- To naprawdę ja?

sekrety z jego oczu. - Wiem. Mam nadzieję, że nie będę musiał. Objął ją i pocałował tak mocno, że chwyciła go za szyję, żeby zachować równowagę. Nie przypuszczała, żeby się poddał, ale nie wierzyła również, że wymyślił sposób, jak odwieść ją od wyjazdu. Chętnie spędziłaby z nim resztę życia, ale po prostu nie mogła mieszkać w Londynie. Zbyt wielu ludzi jej tu nie chciało. Przyjęcie nazwiska wpływowego earla Kilcairn Abbey i jego opieki też nie wchodziło w grę ze względu na nią samą oraz na pamięć jej dumnych i niezależnych rodziców. - Funta za twoje myśli - powiedział Lucien cicho. Uśmiechnęła się blado. - Nie są tyle warte. Nie musisz przygotować się do kolacji? Wypuścił ją z objęć i zmarszczył brwi. - Owszem, ale przedtem podwoję lub potroję twoją straż, ukochana. Nie będzie żadnych niespodzianek oprócz tych, które zaplanowałem. Wyglądał na tak przejętego, że nie zdołała powstrzymać się od śmiechu. - Zapewniam cię, że nigdzie się stąd nie ruszę. Słowo. Robisz dzisiaj dobry uczynek, Lucienie. Rose jest bardzo szczęśliwa. - I okazuje to wszem i wobec. - Posławszy jej ostatnie spojrzenie, ruszył do drzwi. - Nazywa mnie swoim bohaterem, wyobrażasz sobie. - Pytanie brzmi, czy lubisz być bohaterem? http://www.endometrium.com.pl/media/ miała ostatnie słowo, co do tej pory udawało się jedynie pannie Gallant. Zmrużył oczy. Fiona jeszcze go nie przechytrzyła. I popełniła wielki błąd, dając mu czas na podjęcie stosownych kroków. Alexandra złożyła szal i schowała go wraz z innymi rzeczami do kufra. Delikatna koronka o barwie kości słoniowej nie nadawała się na podróż. Większość jej nowych rzeczy była zbyt wytworna, żeby je nosić gdziekolwiek poza Londynem. Wiedziała, że szczególnie nauczycielce zupełnie się nie przydadzą, ale nie potrafiła się z nimi rozstać. - Panno Gallant? Głos lorda Kilcairna brzmiał mniej gniewnie niż w sali balowej, ale wciąż poważnie. Tak czy inaczej, wolała nie spotykać się z Lucienem sam na sam. - Panno Gallant - powtórzył hrabia i zapukał jeszcze raz. - Alexandro, wiem, że tam jesteś. Szekspir wyskoczył spod łóżka i popędził do drzwi, machając ogonem. Nic dziwnego,

Plotki i atmosfera skandalu mogły przeszkodzić guwernantce w znalezieniu następnej posady, ale niekoniecznie musiały zniechęcić obecnych na balu u Bentleyów mężczyzn do zapraszania jej do tańca. Na wszelki wypadek postanowiła siedzieć cicho w kąciku razem z panią Delacroix, zwłaszcza że miała o czym dumać. Szybko jednak się przekonała, że nie będzie jej dane spokojnie porozmyślać. Fiona zapragnęła podzielić się z nią plotkami o uczestnikach Sprawdź - Ufam ci, a chodzi o moje życie - powiedziała. Na pewno jest strzeżonym świadkiem w jakimś procesie, utwierdził się w domysłach. - Pracuję dla rządu - wyznała. - Nie pracujesz. - Sądziłam, że chcesz poznać prawdę. - Oczywiście. - A więc pracuję dla rządu. - To dlaczego nie ma twoich danych w żadnej bazie? Słysząc to, zbladła jak ściana. - Żadna Klara Stuart nie istnieje. Nic nie ma na temat jej ubezpieczenia, podatków, zatrudnienia. Nic! - Boże! Kazałeś mnie sprawdzać? - Tak. - Jak drobiazgowe było to śledztwo? - spytała drżącym głosem. - Jak wnikliwe? - krzyknęła, kiedy nie odpowiedział od razu. - Gdy się pojawiłaś, poprosiłem przyjaciela, żeby cię sprawdził, a potem zapomniałem o całej sprawie. Operacja została przeprowadzona na tyle rzetelnie, by stwierdzić, że, według tego, co zapisano w różnych bazach danych, nie istniejesz.