nie kochałem niczego. Od jak dawna siebie pamiętam, zawsze taki byłem, od wczesnej

– Sanders ci nie mówił? – W oczach Shepa pojawił się błysk samozadowolenia. – Mam swojego człowieka w laboratorium kryminalistycznym. Dziś po południu rozmawiałem z nim i powiedział mi, że znaleźli odciski na łuskach z trzydziestki ósemki i dwudziestki dwójki. Na wszystkich, oprócz jednej – kaliber trzydzieści osiem. Nie ma na niej żadnych śladów ani odcisków. Innymi słowy, wytarta do połysku. I jeszcze jedno, z tą łuską jest coś nie tak. Mój człowiek nie potrafił powiedzieć co, ale odesłał ją do dalszych analiz. No i proszę. Wreszcie jakaś luka, Rainie. Nie wiemy, co naprawdę wydarzyło się w szkole i to jest dowód. – Chryste Panie, Shep. Nie na wszystkich łuskach można znaleźć odciski. Wiesz o tym. Mówię po raz ostatni, wracaj do domu. – Jedna łuska wytarta do czysta, Rainie! Mówię ci, ktoś jeszcze tam był. To jest dowód. Danny może być w to zamieszany. Dobra. Z tym się zgadzam. Przyniósł broń, może myślał, że pomaga przyjacielowi. Ale ktoś inny pociągnął za spust. Musisz iść tym tropem, Rainie. Musisz mi uwierzyć. – Nic z tych rzeczy. – Co to znaczy? Rainie spojrzała szeryfowi prosto w oczy. – Shep, najpierw przekazujesz mi dowództwo – powiedziała surowym głosem. – Nie dotarłeś jeszcze do szkoły, a już wiesz, że twój syn jest zaplątany w sprawę. Potem ta konfrontacja z Dannym. Zmuszasz mnie, żebym strzeliła. Udaje ci się zostawić na broni swoje odciski. Trzydzieści sekund później większość dowodów jest zniszczona. A ty robisz http://www.ekodesign.com.pl/media/ Wróciła do łóżka, jednak kiedy obudziła się po godzinie, nadal trzęsła się, udręczona okropnymi snami. To śledztwo wyprowadzało ją z równowagi. Nigdy by się tego nie spodziewała. Przerażało ją. Rozwścieczało. – Muszę coś zjeść – oznajmiła niespodziewanie, wstając od prymitywnego biurka i zbierając swoje rzeczy. Quincy podniósł wzrok znad notatek. Popatrzył na nią łagodnie. Bez marynarki, z podwiniętymi rękawami i poluzowanym purpurowym krawatem wyglądał bardziej przystępnie. Ale też cienie pod jego oczami stały się widoczniejsze. Najwyraźniej superagent nie sypiał zbyt wiele nawet przed przyjazdem do Bakersville. – Dają w tej mieścinie jakieś żarcie? – zapytał z udawanym zdziwieniem. – A myślałem, że lunch opuściliśmy z konieczności. – Lunche są dla mięczaków – wpadła w jego ton Rainie. – Chodź. Zabiorę cię do baru u

potrząsnął kędzierzawą głową. – W tej kuli jest wszystko, czego sobie zażyczę. Najzupełniejsza wolność, sława, bogactwo, szczęście! Po pierwsze, w tym okrąglaczku mieści się najostrożniej licząc sześćset tysięcy zołotników12 najcenniejszego na świecie metalu, a każdy zołotnik to miesiąc swobodnego życia. Po drugie, najważniejsze, dzięki półszalonemu konusowi mam taki projekt, taką ideę! Tylko ja ją ocenię i zrozumiem! Kiedy przepędzili mnie z uniwersytetu, myślałem już, że to koniec wszystkiego. Ale nie, oto ona, Sprawdź naprawdę nie uwierzysz. Wiara to dar Boży, nie każdemu dany, a bardzo mądrym dostaje się on dziesięć razy trudniej niż innym. No więc wychodzi na to, że od rozumu się odstręczyłeś, a wiary nie dostąpiłeś, stąd i cała twoja choroba umysłowa. Cóż... wiary ci dać nie mogę, nie w mojej to władzy. A na drogę do rozumu spróbuję cię zawrócić. Żeby znowu świat Boży mógł ci się między uszami zmieścić. Berdyczowski słuchał nieufnie wprawdzie, ale z nadzwyczajną uwagą. – Czytać jeszcze się nie oduczyłeś? No, to masz, poczytaj, co inna mądrala pisze, jeszcze mądrzejsza od ciebie. O trumnie poczytaj, o kuli, o Wasilisku na szczudłach. Władyka wyjął z rękawa list i podał rozmówcy. Ten wziął, przysunął się do lampy. Z początku czytał wolno, po cichu, pracowicie poruszając wargami. Przy trzeciej stronicy drgnął, zacisnął usta, zamrugał powiekami. Odwrócił stronę, zaczął czytać następną, nerwowo zwichrzył sobie włosy. Mitrofaniusz patrzył z nadzieją i też poruszał wargami – modlił się.