- Dobrze się czujesz, kotku?

czas temu spełnił wreszcie jej marzenie i kupił dziesięciotygodniowego szczeniaka. Teraz była zajęta rozpieszczaniem, karmieniem i zabawami z psiakiem. Któregoś dnia Abe pewnie zastanie go w niemowlęcym kaftaniku i czepeczku. Cholerny zwierzak niewątpliwie wszystko zniesie; jak dotąd wydawał się wyjątkowo spokojny. Sierść malca była mięciutka i miła w dotyku. Czasem Sanders łapał się na tym, że odruchowo go głaszcze. Nie żeby chciał się przywiązywać do stworzenia, które nie panuje nad swoim pęcherzem. Na litość boską, oczywiście, że nie. – No to sprawa jest twoja – oznajmił szef. – Bierz się za nią od razu. I jeszcze jedno, Sanders... Abe zatrzymał się w drzwiach. – Sanitariusze zgłosili, że zginęło co najmniej dwoje dzieci. Będzie ciężko. Wszystkim. – Sprawcą jest uczeń? – Nie wiemy. – Zwykle to uczniowie. – Zakładamy, że tak było i w tym przypadku. Działaj zdecydowanie. I szybko. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Abe rozumiał, co szef ma na myśli. Kiedy krzywda dzieje się dzieciom, ludziom po prostu odbija. Policjantom czasem też. Zamówił samochód, zarezerwował pokój w hotelu, zebrał wszelkie informacje na temat tragedii w Bakersville i ruszył w drogę. http://www.ginekologwarszawa.org.pl/media/ osób zabiłeś, żeby tego dokonać? Dlatego wnioskuję - powiedziała szyderczo - że religia cię nie obchodzi, więc twoja wieczna kara będzie polegała na jednej długiej sesji opalania się. Kimberly wróciła z sypialni, kręcąc głową. Na schodach pożarowych było pusto. Skierowała się w stronę drzwi, lecz Rainie zatrzymała ją stanowczym gestem. Czytała o tym, że ludzie ginęli od strzału, kiedy próbowali wyjrzeć przez dziurkę od klucza. Nie wiedziała, czy to naprawdę może się zdarzyć, ale wolała się nie przekonywać. Wskazała na dywan. Kimberly zrozumiała i wyjrzała przez szparę pod drzwiami. Nie było żadnych stóp. - Chcesz mnie zabić, Rainie? - spytał. - Myślę o tym - odparła i rzeczywiście miała taki zamiar. - Myślenie to jeszcze za mało. Musisz postanowić dokonać tego aktu. Spróbuj uzmysłowić sobie ten cel, wyobraź sobie siebie jako zwycięzcę.

– A w Internecie? Może ktoś dorosły z „czatów” lub grup dyskusyjnych? Tego typu znajomości? Mann znowu się zawahał. Przenosił wzrok z Rainie na Quincy’ego i z powrotem. A niech tam. Rainie rozluźniła mięśnie twarzy i posłała mu czarujący uśmiech. – Bardzo by nam pan pomógł, panie Mann, i to już nie pierwszy raz. We wtorek tak sprawnie zdołał pan opanować sytuację. Jest pan kimś w rodzaju bohatera w całej tej sprawie. Sprawdź Oparła się o ścianę i przykucnęła, czekając, aż ręce przestaną jej drżeć. Coś tu nie grało. Tylko nauczycielka została trafiona w głowę. Pojedynczy strzał w czoło oddany z ogromną precyzją. Obydwie dziewczynki miały liczne rany, nisko, wysoko, z prawej i lewej strony, jakby znalazły się pod obstrzałem. Ale nauczycielka... tutaj sprawy przedstawiały się inaczej. Może to właśnie o nią chodziło zabójcy? Najpierw zamordował młodą kobietę, apotem natknął się w korytarzu na dziewczynki? A może zaczął od dzieci, a nauczycielka, słysząc hałas, otworzyła drzwi pracowni. Czy wtedy już pokonał strach? Stwierdził, że działa niczym bohater gier komputerowych? Po co marnować naboje, jeśli można załatwić sprawę jednym strzałem? Oba scenariusze wydawały się prawdopodobne. Fakt, że dziewczynki odniosły tyle ran, a kobieta tylko jedną nie dawał Rainie spokoju. Ale teraz nie było czasu na rozmyślania. Nagle usłyszała jakiś dźwięk. Ciche szuranie ciągniętego po podłodze metalowego krzesła.