ni¿ z nada¿ania za moda. Łysiał, ale chyba nic sobie z tego nie

powtórzyła. - Jego tu nie ma, madre. Pamiętasz? - Vianca nerwowo zaciągnęła się papierosem, a potem wypuściła kłąb dymu. - Czasami wszystko jej się miesza. - Shelby, wyjdź! - wołał Ross, głośno waląc w drzwi. - Hej, czy ty i ja nie możemy być przyjaciółmi? - On jest pijany - stwierdziła Vianca i rzuciła podniesionym głosem: - Ja nie żartuję. Zadzwonię po policję, jak się stąd nie wyniesiesz, i to już! - Mowy nie ma. - Ross się roześmiał. Vianca zaklęła soczyście po hiszpańsku, a Shelby przyglądała się wnętrzu małego domu, jego schludnemu umeblowaniu i ołtarzykowi ku czci Ramóna. - Hej, co ty masz przeciwko mnie, Vianca? Ja tego nie zrobiłem, wiesz? Jestem wolnym człowiekiem. - Wolnym człowiekiem, który wkracza na teren prywatnej posiadłości! Och, na miłość Matki Boskiej! - Vianca podeszła do frontowych drzwi i otworzyła je. Przez siatkę Shelby zobaczyła prostacką, rozwścieczoną gębę mężczyzny, który kiedyś ją zgwałcił. - Odejdź, Ross. - Zrobiła krok do przodu. - Nie chcę cię widzieć. Ani dzisiaj, ani w ogóle. - A dlaczego nie? Wiesz, Shelby, czekałem na ciebie dziesięć lat. Shelby ogarnęły mdłości. Wzięła się jednak w garść i powiedziała spokojnym głosem: - Odejdź, i to natychmiast. Nigdy więcej nie naprzykrzaj się ani mnie, ani tym ludziom. - Tym ludziom. Myślisz, że to są twoi przyjaciele? - Zaśmiał się złośliwie. - To nie wiesz, że oni trzymają się razem? A ty, Vianca, masz się z czego tłumaczyć. Widziałem cię tamtej nocy, prawda? Owszem, byłem pijany i ukradłem wóz temu draniowi, ale ty też tam byłaś... - Zmrużył oczy, a Vianca zrobiła się biała jak ściana. - Dopiero teraz sobie przypomniałem. Byłaś w tym wozie. A niech mnie, czy to ty zabiłaś swojego starego? Czy nie tak było? http://www.e-szambabetonowe.net.pl/media/ - Gdzie... gdzie jest moje dziecko? - spytała. - W domu. Nie moglismy go tu przywiezc. Pediatra sie nie zgodził -odparła Eugenia, a jej spojrzenie nieco złagodniało. - Zobaczysz je, gdy tylko wrócisz do domu. - Kiedy? - Wkrótce, kochanie. Kiedy lekarz uzna, ¿e to mo¿liwe. Phil tak samo nie mo¿e sie doczekac twojego powrotu do domu jak ty. Znamy go od lat. Alex chciał to powiedziec ciepło, ale Marli wydało sie, ¿e dosłyszała w jego głosie fałsz, i zaczeła sie zastanawiac, czy on tylko próbuje ja uspokoic, czy te¿ nie chce powiedziec prawdy? W tej chwili wydał jej sie nie szczery. A mo¿e to ona wpada ju¿ w paranoje?

kilkudziesięciu podejrzanych i świadków. Wprawdzie Ramón odniósł duży sukces i wybijał się w latynoskiej społeczności, to jednak nie cieszył się powszechnym uznaniem. Ponoć był chorobliwie skąpy i miał bardzo wybuchowy temperament, przez co narobił sobie wielu wrogów. Mało kto odważyłby się wejść Ramónowi w drogę. Niektórzy biali w miasteczku uważali go za zarozumialca i nie mogli przeżyć tego, że Estevan wraz z rodziną całymi dniami pracuje i dużo zarabia, podczas gdy im, nie tak zaradnym, wiodło się mamie. Sukces Ramóna Estevana niejednego kłuł w oczy. Sprawdź tak fascynowały innych. Dla niej cały ten układ był równie ciekawy jak konkurs plucia tytoniem na odległość. Wcześniej tego dnia, kiedy jej ojciec pakował torbę z ubraniami na podróż do Dallas, powiedziała, że zostaje na noc u Lily, a Lily okłamała swoich wyjeżdżających za miasto rodziców, mówiąc, że ma zamiar nocować u Shelby. To był idealny plan. Lily mogła spędzić trochę czasu sam na sam z Toddem, a Shelby - spotkać się z Nevada. Uśmiechnęła się i zwolniła, wpatrzona w bliźniacze plamy świateł rzucanych przez reflektory samochodu. Widywała się z Nevada potajemnie od kilku miesięcy. Znała go od zawsze, ale była za młoda, żeby się przejmować słowami ojca, który kiedyś powiedział: „Ten piekielnik idzie do wojska, chwała Bogu. To dobra wieść dla tego miasta, ale zła dla Wuja Sama”. Wtedy w ogóle nie zaprzątała sobie głowy Nevada. Zawsze słyszała o wybrykach rozwydrzonego Smitha, „mieszańca i bękarta, cwaniaka nad cwaniakami”. Wkrótce Nevada opuścił miasto, a jej życie toczyło się normalnym trybem. Ale potem Nevada Smith wrócił i przyszedł czas, kiedy to ona zaczęła się buntować. Zobaczyła go pierwszy raz, 59 gdy pędziła do domu na złamanie karku, bo była spóźniona, a on kazał jej zjechać na pobocze. Z poważną, surową