- Nie pasuje mi, prawda? - Zachichotała nerwowo i zdjęła go pospiesznie. - Chodźmy

Gloria poczuła suchość w ustach. - Jeśli masz na myśli Santosa, to owszem, widziałam. Prowadzi tę sprawę. - Słyszałam. Wiem, że jest policjantem. - Hope wymówiła to słowo tonem, który nie pozostawiał wątpliwości, iż bycie gliną utożsamia się w jej pojęciu z wpadnięciem do kloaki. Glorii krew uderzyła do głowy. - Podobno bardzo dobrym detektywem. Jednym z najlepszych w Nowym Orleanie. Cieszę się, że to on prowadzi sprawę. - Zerknęła na zegarek. - Jeśli to już wszystko, pozwolisz, że wrócę do pracy. - Oczywiście. Masz swoje sprawy. - Hope zatrzymała się jeszcze przy drzwiach. - Byłabym zapomniała. Wydaję małą kolację w sobotę, w Sali Renesansowej, o ósmej. Może przyprowadziłabyś tego miłego chirurga plastycznego, z którym się spotykasz? Jak on ma na imię? - William. - Gloria pokręciła głową. - Jaką małą kolację, mamo? - Ledwie na dwadzieścia osób. O nic nie musisz się martwić. Wszystko już ustaliłam z kierownikiem restauracji i szefem kuchni. Ty tylko musisz przyjść. I zapłacić. - Rozmawiałyśmy już na ten temat, mamo. Nie możesz proponować ludziom pokoi za darmo, urządzać przyjęć. Hotelu na to nie stać. - Robię, na co mam ochotę, Glorio Aleksandro - odparła spokojnie Hope. - To mój hotel. - Nie rozumiesz. Jeśli dalej będziesz... - Rozumiem bardzo dobrze. Powiedz, co nam po hotelu, skoro nie możemy mieć z niego żadnej przyjemności? - Hotel to biznes, ma nam zapewnić utrzymanie. To także... - No co? - Hope przerwała jej w pół zdania. - Nasza spuścizna? To chciałaś powiedzieć? Część rodzinnej tradycji? Daj spokój, dziecko. Bez tych drobnych dodatków byłby tylko ciężarem. - Ciężarem? - powtórzyła Gloria. - Po co go w takim razie ratowałaś? Po co wydawałaś te swoje rodzinne pieniądze? - Bo ojciec chciał sprzedać nasze aktywa, żeby spłacić dług. Zamierzał obciążyć hipotekę domu, pozbyć się samochodu, letniej rezydencji, mojej biżuterii, obrazów... Niedopuszczalna rzecz! Ludzie zaczęliby gadać, wyśmiewać się z nas za naszymi plecami. Nie mogłam na to pozwolić, chyba się zgodzisz. Gloria z trudem znosiła te słowa. Ojciec kochał hotel, przekazał jej tę miłość, nauczył ją o niego dbać i pilnować jego dobra, poświęcać się dla ratowania rodzinnej tradycji. A matka? Traktowała St. Charles tak... instrumentalnie. - A co będzie teraz, mamo? - zapytała. - Co będzie, jeśli teraz zaczną gadać? Przecież może tak się zdarzyć. Hope spojrzała na Glorię lodowatym, pełnym determinacji wzrokiem. http://www.cel-szczecin.pl jestem zmuszona wyznać, niektórzy członkowie mojej własnej rodziny. - Z pewnością nie - zaprotestowała Alexandra i napiła się herbaty, żeby dać na chwilę odpocząć mięśniom policzków. - Ależ tak. Kiedy James zginął w ostatnim roku wojny, wysłaliśmy Lucienowi kondolencje, a ja nawet zaproponowałam, że w czasie żałobnego czuwania będę pełnić obowiązki gospodyni Balfour House. - Jakie to wielkoduszne. Próbowała wyobrazić sobie Fionę Delacroix w roli pani starej londyńskiej rezydencji w czasie oficjalnej żałoby. Już widziała te metry czarnej krepy spowijającej cały dom. Panie Delacroix miały wyraźną skłonność do przesady w ubiorze. - Tak, była to z mojej strony wspaniałomyślna propozycja, zważywszy na to, że nienawidzę podróżować. A czy pani wie, jak brzmiała odpowiedź Luciena? Przysłał mi list. Znam go na pamięć. Chyba nigdy nie zapomnę jego okrucieństwa. - Pani Delacroix poprawiła

piętnaście nazwisk i wszystkie panny spełniają pańskie wymagania. - Świetnie. Co najmniej dwie z nich przyjdą jutro do Howardów. - Milordzie, jeśli rzeczywiście zamierza się pan ożenić... - Od razu skreśl Charlotte Bradshaw - przerwał mu bezceremonialnie. - Jej brat ma skłonność do hazardu. Nie zamierzam później spłacać jego długów. Niech pan przejrzy jeszcze raz całą listę. Im mniej rodzinnych koneksji, tym lepiej. Sprawdź pieczęć. - Napisał do ciebie? - spytała podejrzliwie. - Wspomniał, że poinformuje pannę Grenville, ale nie sądziła, że naprawdę to zrobi. W czasie tamtej rozmowy co innego zaprzątało im myśli. - Musiałam przeczytać go dwa razy, zanim uwierzyłam, że autorem jest earl Kilcairn Abbey. Znam jego reputację. Alexandrą wstrząsnął dreszcz. - „Panno Grenville” - zaczęła czytać na głos. - „Jak zapewne pani się orientuje, Alexandra Gallant była ostatnio zatrudniona w moim domu. Wiem, że teraz przyjęła stanowisko w Akademii, i nie mam prawa kwestionować pani wyboru, ale jestem przeciwny jej wyjazdowi.” - Odebrał staranne wykształcenie, prawda? - skomentowała Emma, gdy przyjaciółka umilkła, żeby zaczerpnąć oddechu.