jego reakcji. - Sam tak powiedziałeś, Lucienie.

- Nie, kochanie, tatuś. - Tatku! - Zeskoczyła z krzesła, podbiegła w podskokach do ojca. Jego nie musiała prosić o pozwolenie, by wyjść z kąta. Nie musiała go przepraszać, tłumaczyć, cc przemyślała i co zrozumiała podczas kary. Tata ją kochał taką, jaką była, nawet jeśli nabroiła. Chwycił ją w ramiona i mocno wyściskał. Kiedy zaś już postawił ją z powrotem na ziemi, domyśliła się z jego miny, że dzisiaj znowu usłyszy podniesione głosy rodziców. Tata będzie mówił mamie, że jest za surowa, a ona odpowie mu na to, że jest zbyt pobłażliwy i że przy jego wychowaniu Gloria wyrosłaby na pustą, rozkapryszoną dziewczynę. Kłótnie rodziców zawsze kończyły się w ten sam sposób - grobowym milczeniem. Pewnego razu Gloria podkradła się pod drzwi ich sypialni i zaczęła podsłuchiwać. Słyszała jęki taty, jakby coś strasznie go bolało, i śmiech mamy - triumfalny śmiech osoby, która wie, że panuje nad innymi. W pewnej chwili coś w sypialni upadło i uderzyło z łoskotem o podłogę. Gloria przerażona przemknęła czym prędzej do swojego pokoju, wskoczyła do łóżka i przykryła się kołdrą po sam czubek nosa. Zdyszana, z bijącym sercem czekała, że za chwilę wejdzie mama i znowu ją ukarze. Albo powie, że tata nie żyje. Co będzie, jeśli tata umrze? Nie, nie może umrzeć. Ona też wtedy umrze. Tamtej nocy już nie usnęła. - Skarbie? - Ojciec wziął ją pod brodę i spojrzał w strapioną buzię. - Wszystko w porządku? - Tak. - Szybko zwiesiła głowę, żeby nie zobaczył napływających do oczu łez. - Ja... byłam niegrzeczna, tatusiu. Przepraszam. Nie odpowiedział, lecz kiedy zerknęła na niego, zauważyła, że ojciec walczy ze sobą. Ze ma jej coś do powiedzenia, czego nie może wyartykułować. - Zerwałam trochę kwiatów w ogrodzie i dałam je panu Rileyowi - tłumaczyła. - On jest taki miły. Chciałam mu zrobić przyjemność, żeby się uśmiechnął, bo zawsze jest taki smutny. Naprawdę przepraszam, nie zrobię tego więcej. Ojciec przykucnął obok niej. - Nic się nie stało, skarbie. Mamy mnóstwo kwiatów w ogrodzie. To dobrze, że chcesz, by ludzie byli szczęśliwi. Powiedziałem mamusi, że możesz zrywać, ile tylko zapragniesz... i róż, i tulipanów, i żonkili. I dawać je, komu tylko zapragniesz. Mamusia nie wiedziała, ale teraz już wie. - Zacisnął wargi. - Rozumiesz, maleńka? - Rozumiem, tatusiu. Tak, ona rozumiała, to tata niczego nie rozumiał. Gdyby robiła wszystko, na co jej pozwalał - zbierała kwiaty, wybiegała z kościoła w podskokach po skończonej mszy, bawiła się w chowanego - matka nie naznaczyłaby żadnej kary, ale pod jej spojrzeniem Gloria i tak czułaby się złym, wstrętnym dzieckiem. W takich razach umierała ze wstydu, miała ochotę skurczyć się i schować w mysią dziurę. Przeszedł ją dreszcz. Nie mogła znieść karcącego spojrzenia matki, było znacznie gorsze niż siedzenie w kącie. A zatem pomimo pozwolenia taty nie będzie już zrywała kwiatów ani dla pana Rileya, ani dla nikogo innego - chyba że się zapomni i znowu zrobi coś, nie pomyślawszy wcześniej, czy może. http://www.fundacja-dantis.pl/media/ - To również sobie wyobrażałeś? - spytała z uśmiechem, dotykając językiem brodawki męskiej piersi, od czego drgnął, a co sprawiło jej przyjemność. - Tak. Klara zsunęła mu spodnie, schyliła się, by je odrzucić dalej, a potem położyła dłonie na męskich biodrach. Dotknięcie muskularnego ciała podnieciło ją jeszcze bardziej. Przesunęła rękę niżej i przekonała się, że Bryce był bardzo podniecony. Nie wytrzymał, chwycił jej dłoń. - Moja kolej - powiedział. Ukląkł i zdjął jej majteczki. Poczuła, że traci oddech. Ściągając z jej nóg pończochy, całował teraz każdy centymetr odsłanianej skóry. - Przypuszczałem, że nosisz właśnie takie - mruknął. Takie myśli w sali pełnej dyplomatów i osobistości wielkiego świata, wśród których znajdowała się również żona byłego prezydenta, budziły w nim dzikie pożądanie. Teraz Klara miała na sobie tylko sznurek pereł. - Widzę, że mój tajny agent fantazjował odważniej, niż przypuszczałam - zażartowała i zaraz jęknęła, bowiem usta mężczyzny dotknęły najintymniejszego zakątka jej ciała. Jego język nie ustawał w intensywnych pieszczotach, więc zagryzła wargi, by nie krzyczeć z rozkoszy, co mogłoby zwrócić uwagę służby hotelowej. Przez chwilę dziwiła się, że mogła pozwolić na to zupełnie obcemu człowiekowi. Po chwili jednak przestała myśleć o czymkolwiek. Bryce okazał się wymarzonym kochankiem. Kiedy uniósł jej nogę i oparł na swoim ramieniu, poddała się rozkoszy. Osunęła się na podłogę, by znaleźć się między jego udami. - Parę kroków stąd mamy łóżko - powiedział. - Za daleko - szepnęła. Bryce sięgnął po zabezpieczenie, co ledwie zauważyła, bo nie zaprzestał pocałunków. Po chwili podniósł ją nieco i wniknął w jej ciało. Palcami błądził we włosach, rozkoszując się jej westchnieniami, które dowodziły, iż jest go równie złakniona jak on jej.

Pani Delacroix się rozpromieniła. - Wiedziałam, że bliskość rodziny dobrze mu zrobi. Nie sądzi pani, panno Gallant? Alexandra otrząsnęła się z marzeń na jawie, w których główną rolę grał Lucien. Czyżby tamto wydarzyło się zaledwie wczoraj? - Tak. Muszę przyznać, że dostrzegam w nim zdecydowaną zmianę. - Może go pani poszuka, panno Gallant, i poprosi, żeby się do nas przyłączył? Sprawdź - Dobranoc, Lucienie. Do dnia przyjęcia urodzinowego miał wiele spraw na głowie. Żałował, że nie może się rozdwoić. Samo czuwanie, żeby lady Welkins nie znalazła się w odległości mniejszej niż mila od panny Gallant, było dostatecznie wyczerpujące. Nie chciał poza tym, by Alexandra podejrzewała, że kazał ją śledzić w czasie codziennych spacerów. W dodatku musiał unikać spotkania z Robertem Ellisem, który trzy razy wpadał z wizytą. Co prawda nie mieściło mu się w głowie, że wicehrabia rzeczywiście zamierza poprosić o rękę Rose, ale nie umiał inaczej sobie wytłumaczyć jego determinacji. Wimbole doniósł mu tego ranka, że panna Gallant zaczęła się pakować. Ta wiadomość sprawiła, że dzień nagle wydał się okropny. Wiedział, że w żaden sposób nie zdoła jej teraz zatrzymać. A potem przechwycił list.