- Wiem.

– No właśnie – podchwycił Quincy i z aprobatą skinął głową. Rainie uświadomiła sobie, że odwzajemnia jego uśmiech. Agent specjalny miał niebieskie oczy, które kiedy się uśmiechał, nabierały blasku i ciepła – urzekające oczy Paula Newmana. – Nadal brzmi to dla mnie jak psychologiczny bełkot – upierał się Sanders. – Te dzieciaki są mordercami. Koniec, kropka. Najlepiej zamknąć je i wyrzucić klucz. – Bez względu na wiek? – zapytał łagodnie Quincy. Wciąż patrzył na Rainie. Po chwili oboje zmieszani wlepili wzrok w sałatkę. – Pewnie – powiedział Sanders. – Jeśli kogoś stać na taki czyn, powinno go być też stać na poniesienie kary. Quincy wzruszył ramionami. Najwyraźniej miał na ten temat inne zdanie. Nadział na widelec następny kęs i zaskoczył Rainie i Sandersa swoją odpowiedzią. – Może. Bóg jeden wie, że niemało już widziałem. – Zamyślił się na chwilę. – Niektóre dzieci są niebezpieczne – powiedział w końcu z większym przekonaniem. – Niektórym prawdopodobnie nie można pomóc, nie mówiąc już o zrozumieniu ich. Ale nie wszyscy są tacy. A nasz system prawny opiera się na zasadzie, że lepiej puścić wolno setkę winnych niż ukarać jednego niewinnego. Jest więc dla mnie jasne, że powinniśmy próbować rozpoznać tych, dla których istnieje szansa resocjalizacji. A nie wrzucić wszystkich do tego samego worka i po prostu pozbyć się problemu. – Czy naprawdę można pomóc dziecku, które popełniło morderstwo? – ożywiła się Rainie. http://www.budujemy.info.pl/media/ - W remika - odparła Mary. - Świetnie. Remik. O której zaczęło się przyjęcie? - Nie nazwałabym tego przyjęciem - odpowiedziała natychmiast Mary. - Piliśmy napoje bezalkoholowe. Panu Quincy'emu powiedziałam, że to była coca-cola. - Rozumiem. Gra w karty, popijanie coli. O której państwo zaczęli? - O dziewiątej, może o dziesiątej. Sue nadal jest kelnerką, a wtedy miała wieczorną zmianę. - Zaczęli państwo tak późno, chociaż był środek tygodnia? - Sue i Mandy były kelnerkami, a Tommy barmanem. Nie musieli przychodzić do pracy wcześniej niż w południe. A ja... Jeśli chodzi o mnie, godziny nie mają już znaczenia. Rainie pomyślała, że wyczuła nutkę goryczy. Między Kopciuszkiem

kiedy Rainie widziała ich ostatnio, nie zauważyła nawet cienia czułości. Odniosła wrażenie, że osiągnęli ten etap, kiedy żyje się razem, ale osobno. Może uznali, że tak będzie lepiej – dla Becky. Rainie zatrzymała się u podnóża schodów. Próbowała podjąć decyzję, czy od razu jechać, czy przez resztę słonecznego popołudnia pospacerować po mieście, kiedy usłyszała za sobą czyjś głos. Sprawdź guwernantką. Rainie ściągnęła ramiona, wyprostowała głowę i ruszyła do wejścia. - Kim pani jest? - spytała surowo ubraną kobietę. - Proszę raczej powiedzieć, kim jest pani. - Przedstawiłam się przed kamerą, a poza tym spytałam pierwsza. 92 Kobieta uśmiechnęła się, ale wyszedł z tego co najwyżej grymas. - Możliwe, kochanie, ale moja tożsamość jest znaczniejsza niż twoja. -Rzeczywiście emblemat FBI był na pewno cięższy niż legitymacja prywatnego detektywa. Rainie skrzywiła się i zaczęła się zastanawiać, co się dzieje. - Przyjechałam spotkać się z Quincym - powiedziała. - Dlaczego?