- O co chodzi?! - krzykneła Marla, dyszac cie¿ko.

Anderson. Typ nordycki. Milczacy, szorstki, jak czarny charakter z filmu o Jamesie Bondzie. Zgodnie z tym, co mówił Alex, „od lat” pracował dla rodziny. W małej czapeczce, z troche upiornym usmiechem przylepionym do twarzy przejechał cała droge ze szpitala, mijajac bujna zielen parku Golden Gate i bajkowe wiktorianskie kamieniczki Haight Ashbury, a¿ w koncu dotarł pod te fortece. Pod dom. Elektronicznie sterowana brama otworzyła sie z cichym szmerem i w miekkim swietle zmierzchu wielka posiadłosc zalsniła dziesiatkami okien. Stare rododendrony i azalie rosły wzdłu¿ kamiennych scie¿ek i schodów prowadzacych na próg wielkiego, ceglanego domu, który wydał sie Marli znajomy. - Pamietam to - wyszeptała ze łzami w oczach, czujac, ¿e zachowuje sie jak ostatnia idiotka. - Naprawde? - Alex usmiechnał sie szeroko, ale w jego oczach nie było ciepła, jakby nie bardzo w to wierzył. - Myslisz, ¿e mogłabym udawac? 91 - Nie, oczywiscie, ¿e nie. - Rozparty obok niej na tylnym http://www.estomatologwarszawa.com.pl znowu zaczał marudzic i Marla zabrała go do kuchni, gdzie szybko odszukała butelke i od¿ywke dla niemowlat. 361 Kucharka Elsa stała przy gazowych palnikach, drewniana ły¿ka mieszajac sos ¿urawinowo-pomaranczowy. W stojacym obok garnku dochodziły ziemniaki. Miedziane rondle i przybory kuchenne z nierdzewnej stali połyskiwały na półkach, z belek stropowych zwieszały sie wiazanki aromatycznych ziół, a w całym pomieszczeniu unosił sie zapach pieczeni wieprzowej. Marla poczuła, ¿e slinka napływa jej do ust. Rosa wyciagała naczynia z wielkiej zmywarki, a zazwyczaj pogodna Carmen ze zmarszczonymi brwiami

do której nie miała przyczepionej kroplówki, delikatnie dotykała twarzy, muskajac since i strupy, a nawet krótka szczecine, która porosła ogolona wczesniej czesc czaszki. Trzeba przyznac, ¿e zniosła to dzielnie, nie rozpłakała sie, choc na pewno wiele ja to kosztowało. Przełkneła sline i powiodła koniuszkiem palca wzdłu¿ szwu widocznego wsród Sprawdź - Ale to nieprawdopodobne, ¿e prze¿yła ten wypadek. Alex usmiechnał sie kacikiem ust. - Có¿, Marla zawsze miała szczescie, prawda? Nick nie odpowiedział, wolał nie wchodzic na cienki lód. - Dlaczego przypuszczasz, ¿e spanikowała i straciła panowanie nad kierownica? - Nie wiem. Zawsze dobrze prowadziła. Chyba nigdy nie widziała autobusu od srodka... Tylko ona bedzie mogła nam powiedziec, co sie wtedy stało... jesli odzyska pamiec. - Chyba chciałes powiedziec: „kiedy odzyska pamiec”. - Tak sadzisz? Alex usmiechnał sie do ładnej kelnerki o swietnej figurze i du¿ych piwnych oczach. Była troche zbyt młoda, ¿eby