Zwrócono mapę.

Uśmiechnęła się promiennie na widok syna. Mokre włosy opadały mu niedbale na jedno oko, a pognieciona koszulka wychodziła miejscami ze spodni. Tańczył wokół niej, rozsiewając dookoła zapach chloru. W jego szarozielonych oczach błyszczały iskierki podniecenia. - Mamo, czy możemy pójść na hamburgera do Morgan-- tiego? Umieram z głodu! Willow zawahała się przez chwilę. Nienawidziła jedzenia w barach szybkiej obsługi, ale nie chciała rozczarować syna. Jamie tak rzadko o cokolwiek prosił. - Dobrze, ale to wyjątkowa sytuacja. Bar Morgantiego znajdował się zaraz za rogiem, przy skrzyżowaniu Piątej Alei i ulicy Fir. Jamie nie był w stanie dłużej kryć podniecenia. -.. Ty też zjesz hamburgera, mamo? - Nie, ale mam ochotę na lody z polewą karmelową. - Ja zamówię! R S Willow uśmiechnęła się, widząc, jak syn przyjmuje na siebie rolę głowy rodziny. Wyciągnął rękę po pieniądze. http://www.chatkapuchatka.edu.pl/media/ Ŝadnemu męŜczyźnie. Ale jest juŜ za późno. Gdy piszę te słowa, czuję Ŝar miłości, jakim promieniuje znajdujący się na moich piersiach wisiorek. Brad Webster odebrał mi serce, a ja miotam się między miłością a poczuciem obowiązku. ROZDZIAŁ PIERWSZY - Jesteś mi potrzebna, Alli. Alison Lind zaparło dech w piersi. Uniosła głowę znad pliku dokumentów i napotkała wzrok Marka Hartmana, sadząc zresztą, Ŝe musiała się chyba przesłyszeć. Serce jej drgnęło, bo jego oczy wyraŜały coś więcej niŜ słowa, jakie wypowiedział. Jego ciemna karnacja, regularne rysy twarzy, sposób bycia - wszystko to sprawiało, Ŝe, jak uznała, był bardzo sexy. Dobrze zbudowany, muskularny, wysoki, o głosie lekko zachrypniętym... Serce jej zaczęło mocniej bić. Nabrała powietrza w płuca i wytrzymując jego spojrzenie, zapytała niepewnym głosem:

- Sądząc po twoich oczach, to coś nietypowego. - Bardzo. Ale pochłonie masę czasu. I wymaga inwestycji. - Nie potrzebujesz może wspólnika? Zaśmiała się. Zaczynała czuć sympatię dla swojego rozmówcy. - Wierz mi, to nie dla ciebie. Ale ja jestem związana z tym miejscem równie mocno, jak z St. Charles. - Widząc zdziwienie w jego oczach, dodała: - Posiadłość rodzinna, ze strony mojej matki. - Ach, tak. Sprawdź sprawę, Willow, że wolisz wracać wieczorami do domu, ale doktor Galbraith szuka niani, która z mmi zamieszka. Jako rekompensatę oferuje niezwykle wysoką pensję. - Czy poznałaś dzieci? - Słodkie, kochane istoty. W tej samej chwili zadzwonił telefon. - Przepraszam - wymamrotała pani Trent i podniosła słuchawkę. Przez chwilę słuchała w milczeniu, po czym westchnęła i powiedziała: - Tak, Doro, zaraz tam będę. R S Odłożyła słuchawkę i podsunęła Willow umowę do podpisania. - Bardzo mi przykro, że cię w ten sposób popędzam. - Wstała. - Ale muszę zamknąć biuro i jechać do domu. Dzwoniła