A wszystko to dopiero początek.

szalona porywaczka, wsunąwszy klucz do zamka, przekręca go. Klik. W jej uszach zabrzmiało to jak wyrok śmierci. – Idiotka – mruknęła kobieta i zdjęła z głowy blond perukę. – Rozgość się. Trochę, tu zostaniesz. Dobrze. O1ivia pragnęła zostać sama, żeby pomyśleć o ucieczce. Porywaczka wydawała się czytać w jej myślach. – Proszę bardzo, rób, co możesz, żeby się pozbyć taśmy z ust, i wrzeszcz, ile sił w płucach. I tak nikt cię nie usłyszy. Uśmiechnęła się anielsko, a O1ivię przeszył strach. Jak długo zamierza ją tu trzymać? Dzień? Dwa? Tydzień? Wieczność? A potem? To nie jest porwanie dla okupu, o nie. Olivia znała prawdę; porywaczka chce ją zabić. Ją i dziecko. To tylko kwestia czasu. – Ciekawe, co porabia twój mąż, O1ivio. Czy już się domyślił, że zaginęłaś? – Ta myśl wydawała się sprawiać porywaczce dziwną satysfakcję. O1ivia najchętniej rozerwałaby ją na strzępy, ale musiała znosić jej obecność. – Ach, rozumiem – ciągnęła wariatka. – Uważasz, że jest bohaterem. Wyrobił sobie nazwisko w Nowym Orleanie, co? Że niby taki świetny z niego policjant? Nabrał wszystkich, dosłownie wszystkich. – Nakręcała się, w oczach rozbłysła nienawiść. – Nie chcę psuć twojej wizji bohatera, ale prawda jest taka, że Rick Bentz to kawał drania. Wypalony glina, do tego kiepski. Zabił dziecko, mówił ci o tym? – Uniosła brwi. Wręcz biła od niej radość, że może http://www.epsychoterapiawarszawa.edu.pl zepsuć. Skoro to jej szansa na awans, nie zaryzykuje. Więc naprawdę się wściekła, kiedy zaczęły się mdłości. Chyba nie od kalmarów czy krabów? W życiu nie miała alergii na owoce morza. Ale jej żołądek się buntował. I miała zawroty głowy. – O Jezu – szepnęła. – Fatalnie się czuję. – Wypiła spory łyk wody. Może pomoże. – Wyjdźmy stąd – zaproponowała przyjaciółka i dopiła martini do dna. – No, chodźmy. Ja stawiam. – Rzuciła banknoty na stół i błysnęła zębami w uśmiechu. – Następnym razem twoja kolej. – Dobra. – Ledwie wstała, Sherry poczuła, że nogi się pod nią uginają i kręci jej się w głowie, jakby była pijana. A to niemożliwe. Do tego ból żołądka. Wyszła z restauracji o własnych siłach, ale gdy dotarła do samochodu, wiedziała, że nie będzie w stanie usiąść za kierownicą. – Nie mogę – powiedziała, wściekła na cały świat.

– A więc Katz zobaczyła ofiary, napisała SMS do chłopaka i zadzwoniła po policję. Hayes zerknął na dziewczynę w wozie patrolowym. – Dlaczego najpierw chłopak? – Twierdzi, że spanikowała. – Jasne. – Znowu Bledsoe. – Co o nim wiemy? Sprawdź agresywna. – W czym mogę pomóc? – warknęła, znacząco spoglądając na zegarek. – Coś nie tak? – Już wyciągała rękę po zapasowy klucz do jego pokoju, przekonana, że zatrzasnął drzwi. – Chciałem się dowiedzieć, czy rejestrujecie połączenia przychodzące do pokoju. – Co? – Stłumiła ziewnięcie. Starała się nie okazywać irytacji – bez skutku. Najwyraźniej w SoCal Inn brakowało personelu. – Dzwonił do mnie ktoś, kto się nie przedstawił. Muszę wiedzieć, skąd dzwonił. – Teraz? – Spojrzała na niego, jakby postradał zmysły, otworzyła szufladę, wyjęła papierosy i zapalniczkę. – Jest środek nocy. – Wiem. To ważne. – Wsunął rękę do kieszeni, wyjął portfel, pokazał jej odznakę. – Co? – Nagle zupełnie oprzytomniała. – Jesteś gliną? – Zmartwiła się, odkładając paczkę papierosów na kontuar. – Z Nowego Orleanu.