Marle ogarnał nagle zimny strach. Była pewna, ¿e albo

zaniedbanymi zębami kupił papierosy i sześciopak piwa. Niewiele mówił, ale zwrócił się do kobiety per Vianca. Katrina starała się ukryć uśmiech. Lukratywny interes. Vianca Estevan, jedyna córka Ramóna Estevana. Miała błyszczące czarne włosy, wyraziste oczy, pełne wargi i piękne rysy twarzy. Flirtowała i żartowała z klientami, a 45 jednocześnie wydawała resztę i zerkała w lustro, żeby sprawdzić, czy ktoś nie kradnie towaru. A zatem gdzie była żona? Matka Vianki - jak ona się nazywała? Och, tak, Aloise. Żadnej starszej pani nie było widać na zapleczu, żadna też nie rozkładała produktów na pólkach. Pewnie była w miejscowym kościele katolickim albo ukrywała się w domu. Krążyły pogłoski, że u Aloise stwierdzono chorobę psychiczną - odkąd zamordowano jej męża, nie była już sobą. Ale Vianca to co innego. Energiczna i bystra, potrafiła chyba utrzymać rodzinny biznes, choć Katrina zupełnie, ale to zupełnie nie mogła zrozumieć, w jakim celu. Myślała intensywnie. Czy przypadkiem Vianca nie miała brata? Roberto, tak miał na imię! No, ale dlaczego nie było go w sklepie? Katrina przejrzała wydanie „Cosmopolitana” sprzed miesiąca, nasłuchując, o czym plotkują klienci sklepu. Połowa rozmów odbywała się w języku hiszpańskim i Katrina w duchu przeklinała swojego nauczyciela hiszpańskiego z liceum, gdyż niewiele rozumiała. Nie, żeby te rozmowy były szczególnie ciekawe. Udało jej się dowiedzieć, że w mieście właśnie urodziły się bliźnięta, że połów ryb w pobliskim jeziorze był bardzo skromny i że pożar omal nie zniszczył czyjegoś domu. Wielkie mi co. Już miała wychodzić, kiedy w końcu usłyszała coś, co ją zainteresowało. Część rozmowy była po hiszpańsku, ale wyłowiła nazwisko Ross McCallum. Zerknęła przez ramię i dostrzegła reakcję, której się spodziewała. Oczy Vianki zabłysły. Zmarszczyła nos. http://www.fizjoterapeutka.com.pl/media/ To niewiele pomagało. Bad Luck potrzebowało czegoś więcej niż łagodnego oświetlenia; ono wymagało radykalnego liftingu. Chociaż mieszkańcy tej części stanu woleliby tego nie przyznawać, w przypadku Bad Luck sprawdzało się stare powiedzenie, że gdyby ktoś, mijając miasteczko, mrugnął okiem, zapewne w ogóle by go nie zauważył. Tuż za rogiem, obok apteki, dostrzegła stary pal do przywiązywania koni. Na miłość boską, czy tu naprawdę nikt nie słyszał o nastaniu nowego tysiąclecia? Przeszła przez ulicę w kierunku małego sklepu spożywczego. Wiatr podwiewał jej spódnicę, a za charczącą furgonetką z brzoskwiniami przejechały jakieś dzieciaki na rowerach. Trzech nastolatków stało w zawadiackich pozach pod oknami i paliło papierosy. Popatrzyli na Katrinę, kiedy pchnęła drzwi. Gorące powietrze młócił wiatraczek zamontowany w miejscu dawnego okienka. Przy dźwiękach hiszpańskiej muzyki i pisków w radiu kilku klientów oglądało półki wypełnione tak zwaną tanią żywnością i małymi pojemnikami z artykułami pierwszej potrzeby. Przy ścianie z tyłu stała starodawna lodówka, w której mroziły się puszki z colą i piwem. Katrina wyjęła puszkę

życzyło Shepowi, żeby krążył w kółko, jak głupi pies, który gryzie własny ogon. Skierował snop latarki na krokwie i wystraszył kolejne nietoperze. A potem zobaczył to coś. Na jednej z belek leżał plastikowy worek. Shep wciągnął powietrze. Używając chusteczki, ostrożnie zdjął paczkę i przez przezroczyste opakowanie dojrzał broń kaliber 38. Powoli na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie wątpił 148 nawet przez moment, że to zaginiony pistolet Nevady, z którego najprawdopodobniej zastrzelono Ramóna Sprawdź - To znaczy, ¿e ktos korzystał z komputera w ciagu ostatnich dziesieciu minut. Został zaprogramowany w ten sposób, ¿e przez dziesiec minut na ekranie pokazuje sie wygaszacz, a pózniej monitor zostaje automatycznie wyłaczony. - Có¿, nie potrafie tego wyjasnic. - Spojrzała na niego z bólem, po czym nagle wyciagneła reke i dotkneła jego twarzy. - Za du¿o pracujesz. Idz ju¿ spac, Alex. Jutro rano na pewno przyjdzie nam do głowy jakies proste wytłumaczenie. - Powiedz mi po prostu, ¿e nie kłamiesz. - Alex patrzył na nia twardo, nieufnie. - Dobrze, nie kłamie. A ty zachowujesz sie jak wariat! - Odwróciła sie na piecie i ju¿ miała ruszyc do swojego pokoju,