– No, my wszyscy. Kristi, ja, Hairy S i Chia.

Bentz patrzył, jak znika we wzburzonym morzu. Rozdział 29 Miał wrażenie, że znowu przeżywa śmierć Jennifer. Patrzył w morską kipiel. Zrobiło mu się niedobrze. Zacisnął dłonie na poręczy. Serce waliło mu jak oszalałe, w umyśle wirowały myśli. Dlaczego skoczyła? Dlaczego? Przeczesywał wzorkiem powierzchnię wody, szukał jej, wypatrywał skrawka bieli albo różu na gniewnym morzu. Nie. Na miłość boską... – Hej! – Usłyszał z daleka, jakby z długiego tunelu. – Hej! Zamrugał szybko i zobaczył, że ktoś biegnie w jego stronę. Dwie osoby. Dwudziestolatek z długimi włosami i szczupła dziewczyna. – Widziałem, jak skoczyła. Skoczyła! – mówił chłopak, opalony na czerwono, że strachem w oczach. – Nic jej nie jest? – Niemożliwe – wtrąciła się jego towarzyszka. – Przecież to jakieś dwadzieścia metrów. – Więcej, ze trzydzieści. – Dzieciak dramatyzował, podbiegł do poręczy, wyjrzał. Nie umiał oceniać wysokości. Dopiero wtedy zobaczył broń w ręku Bentza. – O! – Zatrzymał się w pół kroku, uniósł ręce. – Spokojnie, człowieku. – Jestem z policji. – Bentz wyjął odznakę, pokazał. Robił to już setki, może tysiące razy, ale dzisiaj ten gest wydawał się sztuczny, niezdarny. – Rick Bentz z policji w Nowym Orleanie. – Mówił nieswoim głosem. Co chwila zerkał w odmęty. Na pewno wypłynie. Musi. http://www.eogrzewaniepodlogowe.biz.pl – Dzisiaj rano. – Uściślił Bentz. – Na cmentarzu. – I nie raczyłeś nas o tym poinformować? – zapytała Martinez. – Nie byłem pewien. Jasne? Hayes zbył go machnięciem ręki. – A teraz mamy fotografię i kopertę. Ponieważ sprawca na razie zachowuje ostrożność, idę o zakład, że te materiały też są czyste, ale i tak sprawdzimy, może będą jakieś odciski albo DNA. No i to. – Podniósł kasetę z nagraniem z motelu. – Rzućmy na to okiem, porównajmy z nagraniem z kamery w Santa Monica. A ty – spojrzał na Bentza – zgłosisz zaginięcie O1ivii. Nadamy sprawie oficjalny bieg. FBI na pewno także się z tobą skontaktuje. Hayes, jak zwykle, pilnował najdrobniejszych szczegółów. Postępował zgodnie z przepisami. Czyli marnował czas, i to od samego początku tej szalonej sprawy. Bentz niemal widział ziarenka piasku przesypujące się w klepsydrze. Im więcej czasu mija, tym większe ryzyko, że już nigdy nie odnajdzie O1ivii ani człowieka, który to wszystko zaplanował. – AYolanda Salazar i jej brat?

– Bardzo zabawne. – Też tak myślę – mruknął. Wszedł do łazienki, gdzie na szafce przycupnął miniaturowy ekspres do kawy. Słuchał pytań Kristi: Dlaczego pojechał do Los Angeles? Kiedy wraca? Czy mają z Olivią problemy? Czy ona, Kristi, powinna się martwić? Wsypał kawę do filtra, nalał wody i włączył ekspres. – Nic mi nie jest. Z Olivią wszystko w porządku. Nie masz powodów do niepokoju – Sprawdź – Nie daj, Boże. – Wolał nie myśleć, ile czasu im to zajmie. Doszli do samochodu Martinez. Otworzyła drzwiczki. – Powiedz mi, o co chodziło Bledsoe? Co z tym wszystkim ma wspólnego Rick Bentz? – Nic. To pewnie tylko zbieg okoliczności. – Hayes wyjął okulary z kieszeni i włożył je na nos. – Związek? Bledsoe pracował z Bentzem i Trinidadem nad sprawą bliźniaczek Caldwell. Kiwała głową. Łączyła fakty. – Bledsoe zawsze szuka kozła ofiarnego. – Tylko o to chodzi? Nie o to, że żona Bentza spławiła Bledsoe? – zapytała. – Rankin coś o tym mówiła, kiedy dzisiaj rano wymieniono nazwisko Bentza. – Rankin ma swoje stare żale – mruknął Hayes. Nie chciał się wtrącać w wydziałowe plotki, zwłaszcza dotyczące spraw sprzed lat. – Tak, mówiła, że się spotykała z Bentzem.