- Zajęło to wiele czasu, ale nareszcie rozpracowaliśmy cały gang

sobie to właśnie miejsce, bo było tanie. Nic dziwnego: kto dałby jakiś większy szmal za mieszkanie w takim chlewie? Ale z drugiej strony, mieli blisko do targu. A to było fajne. Upaliła się trawką już całkiem konkretnie, ale jeszcze nie na tyle, by zapomnieć o wątpliwych urokach miejscowego kibla. Oczywiście zamek był zepsuty Do klamki przywiązano sznurówkę, a do framugi na tej samej wysokości wbito gwóźdź. Żeby „zamknąć" drzwi, trzeba było po prostu zawiązać sznurówkę na gwoździu. Jakoś nie dodawało to Paige pewności siebie. Zawsze starała się jak najszybciej załatwić potrzebę. Cholera. Latarka została w pokoju. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby światła pogasły akurat w trakcie jej wizyty w kiblu, ale podobno takie rzeczy się tu zdarzały. A ona bała się ciemności, więc do tego jedynego ostrzeżenia podchodziła wyjątkowo poważnie. Próbowała się streszczać, ale procesu sikania nie da się przecież za bardzo przyspieszyć. A ona w dodatku jak zwykle czekała z wyjściem do ostatniej chwili, kiedy już prawie ją rozrywało. Przykucnięta w „pozycji zjazdowej" nad muszlą (nawet nie dopuszczała myśli, że mogłaby na tym czymś usiąść), sprawiała ulgę umęczonemu pęcherzowi. I jeszcze... jeszcze... jeszcze... Nogi zaczynały ją już http://www.ebadaniapsychologiczne.info.pl/media/ swoje nazwisko, pielęgniarka zapisała ją na dwunastą. Może przeszkodzi w ten sposób w lunchu, ale nie sądziła, by David miał coś przeciwko temu. Nie mogła przekazać mu tej wiadomości przez telefon. Chciała widzieć jego twarz, dzielić z nim emocje, tak jak dzielili się radością z urodzenia Justina. Mogła zadzwonić do domu Davida zamiast do gabinetu, ale wolała nie angażować Jenny ani dwojga ich dzieci. Chciała być z nim sam na sam, ten jeden, może ostatni raz. Miała w teczce wszystkie papiery Przygotowała je już wcześniej, zanim jeszcze tu przyjechała. Chciała mieć wszystko pod ręką. Wzięła głęboki oddech, a potem ruszyła w stronę portu lotniczego Charlotte. Oddała wynajęty samochód i złapała najbliższy lot do Chicago.

mówiła dalej - który najwyraźniej także interesował się tymi czterema, a nie mną. Kiedy odjechali, zastosował ze mną starą sztuczkę z uciśnięciem tętnicy szyjnej i straciłam przytomność... - Tego mi nie powiedziałaś - przerwał ostro Brian. - Nieważne. Widziałeś efekt. Zresztą, nie mam na co narzekać. Gdyby mnie ogłuszył, mogłabym mieć wstrząs mózgu, a tak... Sprawdź ona sama stała w tym słońcu dopiero od minuty, a już spływała potem. an43 133 Poszli wspólnie w pobliże domu Maksa i zameldowali się Baxterowi, który koordynował działania tak, by żaden skrawek terenu nie pozostał nieprzeszukany. Ludzie Baxtera, pewni siebie zawodowcy, dowodzili poszukiwaniami w poszczególnych sektorach. - Milla! - ukłonił się jej lekko Baxter, gdy się zbliżyli. - Cieszę się, że wasza grupa dotarła. Czekali tak długo z telefonem do nas, że dzieciak mógł odejść już spory kawałek od domu. Wcześniej Max podobno chciał iść do babci, ale matka nie zgodziła się, bo był chory. Chłopiec bardzo się zezłościł.