poświęci im czas i uwagę. Ty doskonale się w tym sprawdzisz.

- Albo dużo. Gospodarz odchylił się na oparcie fotela i potrząsnął głową. - Dziwne. Nigdy nie podejrzewałbym Marleya, ale kiedy wspomniałeś o swoich wątpliwościach co do niego, różne drobiazgi zaczęły się układać w pewną całość. - W poniedziałek idę do sędziego. Jeśli sprawa pomyślnie się zakończy, będę miał wobec ciebie wielki dług, Astinie. - Twój brat był moim najdroższym przyjacielem, Sin. Nic mi nie jesteś winien. Młody Althorpe był tak wdzięczny za nowy dowód, że całkiem zapomniał o dokumencie, po który przyszedł. Po jego wyjściu Kingsfeld nalał sobie brandy. Do aresztowania Marleya zostały tylko dwa dni, a potem nareszcie spokój. W sobotę czekało go jeszcze przyjęcie w Grafton House. Zapowiadał się miły weekend. - Próbował odwrócić moją uwagę. - Sinclair chodził http://www.chorobynerek.com.pl/media/ na liście. - Dalej pan Langfitt pisze, że... - znowu zajrzała do słownika. - Pisze, że Nos nie był w stanie powtórzyć... nie, skopiować zapachu twoich kwiatów. - Hura! - Pierce wyrzucił pięść w powietrze. Amy popatrzyła zdziwiona, a po chwili sama zaczęła się śmiać. Najwyraźniej to była bardzo dobra wiadomość. - Widzisz, chodzi o to, że tego stworzonego przeze mnie zapachu nie da się uzyskać przez wymieszanie innych, już znanych - tłumaczył Pierce. - Gdyby tak było, moja praca poszłaby

do picia coś mocniejszego niż poncz. Na twarzy gospodyni odmalowała się konsternacja. - Hollins, kamerdyner, pana obsłuży. Mój mąż jest dzisiaj nieobecny, ale ma w gabinecie spory zapas alkoholu. - W takim razie pozwolą panie, że się oddalę. Lady Sprawdź z podnieceniem, podtykając mu dzbanek pod nos. Lucy szła za nim wolniej. Miała pewien plan. Była już zmęczona wyczekiwaniem na kolejny cios, wiedziała jednak, że Sebastianowi nie spodoba się to, co wymyśliła. – Będziemy smażyć racuchy – oznajmił J.T. Sebastian patrzył na Lucy, jakby wyczuwał, że coś zaprząta jej myśli. – Racuchy, tak? – powtórzył. – Tak – potwierdziła. – Zaniosę trochę Barbarze. Chcę jej zrobić niespodziankę. Miała rację. Sebastian nie był zadowolony z tego pomysłu. – J.T., w twoich jagodach są łodyżki. Weź je do kuchni i oczyść. Muszę porozmawiać z twoją mamą.