ufam. To tylko kwestia bezpieczenstwa.

wzieła go na rece i przytuliła. - Ju¿ dobrze - powiedziała odruchowo, kołyszac go przez chwile. Potem zaczeła go przewijac. Rozpieła pi¿amke, wciagneła w nozdrza delikatny, słodki zapach niemowlecia. Małe nó¿ki zawziecie kopały powietrze. James utkwił w niej spojrzenie swoich błekitnych oczu i Marla poczuła, jak wszystko w niej topnieje. - Jestes małym, słodkim diabełkiem i wiesz o tym, prawda? - Niemowlak zamachał piastkami i 161 usmiechnał sie szeroko. - Och, tak, złamiesz niejedno niewiescie serce. - Skonczyła go przewijac, kiedy do pokoju weszła Fiona z butelka. - Ja to zrobie - powiedziała Marla. Niania wzieła sie za porzadki, a Marla usiadła w bujanym fotelu i cicho nucac, zaczeła karmic Jamesa. Mały ssał chciwie, przerywajac tylko, by na nia spojrzec. - Wiem, wiem, patrzysz na mnie i masz nadzieje, ¿e zostałes adoptowany, co? - Mrugneła do niego. Kiedy skonczył, odstawiła prawie pusta butelke na stolik, podniosła małego i uło¿yła go sobie na piersi, czekajac, a¿ mu sie odbije. http://www.dobra-ortopedia.com.pl idoli... niektóre z ich twarzy wydały jej sie znajome, ale nie mogła sobie przypomniec ¿adnego nazwiska. Kolejnym pomieszczeniem na pietrze był pokój goscinny. Marla szukała jakiegos sladu obecnosci Nicka, ale oczywiscie niczego nie znalazła. Pokój był urzadzony dokładnie tak samo, jak jej sypialnia. Obrazy o kolorystyce pasujacej do dywanu, idealnie dobrane zasłony i tapety, dyskretna elegancja i tchnienie luksusu - wszystko to wydawało sie zbyt perfekcyjne. Sztuczne. Fałszywe. Marla nie wiedziała, dlaczego tak to odbiera, ale czuła, ¿e jej ¿ycie i ten dom sa jedna wielka mistyfikacja. - A gdzie spi Fiona? - spytała, idac za Carmen korytarzem.

Oswietlone drapacze chmur jasniały na tle nieba. Marla rozpoznała w oddali piramide Transamerica i historyczna dzielnice Jackson Square. Widziała je przedtem zapewne setki razy. I jeszcze cos... jakis przebłysk... Nagle zobaczyła siebie 245 przy biurku, w wielkim budynku ze stali i szkła. Monitor Sprawdź dziecku... - Wzruszyła ramionami. - Teraz i tak ju¿ nic z tego... - Znowu zaczeła płakac. - Dlaczego... dlaczego uwa¿acie, ¿e ktos ja zabił? Ta kobieta, która prowadziła samochód, czy ona specjalnie spowodowała wypadek? Tata chce ja pozwac do sadu. To... to ¿ona Alexandra, prawda? - Sadzimy, ¿e ktos spowodował wypadek, stajac na drodze - powiedział Walt. Nick zauwa¿ył, ¿e dziewczyna mówiła o Aleksie, u¿ywajac jego imienia, jakby sie dobrze znali. O co w tym wszystkim chodzi? - Kto to mógł byc? - Nie wiemy - przyznał Nick, choc lista podejrzanych znacznie sie skróciła, a na jej czele znajdował sie teraz jego brat. Na sama mysl o tym zrobiło mu sie zimno. Mo¿e w tej