R S

– Mówiła mi. To świetnie. Nie masz nic przeciwko temu? Lucy odrzuciła na bok garść suchych liści i otarła czoło, czując, że zbliża się ból głowy. Poranne przebudzenie, widok Sebastiana przy jej łóżku, jego pocałunki, awantura z córką – to było zbyt wiele naraz. A dzień dopiero się zaczął. Wolała nawet się nie zastanawiać, co jeszcze może jej przynieść. W każdym razie od kilku dni nie miał miejsca żaden dziwny incydent. Może prześladowca wystraszył się obecności Sebastiana? Oby tak było, pomyślała Lucy z nadzieją. – Wiesz przecież, Jack, że zawsze jesteś tu mile widziany. Dzieci będą zachwycone twoim przyjazdem. – Barbara wynajęła dom na miesiąc. Parę razy będę musiał wpaść do domu... – Mogła go wynająć nawet na rok. Przecież jesteśmy rodziną. – Lucy... – wykrztusił Jack niepewnie. – Dziękuję ci. I przepraszam za to, co powiedziałem poprzednim razem. – Jack, znamy się za długo i zbyt wiele razem przeszliśmy, by przejmować się takimi rzeczami. Mam wrażenie, że jesteś zmęczony. Czy wszystko u ciebie w http://www.fizjoterapia-bydgoszcz.pl/media/ Obok niego na ziemi siedziała skulona, drżąca Madison. Lucy wiedziała, że ze względu na dzieci musi przejąć kontrolę nad sytuacją. Lekko popchnęła J.T. w stronę siostry. – Kochanie, usiądź tutaj. Nie ruszaj się i nie patrz na Barbarę. – Mamo, ten człowiek celował w dziadka z pistoletu – powiedział J.T. bez tchu. – A Sebastian... On... on tam był. – Nie myśl o tym. Postaraj się równo oddychać – tłumaczyła Lucy, przykładając rękę do piersi chłopca. Był mokry i przerażony. – Wdech, wydech! Myśl tylko o tym. Wdech, wydech! Powoli i spokojnie. On jednak jęczał jak przerażony szczeniak. Obok niego Madison opadła na pokrytą igliwiem ziemię.

- odparła drżącym głosem. Wolno przesunął dłonie z jej pleców na biodra i mocniej przyciągnął ją do siebie. - Przyjmuję je, choć nie wiem, za co mi dziękujesz. Zadrżała, kiedy musnął ustami jej szyję. - Lucy mi powiedziała, co zrobiłeś wczoraj Sprawdź Strach zmroził Sinclairowi krew w żyłach. - Sprawdźcie jeszcze raz. Ja jadę do Hovarth House i lepiej, żeby Geoffreys wiedział, dokąd wybrał się jego pan. - A jak sądzisz? - Znajdźcie go, bo wolę się nie domyślać, gdzie może być - odparł grobowym tonem. Astin nie był głupi, skoro przez dwa lata nikt go nawet nie podejrzewał. Sama Victoria mogła pojechać dokądkolwiek, natomiast w towarzystwie Augusty i Kita tylko w jedno miejsce. Sinclair tak bardzo pragnął ich ochronić, że nieopatrznie wystawił na atak mordercy. Gdyby coś im się stało, nigdy by sobie tego nie darował. - Sin? - Spotkamy się tutaj za godzinę. Jeśli zobaczycie