zadowoliła się śmiercią Jennifer. Jeśli już, to tylko spotęgowało jej obsesję na punkcie Ricka

prawdą. Nie chcesz uwierzyć, że jestem Jennifer. – Nie wierzę w duchy. – Zamknął schowek. – Nie, nie daję się nabrać oszustkom. – Dwanaście lat temu dałeś. W oddali szumiał ocean, potęgował jego niepokój. – Zaaranżowałam własną śmierć, RJ. Zostawiłam liścik, wszystko zorganizowałam. Moje życie się waliło, chciałam... Chciałam uciec. Bentz nie uwierzył, nie mógł. – Więc kto siedział za kierownicą? – zapytał. – Co za kobieta miała na palcach twoją biżuterię? Kogo znajdę w twojej trumnie? Co? Znalazłaś sobowtóra, kazałaś jej jechać twoim samochodem i spowodowałaś wypadek? – Pokręcił głową. – Kiepska historyjka. – Nie wierzył w ani jedno słowo z tej bajeczki. – Ale Jennifer to ja – powiedziała głosem tak bardzo podobnym do głosu jego byłej żony. – I mogę to udowodnić. – No to czekam. – Bentz pokręcił głową. – Niby jak? – Po raz pierwszy kochaliśmy się na plaży w Santa Monica. Nie poruszył się, chłonął jej słowa. – Dlatego tam skoczyłam z molo... myślałam, że zrozumiesz. Pewnie myślałeś, że chodziło o Jamesa... a mnie chodziło o nas. Wydawało się, że temperatura w samochodzie wzrosła o dobre dziesięć stopni. Nikt nie wiedział o ich pierwszym razie, na długo przed ślubem. http://www.eginekologwarszawa.net.pl inne problemy na głowie. – W sypialni jest pistolet. W szafie. – Wiem. – Wyjmij go i połóż przy łóżku. – Ależ Rick – sprzeciwiła się. Przesadzał. – Nie umiem strzelać. – To proste. Celujesz. Pociągasz za spust. – A najpierw ładuję i odbezpieczam. – Okłamałaś mnie – umiesz strzelać. – Ale... – Zrób to dla mnie. Póki nie wrócę, dobrze? – Czyli? – Niedługo – zapewnił z przekonaniem w głosie. – Dobrze. W porządku. Mamy dużo spraw do omówienia.

Teraz zaciskał palce na lasce. Nie idź tam, ostrzegał siebie. Zauważył, że kobieta jest boso. Jennifer zawsze chodziła boso po plaży. Świetnie, teraz już każda ciemnowłosa kobieta na bosaka jest Jennifer. Nie! Poprawił się. Nie myśl, że to sobowtór. A jednak zafascynowany szedł w tamtą stronę, ku morzu. Przyglądał się jej, szukał czegoś, co ją zdradzi, ale była zbyt daleko, a mgła za gęsta. Przyspieszył kroku. Jakby to Sprawdź – Sebastian Salazar? – zapytała Martinez. – Tak. – Mówił z silnym akcentem. – Chcemy porozmawiać z pańską żoną na temat jej samochodu. Sebastian skrzywił się, spojrzał na żonę i powiedział coś po hiszpańsku tak szybko, że Hayes niczego nie zrozumiał, ale miał nadzieję, że Martinez miała więcej szczęścia. – Możemy wejść do środka? – zapytała. Małżonkowie wymienili spojrzenia, Sebastian mruknął coś pod nosem po hiszpańsku i otworzył drzwi. – Proszę – powiedział, błyskając białymi zębami pod sumiastym wąsem. – Siadajcie. – Wskazał im krzesła. Yolanda została przy drzwiach. Wyjrzała ciekawie. – A wasz kolega? Hayes odwrócił się przez ramię i stłumił jęk. Bentz wysiadł, stał w kręgu światła przy