zamiast tego znowu prawie zasneła. - Marla jest wyczerpana, potrzebuje spokoju i odpoczynku, wiec Phil przepisał jej leki przeciwbólowe i łagodny srodek uspokajajacy, ¿eby jak najszybciej doszła do siebie. - Ale... 269 - Cicho, dajmy jej spac. - Alex wyprowadził matke z pokoju, ale Marla usłyszała jeszcze, jak mówił: - Rozmawiałem z Philem. To normalna reakcja, ale powiedział, ¿e zmieni lek przeciwbólowy na cos, co nie bedzie powodowało takiej sennosci. Była to krzepiaca mysl, ale Marli było ju¿ wszystko jedno. Wszystko przestało ja interesowac, nawet Cissy, która zobaczyła kiedys, gdy odemkneła na chwile powieki. Dziewczynka stała przy łó¿ku, zatroskana, zagryzajac dolna warge. - Mamo, ale ty wyzdrowiejesz, prawda? - Tak - powiedziała Marla, z wysiłkiem obracajac jakby spuchnietym jezykiem. - Wszystko... bedzie... dobrze... - http://www.deskaelewacyjna.net.pl - Dwa lata temu. - Zgarbiła się. - Wiem, że robimy to dopiero od tygodnia, ale miałam nadzieję, że niedługo uda nam się... - Bała się, że wzruszenie odbierze jej mowę, i walczyła z rozpaczą. Nie może się poddać. Musi być silna. Dla Elizabeth. - Znajdziemy ją. - Jego głos brzmiał tak pewnie. Objął ją swoimi mocnymi ramionami i popychał do tyłu, aż znowu położyła się z nim na łóżku i wtuliła głowę w jego ramię. - To może trochę potrwać, ale znajdziemy ją - obiecał i pocałował jej włosy. Dlaczego czuła się tak dobrze w tej malutkiej chatce, z mężczyzną, którego przysięgła sobie unikać przez resztę życia, a który teraz ją przytulał? - Gdzieś tu mamy sojusznika... albo przynajmniej osobę, która chce, żebyśmy wiedzieli, że Elizabeth żyje. - Ale kto to taki? I dlaczego nie powie mi, nam, wprost, gdzie ona jest? - Dobre pytanie. - Zmarszczył brwi i intuicja podpowiadała jej, że myśli to, co ona: że cały ten scenariusz może być podłym żartem, że ktoś, jakiś nieznany wróg, może przysłał jej ten list po to, by się teraz śmiać z ich złudnych nadziei i udręki, a cały czas wie, że nigdy nie znajdą swojej córki. Zdjęcie Elizabeth mogło być zwykłym fotomontażem - ot, fotografia innej dziewczynki z nałożoną i komputerowo przetworzoną twarzą Shelby. Ludzie
chciał się przyznać, ale sprawiał wrażenie tak zadowolonego i pełnego satysfakcji, że każdy by się zorientował, co zaszło. - I wtedy się pobiliście. - Tak. - To było kilka tygodni przed tym, jak zabito Ramóna Estevana? - Mniej więcej. - Nie odrywał od niej wzroku i musiała mu zadać dręczące ją pytanie. Sprawdź 118 Powoli się uspokoiła i kiedy w końcu przestała szlochać, znalazła w sobie odwagę, by zapytać: - Skąd wiedziałeś? - O McCallumie? - zapytał, prawie nie poruszając wargami. - Od Badgera Collinsa. Patrzyła załzawionymi oczami na jego zaciętą twarz, zaciśnięte usta, poruszające się nozdrza - wyglądał tak, jakby wyczuł jakiś brzydki zapach. - McCallum nie potrafił trzymać języka za zębami. Pochwalił się Collinsowi, a ten powiedział o wszystkim mnie. Czuła obrzydzenie. Było gorzej, niż myślała. O jej odrażającej tajemnicy, którą kiedyś wyznała tylko ojcu, i to pod presją, szeptało się w zaułkach, barach i ławach kościelnych Bad Luck - prawdopodobnie aż po Coopersville, Austin i San Antonio. Sędzia w końcu zaczął podejrzewać, że jej depresję wywołuje nie tylko lęk przed szkołą i ciążą. Któregoś wieczoru była tak zdesperowana, że wyznała mu wszystko, błagając, żeby nikomu nie wyjawił jej sekretu, nie chcąc, żeby ktokolwiek inny dowiedział się o jej wstydzie. Ojciec, który tak dbał o swoją reputację, stał przy jej łóżku z poszarzałą twarzą i próbował ją pocieszyć, lecz nie był w stanie zrobić niczego: pogładził ją