– Shep pewnie się cieszy, że ma dodatkową pomoc. – Spojrzał na Rainie znacząco.

Rainie zmarszczyła brwi. Nie rozpoznała tego głosu. - Kto mówi? - Wiesz, kto mówi. Chcę gadać z Pierce'em. Popatrzyła pytająco na Quincy'ego. Jeśli ten ktoś chciał rozmawiać z nim, nie mógł to być Carl Mitz ani jej dawno zaginiony ojciec. Tyle że niewiele osób mówiło o Quincym „Pierce". Więc kto...? Cholera! Poderwała się, zrzucając z siebie pościel. Wiedziała, kto dzwonił. - Skąd masz ten numer telefonu? - Oczywiście, z biura numerów. Podaj słuchawkę Pierce'owi. - Pierdol się, skurwielu! Nie zrobię niczego, czego byś chciał! - Cudownie dziecinne postępowanie. Podaj słuchawkę Pierce'owi. - Jak dzwonisz na mój numer, to masz gadać ze mną! Jeśli masz coś do powiedzenia, to gadaj albo odłożę słuchawkę! - zakończyła piskliwym głosem. Quincy chwycił słuchawkę. Już chciała z nim walczyć, ale spostrzegła jego lodowate spojrzenie. Przyłożył słuchawkę do ucha. - Halo - powiedział spokojnie. - Kto mówi? - Jak to? Oczywiście, Pierce Quincy. Chcesz zobaczyć moje prawo jazdy? A może próbkę mojego pisma? - Zaburzenia urojeniowe, mania wielkości - odparł Quincy. Mężczyzna zaśmiał się. http://www.dobryneurochirurg.pl Potężne szarpnięcie pozbawiło go oddechu, ale po chwili udało mu się złapać powietrze i już było dobrze. Samochód znieruchomiał. On znieruchomiał. Nic mu się nie stało. Odpiął pas gołymi dłońmi. Wiedział, że nie musi się przejmować odciskami palców. Nie przejmował się również czasem. Wiejska droga wczesnym rankiem. Ktoś będzie tędy przejeżdżał dopiero za dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści minut. Przyjrzał się swojej pięknej Mandy, sexy Mandy. Jej serce nadał biło, chociaż ledwie ledwie. Brakowało jej górnej części głowy. Jej ciało walczyło ostatkiem sił. Nie miała żadnych szans. 10 Po osiemnastu miesiącach planowania wreszcie był zadowolony. Amanda Jane Quincy zmarła przerażona, zdruzgotana i ze złamanym sercem.

karonu oraz przy butelce bordo, zadała mu pytanie, które od dawna ją dręczyło. - Czy to boli? - Spojrzała na jego bok. Nie musiała mówić więcej, ż zrozumiał. Tristan po chwili skinął. - Nie tak jak wcześniej. Ale na razie nie mogę robić podskoków z rzucaniem rąk w bok. Sprawdź Trzecia butelka szampana. Pełna. Jeszcze jedna za stare czasy. Jeszcze jedna na drogę. Kochanek wziął jej twarz w dłonie. Muskał policzki kciukami. - Mandy... - wyszeptał czule. - Dołek na plecach... Nie mogła już odpowiedzieć. Krztusiła się własnymi łzami. - Zaczekaj, kotku - powiedział nagle. - Mam pomysł. Jechali samochodem. Musiała się naprawdę skoncentrować, bo wąska droga wiła się jak wąż. Było ciemno i bardzo dziwnie, bo najpierw myślała, a jej ciało reagowało dopiero po dłuższej chwili. On siedział obok na miejscu pasażera. Chciał się upewnić, że Mandy bezpiecznie dojedzie do domu. Potem miał wziąć taksówkę. Może jednak powinna jechać taksówką? Może nie po- 8