– Ze względu na Madison i J.T.?

podkreślał jego szerokie ramiona i wąskie biodra. Pod czarnymi spodniami rysowały się muskularne uda. Oczy o barwie starej whisky omiotły grono adoratorów Victorii nieprzychylnym spojrzeniem. Wydawało się, że zaraz przerzuci ją sobie przez ramię i wyniesie z pokoju, ale zamiast tego uprzejmie pozdrowił wszystkich towarzyszących jej mężczyzn. Dźwięk niskiego głosu sprawił, że po plecach Victorii przebiegł dreszcz, a na widok niesfornego kosmyka czarnych "włosów naszła ją ochota, żeby odgarnąć go z opalonego czoła. Gdy zmysłowe wargi wykrzywił lekki uśmiech, w głowie zakręciło się jej mocniej niż w czasie szalonego tańca. - Vixen, Lucy, pozwólcie, że przedstawię wam Sinclaira Graftona, markiza Althorpe - powiedział William. - Althorpe, lady Victoria Fontaine i panna Lucy Havers. Markiz przyjrzał się Vix badawczo, po czym ujął jej dłoń i złożył głęboki ukłon. Gdy w taki sam sposób przywitał się z Lucy, Victorię http://www.exspres-przewozosob.com.pl/media/ - Może po prostu twój brat staranniej dobierał partnerów do gry rzucił Marley. Rumieniec gniewu już zniknął z jego twarzy. - Spędziliśmy z Thomasem wiele miłych wieczorów. - Chyba się przesłyszałem. Powiedziałeś „Thomas" i „miły" jednym tchem? Whyling parsknął śmiechem, a Sinclair doszedł do wniosku, że jednak go nie lubi. Piąty gracz, pan Henning, bez przekonania zawtórował wicehrabiemu. - Nie znałem Althorpe'a, ale wyglądał mi na dobrego człowieka - stwierdził. - Bo nim był... mimo błędów, które popełniał - zapewnił Marley, spoglądając szyderczo na markiza. - Możesz uwłaczać charakterowi mojego nieodżałowanego

się Amy. Pierce ruszył w kierunku kuchni. - Przepraszam! - zawołała za nim. Odwrócił się. - Hm, ta walizka będzie mi potrzebna. - Och, jasne. - Mrucząc pod nosem Sprawdź drżąc na całym ciele. Nieoczekiwanie pojawił się za nią Sebastian. Obróciła się i stanęła twarzą do niego. – Znów podsłuchiwałeś? Do diabła, Redwing! Jak śmiesz! – Z irytacji kopnęła szafkę. – To była prywatna rozmowa! Sebastian pochwycił jej ręce. – Możesz krzyczeć, ile tylko chcesz. Nie jestem tu po to, żebyś poczuła się lepiej ani żeby stosować się do twoich zasad, tylko po to, żeby Darren Mowery nie zabił już nikogo więcej! – Tu nie chodzi o ciebie! – Owszem, chodzi o mnie. O mnie i o błąd, który popełniłem przed rokiem. Celem Mowery’ego nie jest zaszantażowanie Jacka romansem Colina, który wymyślili razem z Barbarą Allen. Nie chodzi mu o dwadzieścia tysięcy ani o głos twojego teścia