszy pyłek. Inni zeskrobywali zakrzepłą krew do maleńkich fiolek lub spryskiwali ściany luminolem w nadziei wykrycia nowych śladów rzezi. Wyznaczeni funkcjonariusze starannie zapisywali dane. Do rana dokumentacja z miejsca przestępstwa mogła rozrosnąć się do objętości trzech segregatorów. Rainie weszła do jednej z klas i ze szkłem powiększającym w ręku przystąpiła do szczegółowych oględzin ścian.