230

życia: obowiązki i odpowiedzialność. - A miłość? - zapytała cicho. -Hm... - Zamyślił się. - Nie demonstrujemy uczuć. Trzymamy je na wodzy. To dotyczy także miłości. Nasze relacje rodzinne są bardzo formalne. - Mówisz tak, jakbyś wolał, by było inaczej. - Właśnie dlatego zgodziłem się na małżeństwo z Parker. Widziałem jej rodzinę. Właśnie takiej chciałem dla moich dzieci i dla mnie. Takiej jak rodzina Parker. I jak twoja. - Parker i ja wychowałyśmy się w krańcowo różnych środowiskach. - Jednak obie doznałyście miłości ze strony waszych rodziców. Shey wyciągnęła rękę i dotknęła jego dłoni. Przez chwilę siedzieli w milczeniu. W zgodnym milczeniu. W końcu Shey przerwała ciszę: - Powiem ci, że moja mama do końca życia tęskniła za tatą. Oddałaby wszystko, by być z nim. Chciałam jej jakoś pomóc, dać jej coś, pokazać świat. Niestety, nie zdążyłam. - Shey, przecież ona to wszystko widziała w tobie. Ty przypominałaś jej męża, w tobie widziała nadzieję na lepsze http://www.dobrabudowa.net.pl/media/ Flic uśmiechnęła się chytrze. - Zobaczysz. Patrz i ucz się! 121 To Chloe zapukała w piątek nad ranem do sypialni matki i Matthew. Najpierw delikatnie, potem bardziej zdecydowanie, wreszcie uchyliła drzwi. W pokoju było jeszcze ciemno. - Mamo? Mamusiu, śpisz? - Co się stało, Chloe? - Karolina natychmiast oprzytomniała. Matthew zapalił lampkę po swojej stronie. - O co chodzi, kochanie? - Flic jest chora. - Już idę. - Karolina wstała i sięgnęła po szlafrok. - Może i ja pójdę? - zaproponował Matthew.

liliowe gałązki bzu, dopasowany kolorystycznie do całego wystroju. Był to uroczy pokój, bijący w oczy niewinną kobiecością. Matthew poczuł lekkie mdłości. - Flic, mam ci tylko jedno do powiedzenia. - Co takiego, Matthew? - spytała z wystudiowanym spokojem. - Może o tym nie wiesz, ale grzebanie w cudzej korespondencji Sprawdź potrzebował czasu na przetrawienie jej słów. - Może jestem w błędzie - ciągnęła - ale zdawało mi się, że chciałbyś stąd uciec, wrócić do Berlina czy Nowego Jorku? Słowo „uciec" wisiało w powietrzu. 169 - Nie wiem - odparł. - Prawdę rzekłszy, nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. - Naprawdę? - W głosie Sylwii dźwięczało zdumienie. - Ja na twoim miejscu na pewno bym to zrobiła. - Nie potępiała go, po prostu się dziwiła. - Po tym wszystkim, co tu znosiłeś, jeszcze przed śmiercią Karo... - Nie bardzo chce mi się w to wierzyć. Ty miałabyś rozważać ucieczkę? Niemożliwe, Sylwio, jesteś na to za twarda.