zdobytej niezależności i serca.

- Tak, Bebe, myślę, że ona chce przejść - syknęła. - W przeciwieństwie do ciebie myje ręce po wyjściu z ubikacji. Bebe poczerwieniała, ale odsunęła się, a Gloria uśmiechnęła się do nowej. - To kwestia wychowania - wyjaśniła. - Naszej Bebe wydaje się, że o klasie człowieka świadczą wyłącznie pieniądze, ale, ma się rozumieć, jest w błędzie. Kilka dziewcząt wymieniło znaczące spojrzenia. Gloria dotknęła czułego miejsca Bebe. Rodzina Bebe, w przeciwieństwie do rodziny Glorii i wielu innych uczennic niepokalanek, od niedawna mieszkała w Nowym Orleanie. Charbonnetowie, nuworysze, nie mieli wstępu do elity. Pomimo to Bebe była bardzo popularna w szkole i przewodziła koleżankom. Gloria doskonale wiedziała, że mała Charbonnet, osóbka o dość wstrętnym charakterze, zdobyła sobie pozycję dzięki własnej bezczelności i przebojowości. Niewiele ją jednak obchodziło, że jej się narazi. - Pożałujesz, Gloria - oznajmiła Bebe z wściekłością i ruszyła ku drzwiom. Zatrzymała się jeszcze w progu. - Przekonasz się. - Już się boję - mruknęła Gloria. Po chwili w łazience zrobiło się pusto. Zostały tylko Gloria i nowa. Gloria wyciągnęła papierosy z torebki. - Nie musiałaś tego robić - zaczęła dziewczyna. Gloria wzruszyła ramionami, zapaliła papierosa i wypuściła kłąb dymu. - Ale zrobiłam. - Dziękuję. Ponownie wzruszyła ramionami. - Nie masz za co dziękować. Nie przyjaźnię się z tymi idiotkami. - Ale ja... - dziewczyna nie dokończyła. - Tak czy inaczej, dziękuję. Gloria przechyliła głowę i spojrzała uważnie na nową. - Co chciałaś powiedzieć? - Nic. To nie moja sprawa, nie chcę się wtrącać. http://www.e-rehabilitacja.com.pl - Napijesz się wina? Może to pomoże ci zasnąć - zaproponowała. - Dobrze. Postawiła torbę z komputerem przy schodach i poszła do kuchni. Każdy krok uświadamiał jej, jak jest ubrana. No cóż, Bryce widział mnie całkiem rozebraną, pomyślała, wyjmując z szafki wino. Bryce znalazł się obok, wyjął jej z ręki butelkę, żeby ją otworzyć. Klara zajęła się kieliszkami. Potem spojrzała na swojego pracodawcę, który w piżamie i popielatym szlafroku prezentował się bardzo pociągająco. Piżama rozchyliła się, obnażając pierś i umięśniony brzuch. Ręce Klary zadrżały na myśl, iż mogłaby go dotknąć. Czuła się teraz jak wówczas w Hongkongu, gdy po raz pierwszy zauważyła go na sali balowej. I wówczas, i teraz patrzyła na niego, jakby nie miał na sobie żadnego ubrania. Napełnił kieliszek winem. - Klaro - powiedział, a ona wróciła do rzeczywistości. - Nie miewam kłopotów ze snem - zauważyła, bowiem od lat wystarczało jej przespać się cztery godziny na dobę. - Zawsze panujesz nad sytuacją? - A ty poczuwasz się w tym zakresie do jakiejś winy? - zareplikowała. - Skądże. Jestem czysty jak łza. W tej chwili wspomniał Dianę i natychmiast wróciły wyrzuty sumienia. Wypił łyk wina, patrząc gdzieś w przestrzeń. Zapragnął, by alkohol odsunął złe myśli. Pamięć nie zachowała żadnych przyjemnych momentów z czasów małżeństwa. Nie minął rok od śmierci Diany, a on nie może sobie przypomnieć, co czuł, gdy jego żona się uśmiechała. Żeby oderwać się od wspomnień, spojrzał na Klarę.

- Konkretnego... - Przyjechałaś do Londynu, żeby wyjść za mnie? - Mama ci powiedziała? - Wspomniała. Czyj to był pomysł? - Rodzice uznali, że powinnam zostać twoją żoną. Odkąd pamiętam, takie snuli plany. Kiedy nas ostatnio odwiedziłeś, mama zabroniła mi nawet jeździć na Daisy, moim kucyku. Sprawdź słońca”. - Milordzie, co z moją pracą? - zniecierpliwiła się panna Gallant. Lucien wyciągnął rękę. Po chwili wahania podała mu papiery. - Póki moja kuzynka nie wyjdzie za mąż, będzie mieszkać wraz z matką pod moich dachem - zaczął, kartkując referencje, choć zupełnie go nie obchodziła ich treść. - Potrzebuję kogoś, kto się nią zajmie, bo bardzo brakuje jej ogłady. Do tej pory miała trzy guwernantki. Ostatnią zwolniłem wczoraj rano. - Biedna dziewczyna pewnie jest zdruzgotana. - Pierwszą damę do towarzystwa przyjąłem tydzień temu. Wątpię, czy zapamiętała ich nazwiska, jeśli w ogóle jest zdolna do przyswojenia czegokolwiek. Spojrzenie kobiety stało się czujniejsze. - Zatrudnił pan trzy guwernantki w ciągu siedmiu dni? - Tak. Piekielna strata czasu. Właśnie dlatego postanowiłem spróbować innej taktyki.