zjednoczyc sie z nim w gorzko-słodkiej harmonii dwóch ciał.

uda sie wymknac na korytarz i szybko przekrasc sie do pokoju Jamesa. Dr¿acymi palcami poskładała dokumenty, zamkneła szuflady, a potem drzwi na korytarz. Alex wchodził na ostatni stopien. Usłyszała charakterystyczne skrzypniecie. Bezszelestnie wygładziła siedzenie krzesła, a potem wsuneła je pod biurko. Zgasiła swiatło i jednym susem wskoczyła do siłowni. Przymkneła drzwi, zostawiajac tylko szpare. Czekała, 395 spocona ze strachu, z mocno bijacym sercem. Kroki Aleksa zbli¿ały sie nieubłaganie. Nagle ucichły i Marla domysliła sie, ¿e Alex stoi za drzwiami apartamentu. Bo¿e, nie pozwól, ¿eby mnie tu znalazł. Alex ruszył dalej, w strone gabinetu. Po chwili rozległ sie zgrzyt klucza w zamku. Marla cofneła sie jeszcze i weszła do garderoby. Wstrzymujac oddech, czekała, a¿ otworzy pokój, w którym stał komputer. - Sukinsyn... - mruczał Alex pod nosem. Przera¿enie podniosło Marli włosy na karku. - Co, u licha! Skad ten wygaszacz ekranu... Kto tu był? http://www.dobra-protetyka.com.pl/media/ kręgosłup, bolała szyja, a głowa wprost pękała. Frustracja szybko stawała się jej nieodłączną towarzyszką. No i jeszcze Nevada. Jego obraz pojawiał się i znikał w jej umyśle, nękał ją jak natrętny owad, który nie chce odlecieć. Najgorsze było to, że wciąż ją pociągał swym pierwotnym, teksańskim typem urody. Raz po raz powtarzała sobie, że niedługo będzie musiała się ustatkować, że latek przybywa, że potrzebuje odpowiedzialnego mężczyzny, co to będzie pracował od dziewiątej do piątej albo i dłużej, jakiegoś biznesmena o ładnym uśmiechu i twardym charakterze, który będzie chciał dzieci, rodziny, domku na przedmieściach Seattle... ale z pewnością nie ubogiego kowboja na bakier z prawem. Tyle że kiedyś byli kochankami, mieli dziecko... no i był niewiarygodnie seksowny. Przestań, warknęła do siebie, wyciągając nogi na otomanę. Miała zadanie do wykonania. Nie mogła pozwolić, żeby ktoś jej w tym przeszkodził. Nie pozwoli na to nikomu, nawet diabelnie pociągającemu ojcu Elizabeth. Problem polegał na tym, że mimo upływu dwóch dni od chwili, gdy otrzymała kopertę, nie posunęła się ani o krok w poszukiwaniach córki. Weź się w garść, bo to musi potrwać, powiedziała do swojego bladego odbicia w oknie sypialni. Nie mogła jednak pozbyć się uczucia, że czas ucieka. Już przegapiła dziewięć lat życia swojej córki,

swojego mał¿enstwa z Aleksem. Oto ona, w eleganckim kabriolecie, z Aleksem u boku. A tu na tropikalnej pla¿y, opalona, ze szklanka w dłoni. I z rakieta tenisowa na korcie, a tu z Cissy... i tym me¿czyzna, o którym teraz wiedziała, ¿e jest jej ojcem. Trzymał mała na kolanach, bez usmiechu patrzac w obiektyw. Nie podobał jej sie. Nie lubiła go. Teraz ju¿ miała Sprawdź Z chodnika unosił się nagrzany kurz, utrudniał widoczność i Shelby miała wrażenie, że asfalt zaraz się roztopi. 6 Jezu, ależ tu było gorąco. Zapomniała o tym. Po czole spływał jej pot, a gorące powietrze zdawało się napierać na jej bawełnianą bluzkę. Skóra pod spódniczką khaki była wilgotna. Mogła zamknąć ten cholerny dach, zasunąć okna i włączyć klimatyzację, ale nie chciała tego robić. Pragnęła zachować Bad Luck w pamięci jako beznadziejne miejsce. Miasteczko zawdzięczało swoją nazwę, bardzo zresztą odpowiednią, jakiemuś dawnemu poszukiwaczowi nafty. Rozwijało się powoli i niewielu jego obywateli dobrze prosperowało - najbardziej spośród nich wybił się jej ojciec. Gdy tylko otrzepała buty z kurzu Bad Luck, powzięła mocne postanowienie, że jej noga nigdy więcej tu nie postanie. Ale wróciła. I nie zamierzała przepraszać za to, że żyje. Jechała pewnie skąpanymi w słońcu bocznymi uliczkami. Skręciła przy motelu z cementowych bloków - który reklamował się niskimi cenami, klimatyzacją i telewizją kablową - a potem minęła rodzinny sklep spożywczy,