- Pamiętasz, jak lord Edward i ja ukradliśmy

- Znalazłeś czas dla tych dzieci. I nadal go znajdujesz. Rozmawiasz z nimi, a co ważniejsze, wysłuchujesz ich. Dajesz im odczuć, że są kochane. Że są ważne. Robisz to wszystko nie dlatego, bo musisz, ale dlatego, bo chcesz. Z własnej, niewymuszonej woli. Tak czujesz. Wiesz, że to jest im bardzo potrzebne. Pomyśl tylko, o ile to by się spotęgowało, gdybyś nie był ich wujkiem, ale ojcem. Pierce chyba przestał oddychać. - Rozumiem twoje obawy. Lękasz się, że jesteś zdolny do takich zachowań tylko przez jakiś czas - powiedziała cicho. - Na dłuższą metę nie dałbyś rady. Jednak według mnie rozwiązanie jest proste. Najważniejsze to umieć zachować równowagę. Doskonale ci to wychodzi z Benjaminem i Jeremiahem. I myślę, że bez trudu zrobisz to samo... gdy będziesz miał własną rodzinę. Po tych słowach zapadła cisza. http://www.doktor-na-zaraz.com.pl Dźwięk niskiego głosu sprawił, że po plecach Victorii przebiegł dreszcz, a na widok niesfornego kosmyka czarnych "włosów naszła ją ochota, żeby odgarnąć go z opalonego czoła. Gdy zmysłowe wargi wykrzywił lekki uśmiech, w głowie zakręciło się jej mocniej niż w czasie szalonego tańca. - Vixen, Lucy, pozwólcie, że przedstawię wam Sinclaira Graftona, markiza Althorpe - powiedział William. - Althorpe, lady Victoria Fontaine i panna Lucy Havers. Markiz przyjrzał się Vix badawczo, po czym ujął jej dłoń i złożył głęboki ukłon. Gdy w taki sam sposób przywitał się z Lucy, Victorię

wziąć za konia. - Objął Victorię ramieniem i przytulił. - Co zamierzasz z nim zrobić? - Masz w Althorpe stadninę? Uniósł brew. - Tak, ale nie puszczę go między klacze, żeby napłodził małych Starych Joe'ów. Sprawdź że nic się nie wydarzyło, ale były to tylko pozory. Wypowiadając głośno to, o czym, jak się jej zdawało, oboje myśleli, zerwała łączącą ich nić zaufania. Miała nadzieję, że pod wpływem szantażu Jack wreszcie wyzna swoje uczucia. Tymczasem wysyłał ją do Vermontu. Ale w końcu jej praca polegała na tym, by wyręczać go w niezliczonych sprawach , zarówno drobnych, jak i poważnych, służbowych i prywatnych. Nie mógł przecież wiedzieć, że wysyłając swą osobistą sekretarkę do Vermontu, wrzuca ją do jaskini lwa. Wiedziała, że będzie musiała zostawić Lucy w spokoju. Gdyby Darren dowiedział się o jej poczynaniach, chybaby ją zabił.