- Mieszka niedaleko - ciągnęła niewzruszenie. - Powiem mu, że jesteś moim krewnym, nie będzie o nic pytał. Mamy wiele wspólnych tajemnic. Ufam mu całkowicie, dam głowę, że nikomu nie powie słowa.

- Pracowałam w ambasadzie - odrzekła, uznając, iż nie jest to kłamstwo, a jedynie niecała prawda. - Czy teraz ja mogę coś powiedzieć? - spytała. Bryce skinął głową. - To, co miedzy nami zaszło, było jednorazowe. Przypadek jeden na milion sprawił, że cię znowu spotkałam. Zostawmy sprawy takimi jakimi są, dobrze, szefie? - To moja mała cię potrzebuje, nie ja. - Dzięki za wyjaśnienie. Już wyobrażałam sobie przyjęcie weselne - dorzuciła z chłodnym sarkazmem. - Po co się sprzeczać? Gdybym chciała od ciebie czegoś więcej po tym, co przeżyliśmy w Hongkongu, mogłabym cię odszukać. Udany seks nie oznacza jeszcze, że się chce z kimś spędzić życie. Wyraziłam się jasno? Rysy Bryce'a stwardniały, ale przytaknął. Klara uznała, że nie należy więcej wracać do przeszłości, która z teraźniejszością nie powinna mieć nic wspólnego. Wiedziała, że nie może ufać własnym uczuciom, bo już raz się na sobie zawiodła i zapłaciła za to wysoką cenę. Nie miała zamiaru wtajemniczać Bryce'a Ashlanda w swoje sprawy, nie chciała narażać na niebezpieczeństwo ani jego, ani jego córeczki. - Zaniosę twoje rzeczy do pokoju, a samochód odprowadzę do garażu. - Bryce zmienił temat. Klara podała mu kluczyki zadowolona, że w wypożyczonym wozie nie zostawiła niczego, co zdradziłoby jej właściwą tożsamość. - Będę z Karoliną - powiedziała i ruszyła w stronę wejścia do domu. - Dokąd idziesz? - Słońce jest dla małej zbyt ostre. Bryce pomyślał, iż otacza ją jakaś niewidzialna warstwa ochronna, przez którą nie potrafił się przebić. Postanowił, że będzie ją uważnie obserwował przez najbliższe dni. Świadomość, iż Klara będzie spala tak blisko, przejęła go dreszczem. - Mam dużo do zrobienia - zawołał. - W domu pracuję w bibliotece. - Świetnie. Ale pewnie będziesz chciał się przebrać. Rzucił okiem na siebie i jęknął na widok resztek jedzenia przyklejonych do ubrania. Pomachał Karolinie, która była najwyraźniej zadowolona z nowej opiekunki. Uznał, że warto zrobić wszystko, by dziewczynka zawsze tak się uśmiechała. Nie mógł zaprzeczyć, iż pragnął kolejnej szalonej nocy z Klarą. Nie wiedział, jak z nią wytrzyma pod jednym dachem. Klara wykąpała dziecko, wytarta i posmarowała oliwką. Gdy przebierała je, niemal zasypiało. Kiedy usiadła na bujanym fotelu i przytuliła Karolinę do piersi, poczuła, że jej także opadają powieki. Od dawna nie czuła się tak spokojnie i bezpiecznie. Pomyślała o swoich braciach i ich dzieciach. Od lat nie widziała bratanków. Teraz musieli już chodzić do szkoły. Potem powędrowała myślą ku siostrze. Cassie skończyła chyba college i zapewne robiła coś, co nie miało nic wspólnego z jej ekonomicznym wykształceniem. Klara bardzo za nimi tęskniła, choć starała się o tym nie myśleć. Dawne uczucia nie powinny przeszkadzać w karierze. Przypomniała sobie Marka i wszystkie problemy z nim związane, a potem wróciła myślą ku Bryce'owi. Spojrzała na jego córeczkę, podniosła się i położyła ją do łóżeczka. Mała na chwilę otworzyła oczka i spojrzała na nią z taką ufnością, że Klara przysięgła sobie, iż nigdy nie narazi jej na żadne niebezpieczeństwo. Uznała, że to, co robi teraz, jest dużo ważniejsze niż praca dla CIA. Pomyślała, że Karolina wiele straciła wraz ze śmiercią matki. Bryce musi zastąpić jej oboje rodziców. Klara bardzo za tęskniła za własnymi rodzicami. Nawet nie była na ich pogrzebie, bo sprawy służbowe zatrzymały ją gdzieś w Azji. Przez lata straciła kontakt z rodziną. Skoro ojciec i matka odeszli, zdecydowała dla dobra kariery nie podtrzymywać więzi z braćmi ani z siostrą. Teraz jednak odczuła silną tęsknotę za domem. Spojrzała na dziecko w łóżeczku i pomyślała, że to pierwsza istota, która naprawdę jej potrzebuje. Bryce stał w drzwiach i przyglądał się im obu. Próbował nie koncentrować się na urodzie Klary, gdy ta z czułością kołysała do snu jego córeczkę. Przez moment pomyślał o zmarłej żonie. Czy Diana zaaprobowałaby taką nianię? Pewnie nie, gdyby wiedziała, że spędził z nią noc. Nigdy jej o tym nie powiedział. Rozmawiali tylko o tym, co on uznał za konieczne. To rodziło dodatkowe problemy, bo Diana była niezwykle zaborcza. Pragnęła, by porzucił pracę w tajnych służbach i całkowicie poświęcił się rodzinie. Ich małżeństwo trwało miesiąc, gdy się na to zdecydował, choć jego decyzja wcale nie poprawiła sytuacji. Teraz wszystkie myśli poświęcał córeczce. http://www.deska-elewacyjna.net.pl Sytuację komplikowała obecność Bryce'a, która sprawiała, iż jej ciało reagowało w sposób, nad którym nie umiała zapanować. Starała się pamiętać o tym, jak bardzo zranił ją Mark, powtarzając sobie, iż nie należy myśleć o kolejnym związku i to z byłym agentem tajnych służb. Robiła wszystko, żeby Bryce nie odgadł, jak na nią działa jego dotknięcie. Nie wiedziała, czy długo zdoła się opierać własnym pragnieniom. Ciągle miała świadomość, że mężczyzna jej marzeń sypia w nieodległym pokoju. Jeśli kilka godzin spędzonych z nim w Hongkongu tak wryło się jej w pamięć, jaka byłaby cała wspólna noc? Odepchnęła kuszące myśli i zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna odejść, nim któreś z nich poczuje się skrzywdzone. Rozumiała, iż Bryce postanowił jej unikać, lecz to nie było dobre wyjście. Ciągle byli blisko siebie. Postanowiła skontaktować się ze swoim przełożonym w CIA i sprawdzić, czy Mark został już schwytany. Musiała wiedzieć, czy ma się dalej ukrywać, czy wyjechać stąd, by złożyć właściwe zeznania i podjąć kolejną misję. Poszła do swojego pokoju z myślą, iż skoro Karolina tak łatwo się do niej przystosowała, zaakceptuje w podobny sposób każdą inną obcą osobę. Wyciągnęła laptopa i wpisała właściwy kod, by uruchomić satelitarne połączenie telefoniczne. Zrobiła to tak, żeby nikt nie natrafił na jej ślad, co mogłoby narazić na niebezpieczeństwo Bryce'a i jego dziecko. Łączyła się z Katherine Davenport przez cztery różne kraje. - Musisz mnie kimś zastąpić - powiedziała, gdy tylko usłyszała głos przyjaciółki. - Co się stało? - Nie mogę im tego robić. - Kochanie, musisz mi powiedzieć coś więcej. - To on, Kat. - Kto? O kim mówisz? - Hongkong - rzuciła Klara. - Dobry Boże! Tajemniczy mężczyzna, o którym niczego nie chciałaś mi powiedzieć, tylko się uśmiechałaś? - Tak.

Kiedy drzwi się zamknęły, spojrzał na Rose. - A gdybym ci powiedział, że jestem zakochany w kimś innym? Niebieskie oczy się rozszerzyły. - A jesteś? W kim? - W Alexandrze Gallant. Na ładnej twarzy dziewczyny odmalowało się kolejno niedowierzanie, konsternacja i, Sprawdź Zaśmiała się znowu, wniebowzięta; szczęśliwa i spokojna. Jeszcze chwila. Musi się jeszcze pożegnać. Wyciągnęła dłoń i położyła ją na dłoni Glorii. Pragnęła, by gest ten trwał w nieskończoność, lecz wiedziała, że musi odejść. Gloria poruszyła się, przez jej twarz przemknął uśmiech, ale nie obudziła się. Kocham cię. Bądź szczęśliwa. Noc dobiegła końca, rozpoczął się nowy dzień. Wpadające przez okno światło wypełniało pokój oślepiającym blaskiem. Ptaki wzywały słodko i nieustępliwie. Jeszcze nie. Musi pożegnać się z Santosem. Odnalazła go, sama nie wiedząc jak. Wystarczyło, że pomyślała o nim, i już była przy nim. Jakie to niezwykłe, pomyślała. Za życia nie znosiła pożegnań. Przeważnie oznaczały, że coś się kończy, zamyka, odchodzi bezpowrotnie. To pożegnanie wypełnione było słodyczą obietnicy, wiecznym zawsze. Nie płacz. Nie smuć się. Tak jest dobrze. Tak jest bardzo dobrze. Najlepiej. Puściła jego dłoń i spojrzała w Światłość. Pozwoliła, by ptaki uniosły ją ze sobą.