- Nieźle - skomentował.

- Dwie godziny - powiedziała. - Nie jedna. - I tak jadę do domu. - Koniec przerwy - przyznała. - Rainie... - Nie pozwolę, żeby cokolwiek jej się przytrafiło - wtrąciła po cichu. - Masz na to moje słowo. Skinął. Uświadomił sobie, że również Rainie podejrzewa, że Montgomery nie nadaje się na samotnego zabójcę. Powiedz coś. Zrób coś. Ucz się na błędach! - Uważaj na siebie - mruknął na koniec. - Ja się nie pcham w paszczę lwa. - Rainie wskazała głową taksówkę, która akurat wyjechała zza rogu. Quincy machnął ręką. Zanim zdążył się przygotować, taksówkarz już wysiadł i brał jego bagaż. - Zadzwonię - oznajmił. - Do mnie, nie tutaj. Tak na wszelki wypadek. - Zgoda. - Taksówkarz otworzył drzwi. Niecierpliwie spoglądał na Quincy'ego. Ale ten wciąż patrzył na Rainie. Teraz już wiedział, co powinien 231 powiedzieć, ale uświadomił sobie, że nie jest w stanie wydusić z siebie ani słowa. Bał się, że to, co powie, może zabrzmieć jak pożegnanie. Jak pożegnanie http://www.cars-blogi.com.pl – Chwila odpoczynku, Charlie. – Ja pierdolę, pani władzo, jechałem za szybko? – Charlie wyglądał szałowo w czarnej skórzanej kurtce i obcisłych dżinsach. Najwyraźniej nie traktował Rainie poważnie. Posłał jej cwaniacki uśmiech, aż musiała się pohamować, żeby nie trzasnąć gówniarza w gębę. Potrzebowała więcej snu. Ostatnio była, nawet jak na siebie, zbyt nerwowa. Wzrok Charliego minął policjantkę i zatrzymał się na Quincym, który właśnie wysiadał z wozu. – Kim jest ten koleś? – Nie twoja sprawa. – Nowy partner? Trzeba było go uprzedzić, jakie tu są zwyczaje. Boże, w tych stronach zabija się za jedwabne krawaty. Rainie zignorowała te popisy. – Czyj to motor, Charlie?

192 - Chyba musimy jeszcze raz sprawdzić Sancheza - wtrąciła Kimberly. - Dzwonił przecież do taty. Poza tym sposób, w jaki potraktował swojego kuzyna Richiego Millosa dowodzi, że lubi się mścić. Jest też wątek Montgo¬ mery'ego. Albert pracował nad tą sprawą i może żywić do ojca nienawiść. - Fakt, że telefon od Sancheza odebrałem osobiście, to zwykły przypadek Sprawdź drzwi, kiedy zagrożone jest jego życie? Kto więc to zrobił? Kto miał na to wystarczająco dużo czasu? Nie uczniowie. Nie nauczyciele. Pozostawała tylko jedna możliwość. Zamek puścił. Cunningham wydał okrzyk triumfu i zanim Rainie zdążyła go powstrzymać, zniknął w ciemnym pomieszczeniu. A po chwili przeraźliwy krzyk zmroził jej krew w żyłach. – O Jezu! Tu jest jakiś dzieciak! Walt i Emery zareagowali błyskawicznie, ale Rainie zagrodziła im drogę. – Sama sprawdzę – oznajmiła. – Boże, Walt, ty już zrobiłeś swoje. Wsunęła się do schowka i zamrugała gwałtownie, żeby oczy przyzwyczaiły się do mroku. W kącie Cunningham pochylał się nad dziewczynką która leżała zwinięta w kłębek. Widać było tylko złociste włosy. Dziecko podniosło głowę. Rainie natychmiast je poznała. – Becky O’Grady! Kochanie, dobrze się czujesz? Dała Waltowi i Emery’emu znak ręką, żeby weszli, schowała broń do kabury i padła na