- Chyba powinienem sie po¿egnac.

- Nick! - krzykneła Kylie, szalejac z bólu i przera¿enia. Odnalazła go, a potem zaraz straciła, kiedy odkrył, kim ona jest naprawde. A teraz Nick nie ¿yje. Zamordowany. Zastrzelony. Przez nia. - Dlaczego go zabiłes? - spytała, czujac, jak cos w 450 niej umiera. Nie, nie mo¿e stracic Nicka. Nie teraz, kiedy go zdobyła, nie teraz, kiedy wie w koncu, kim jest. - Był zbedny. - Zbedny? - wyszeptała w osłupieniu, sciskajac w ramionach dziecko.-Nikt nie... - Zamknij sie, dziwko - warknał tym samym strasznym głosem, który słyszała kiedys w swojej sypialni. - Ju¿ i tak po nim. Teraz my sie zabawimy. Ty i ja. Spodoba ci sie to, skarbie. - Przesunał lufa rewolweru po jej policzku. Marla wyciagneła reke, ale Monty błyskawicznie przyło¿ył lufe do główki Jamesa. - Ho, ho, ho. Nie chcesz chyba, ¿eby mózg tego małego zapaskudził winde, prawda? Kylie omal nie zwymiotowała. Dr¿ała na całym ciele, nogi sie pod nia uginały. Oblał ja zimny pot. - Jestes szalony - wyjakała. http://www.dobra-ortopedia.net.pl/media/ przeforsować swoje stanowisko. - I nie może mi pan powiedzieć tego przez telefon? - Nie. - Niech pan posłucha, sędzio. Cały ten cyrk spod znaku płaszcza i szpady jakoś do mnie nie przemawia. Proszę po prostu powiedzieć to, co ma pan do powiedzenia. - Zrobię to. O dziesiątej. Na linii coś szczęknęło i połączenie zostało przerwane. Nevada odwiesił słuchawkę i spojrzał na zegarek. Jeszcze dwie godziny do randki z diabłem. - Muszę z tobą porozmawiać. - Przez telefon głos Vianki brzmiał stanowczo. Chociaż Shep był w biurze, poczuł, jak czerwienieją jego uszy, i wyobrażał sobie, że wszyscy dookoła ją słyszą. Rozejrzał się nerwowo po niegdyś zielonych ścianach pomieszczenia. Kiedyś była to otwarta przestrzeń zawalona biurkami, lecz teraz urządzono tu boksy z przenośnych i teoretycznie dźwiękoszczelnych ścianek. - Chodzi o... to ma związek z morderstwem mojego ojca - powiedziała Vianca. Shep wyczuł wahanie w jej głosie.

Jakby była jedną z tych idiotek, które zupełnie tracą rozum, kiedy całuje je Pan Ideał albo, jak w tym przypadku, Pan Nic Dobrego. Włożyła koszulkę, a potem naciągnęła szorty. Była wściekła na siebie. Dwa pęki kluczy wypadły jej z kieszeni, lekko pobrzękując. Podniosła je i wepchnęła do kieszeni. Nevada obserwował ją podejrzliwie. - Nie chciałabym ich zgubić i w końcu znaleźć się w tarapatach - rzuciła z udawaną swobodą. - Shelby... - Znowu wyciągnął do niej rękę, ale ona się cofnęła. Sprawdź siły. - Dobrze, prosze puscic. - Zanotował cos w karcie. - A jesli chodzi o pamiec, wszystko wróci. Miała pani wstrzas mózgu i była w spiaczce przez dłu¿szy czas. Dla mózgu to szok. - Usmiechnał sie szeroko. - Ale wszystko powinno sie pani przypomniec. - Kiedy? - spytała goraczkowo. Tak bardzo chciała usłyszec, ¿e wszystko bedzie w porzadku. - Tego, niestety, nie umiem przewidziec. - Doktor Robertson zmarszczył brwi i potrzasnał głowa. Jesli to nie nastapi szybko, pomyslała, strace rozum - a w ka¿dym razie to, co jeszcze z niego zostało. - ¯ałuje, ale nie umiem odpowiedziec na to pytanie. - Ja równie¿.