jest paskudna, więc może zostaniesz z nami? Tak, żeby

niewielki park z ławkami, placykiem zabaw i małą altanką. Pełno tam było ludzi. Pary chodziły nadbrzeżem, trzymając się za ręce, dzieci bawiły się na placyku, a matki obserwowały je, nie przerywając pogawędki. Nastolatki zbierały się w grupy, śmiejąc się i częstując papierosami. Nikt nie zwróci tam na nią uwagi. Julianna zapaliła silnik sportowej miaty i cofnęła się w przecznicę, żeby zostawić samochód na parkingu, a potem poszła do parku, gdzie wybrała ławeczkę z widokiem na dom Richarda. Mijały kolejne minuty. Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Zrobiło się chłodno. Park powoli się wyludniał. Julianna owinęła się szczelniej płaszczem, czując, że zmarzły jej uszy i ręce. W domu Ryanów nie paliło się żadne światło. Sprawdziła godzinę. Dochodziła szósta. Poza nią w parku było już tylko kilku biegaczy. Poruszyła się na ławce, czując, jak macki strachu oplatają jej ciało. A jeśli nie wrócą do domu? A jeśli są na jakimś przyjęciu albo, co gorsza, wyjechali gdzieś na dłużej? Przybyła z tak daleka i musi ich zobaczyć. Koniecznie! Zwłaszcza Richarda. http://www.gastromed.com.pl/media/ - Po co mi referencje? Z pani rubryki i powodzenia, jakim cieszą się pani zajęcia, jasno wynika, że zna się pani na tej pracy. - Wydawało mi się, że jak ktoś chce zatrudnić kogoś, kto ma mieszkać w jego domu, to najpierw chciałby zobaczyć jego referencje. - Mieszkać w moim domu? - wykrzyknął zdziwiony Jack. - No tak - odparła nieco zakłopotana Malinda. - W ogłoszeniu wyraźnie napisałam, że szukam pracy jako gosposia i opiekunka do dzieci z zamieszkaniem. Jack westchnął i pokręcił głową. Cóż za nieporozumienie i cóż za ironia losu. Trzy tygodnie temu tak

się spóźnia. Miał być przed siódmą, zjeść z nimi kolację i pomóc Małemu Jackowi w geografii. Tymczasem kolacja była już dawno zjedzona, a na kuchennym stole stał gotowy model wulkanu. Wszystko to dokonało się pod nieobecność i bez pomocy Jacka Brannana. Sprawdź Te zaskakujące słowa sprawiły, że dziewczyna odruchowo cofnęła się, oszołomiona... i przestraszona. W istocie on jej wcale nie zna. Emocjonalnie jest dla niego kompletnie obcą osobą. – Dlaczego miałbyś chcieć mnie poślubić? – rzekła z desperacją. – Prawie nic o mnie nie wiesz, a ja nie wiem nic o miłości. Poznałam tylko pożądanie. Jestem zakompleksiona i pełna zahamowań i nie nadaję się na żonę normalnego mężczyzny. Zamilkła. – Mów dalej – poprosił cicho. – Mój brat Sam i ja nigdy nie znaliśmy ojca ani matki – powiedziała powoli. – Ona próbowała wychowywać nas samotnie, ale porzuciła, gdy byliśmy jeszcze niemowlętami. Sam przeżył szczęśliwie dzieciństwo u przybranych rodziców, natomiast ja... – urwała i