piskiem opon zahamowała niecałą przecznicę od rozległego parterowego budynku, ujrzała

przesłuchania. Dzieciak się boi. Kiedy jest się w szkole podstawowej, kto wydaje się najbardziej wszechwładny i wszechwiedzący? Logika jej wywodu była bez zarzutu. – Ale trzeba wziąć pod uwagę reakcję Vander Zandena. Wygląda, że autentycznie się załamał. Rainie przyznała mu rację. Po chwili rozbłysły jej oczy. – A jego żona? Quincy powoli odetchnął i patrzył, jak zapisuje kolejny punkt. Jej ruchy były gorączkowe, uparte. – Rainie, po co robisz tę listę? – Żeby się na kimś skoncentrować. To śledztwo się rozłazi. – Masz już podejrzanego w areszcie. Chyba możesz skoncentrować się na nim. – Tak, ale nie wiemy, czy to właściwa osoba. – Nie przekonały cię jego odciski na łuskach? – Ciebie nie przekonały. – Płacą mi za sceptycyzm. Rainie odłożyła długopis. Przez chwilę patrzyła mu prosto w oczy. Quincy’ego zaskoczyła kredowa bladość napiętej, zmizerowanej twarzy. Najwyraźniej oprócz snu młoda policjantka zrezygnowała też z jedzenia. To tylko kwestia czasu, kiedy się załamie. – W nocy był u mnie Shep – powiedziała nagle. http://www.efizjoterapeuta.com.pl popytać wśród rodziców. Niektórzy musieli kiedyś przejść jakieś przeszkolenie – reanimacja, podstawy weterynarii, pierwsza pomoc, wszystko jedno. Niech zajmą się dzieciakami. Walt ma pełne ręce roboty w szkole, a karetka z okręgu Cabot nie przyjedzie wcześniej, niż za jakieś dziesięć, piętnaście minut. – Postaram się. Tylko jak przekrzyczeć ten hałas? Rainie wskazała wóz patrolowy Shepa. – Na tylnym siedzeniu leży przenośny głośnik. Do roboty. Kiedy ruszy już punkt pierwszej pomocy, będę miała dla pana następne zadanie. Słucha mnie pan? Młody psycholog gorliwie pokiwał głową. Był blady, górna warga błyszczała mu od potu, ale najwyraźniej potrafił wziąć się w garść. – Widzi pan ten kotłujący się tłum na parkingu? Wszyscy muszą się cofnąć na drugą stronę ulicy. Niech pan powie nauczycielom, żeby zebrali i przeliczyli swoje klasy. Łatwiej będzie rodzicom odnaleźć dzieci. Ale wszyscy oprócz rannych, mają opuścić parking. Ze

federalny. – Podejrzany wygląda na jakieś czterdzieści lat – relacjonował policjant. – Siwiejące brązowe włosy, metr siedemdziesiąt siedem, metr osiemdziesiąt, niecałe dziewięćdziesiąt kilogramów. Ma na sobie długi trencz, więc może być uzbrojony. Według właściciela motelu nazywa się Dave Duncan i prawdopodobnie jest handlowcem podróżującym w interesach. Dodał też, że to spokojny człowiek. Nie pali, jeśli to się nam na coś przyda. – Wymownie Sprawdź – A powiedz, bracie, ile jest mniej więcej sążni od tego miejsca, gdzie widziano Wasiliska, do Wyspy Rubieżnej? I jak daleko w jezioro wchodzi mierzeja? I jeszcze: gdzie dokładnie cień się unosił – przy samej pustelni czy może jednak w pewnej odległości? Antipa popatrzył na ciekawską zakonnicę, zamrugał oczami, ale na pytania odpowiedział: – Od mierzei do Rubieżnej sążni z pół setki będzie. A co do Orędownika, to zanim na mnie padło, tylko z daleka go widziano, z naszego brzegu porządnie nie dało mu się przyjrzeć. Do mnie zaś Wasilisk bliziusieńko podszedł, ot – jak stąd do tego obrazka. I wskazał fotograficzny portret zawołżskiego gubernatora na przeciwległej ścianie, do której było jakieś piętnaście kroków. – To już nie „cień jakiś”, tylko akurat sam Orędownik Wasilisk?! – ryknął biskup na mnicha swoim gromowym głosem i za gęstą brodę garścią się chwycił, co było u niego znakiem narastającego rozdrażnienia. – Dobrze mówi Witalis! Wy, czerńcy, gorsi od przekupek z bazaru jesteście!