- To nie patrz na mnie! – wybuchł płaczem, krztusząc się przy tym. Adam policzył w myślach do dziesięciu. Nie dość, że go – jakby nie patrzeć – uratował, to ten jeszcze robi problemy! - Gdzie mieszkasz? – zapytał. - N-na Leśnym – wystękał ciężko, pociągając nosem i w miarę się uspokajając. Nie chciał, żeby Adam go takiego widział. Co jeżeli po tym już w ogóle go odrzuci? Nie będzie mógł na niego patrzeć, bo będzie mu się przypominał ten widok?! A do tego tak strasznie bolała go cała twarz… i brzuch… i plecy… i w ogóle wszystko bolało! Od zawsze miał bardzo niski próg bólu, a teraz czuł się tak, jakby za chwilę miały mu kończyny poodpadać albo jakby co najmniej był cały połamany. - Może wsadziłbym cię do taksówki? – pomyślał na głos Adam. – Albo zadzwonię na pogotowie, co? Od razu mógłbyś złożyć zeznania. O! – ucieszył się. – To jest dobra myśl! Doniósłbyś na tych sukinsynów i… - A później mi się oberwie – skrzywił się. – A może… - podniósł nagle głowę, spoglądając na Adama z jakimś dziwnym błyskiem w oku. – Weźmiesz mnie do siebie, co? – poprosił, czując, że mógłby jakoś wykorzystać tę sytuację. Brunet się skrzywił, wstając z kucek i szybko kręcąc głową. - Nie ma mowy – odmówił. - No przecież mnie tak nie zostawisz? – zaskomlał Krystian, wbijając w mężczyznę proszące, załzawione i poobijane ślepka. http://www.grundomat.pl - Ma pani moje słowo. - Monsieur. - Uśmiechnęła się nieznacznie. Skinął głową, po czym wstał i nacisnął przycisk na biurku. Gdy w drzwiach stanął James, powiedział sucho: - Lady ISabell zastąpi Bouffe'a. Załatw, co trzeba. Tylko dyskretnie. - Oczywiście. - Chłodne oczy Jamesa przymknęły się jak w chwili przyjemności. Kiedy wyszedł, Bella odezwała się niedbale: - Domyślam się, że pewnego dnia z równą łatwością pozbędzie się pan mnie. - Nie zrobię tego, dopóki będę z pani zadowolony. - Pochylił się i pocałował ją w rękę. - Mam przeczucie, że się na pani nie zawiodę. - Muszę pana o czymś uprzedzić. Pomysł z zabijaniem małych dzieci budzi we mnie wstręt. - Wyraźnie poczuła, jak jego palce zaciskają się wokół jej dłoni, ale nawet nie drgnęła. - Jednakże pięć milionów dolarów na pewno pomoże mi go przełamać. Widziała, jak w jego oczach błysnął gniew. Wytrzymała to spojrzenie, ale trochę się obawiała, czy niechcący nie posunęła się zbyt daleko. – Pieniądze są dla pani tak wielką pokusą, ma petite ? - Nie pokusą, lecz przyjemnością. Lubię, kiedy coś daje mi zadowolenie. - Ma pani dwa tygodnie, żeby mnie zadowolić, lady Isabell. Potem z największą przyjemnością zrewanżuję się za przysługę. - Podał jej rękę i pomógł wstać. - A teraz, na dowód zaufania, opowie mi pani o tym, czego nie uwzględniła pani w swoich notatkach.
- Studiowałem w Eton. Pewnego roku pojechałem na ferie wraz z kilkoma innymi chłopcami. Rodzice jednego z nich zaprosili nas do swojej wiejskiej rezydencji. Miałem wtedy piętnaście lat. Pogoda była okropna, więc urządzaliśmy sobie zabawy w domu. Kiedy goniłem za moim kolegą, wpadłem - raczej przez przypadek - do sypialni jego matki. Była piękną kobietą, przeszło dwa razy starszą ode mnie. Fascynowała mnie, muszę przyznać. Wszedłem tam, w środku było pusto. Od razu zapomniałem o kolegach. Grzebałem właśnie w Sprawdź - Malori? - Niestety, tak, Wasza Wysokość. Choć muszę przyznać, że osobiście wolałbym mniej dramatyczny i ryzykowny plan. - Wobec tego dopracujcie szczegóły. - Słowa księcia zabrzmiały jak rozkaz. - Chcę być o wszystkim informowany na bieżąco. Malori i Emmett zaczęli zbierać się do wyjścia. Bella chciała zrobić to samo, lecz Carlise ją zatrzymał. - Chciałbym zamienić z tobą parę słów. - Oczywiście, Wasza Wysokość. - Posłusznie stanęła obok stołu. Z każdą chwilą była coraz bardziej spięta. Wiedziała, że książę domyśla się, co ją łączy z Edwardem. I na pewno tego nie pochwala. Owszem, jest Europejką i arystokratką, ale dyskwalifikuje ją jej zawód. Nie miała wątpliwości, że Carlise uważa ją po prostu za szpiega. - Widzę, że czujesz się niezręcznie. - Carlise nie zamierzał marnować czasu na kurtuazję. - Usiądź, proszę. Potulnie przysiadła na brzegu, fotela i czekała. Wygląda jak gołębica, pomyślał Carlise. Mała, szara gołębica, która dobrowolnie pakuje się w łapska lisa. Sprawiała tak niepozorne wrażenie, że patrząc na nią, książę nie mógł uwierzyć, iż to dzięki niej zostanie zamknięty najczarniejszy rozdział w historii jego życia. - Emmett ma do ciebie pełne zaufanie. - Obiecuję, że go nie zawiodę - odparła, czując ulgę, że książę nie zagadnął ją o Edwarda. - Dlaczego zgodziłaś się na tak niebezpieczne zadanie? Zdziwiona, uniosła brwi. Odpowiedź była dla niej oczywista.