jestem lepszy niż inni.

Rainie otworzyła oczy. Na twarzy poczuła powiew wiatru od strony okna. Nie miały czasu na czekanie. Muszą za wszelką cenę uniemożliwić mu zbudowanie bomby. Nie mogą pozwolić, żeby wysadził pół hotelu tylko po to, żeby zrobić na złość Quincy'emu. Popatrzyła na Kimberly, starając się przyciągnąć jej wzrok. Potrzebowały jakiegoś planu. Może Kimberly skłoniłaby profesora do tego, żeby zaczął mówić. Może udałoby się odwrócić jego uwagę. Gdyby skoncentrował się na wymianie banałów ze swoją byłą studentką, Rainie mogłaby zacząć przesuwać się w stronę swojego glocka. Jeden metr. To niedużo. Prawda? Niestety, Kimberly stała ze spuszczoną głową i chyba nie nadawała się do walki. W końcu nic dziwnego. Była taka młoda. I w takim strasznym stresie. - Obwiniałam ojca - szepnęła Kimberly, może sama do siebie, a może do doktora Andrewsa. - Przez cały czas obwiniałam ojca, a w rzeczywistości to ja zdradziłam moją rodzinę. - Nagle inna myśl wpadła jej do głowy. - O Boże! Sprawa Sancheza! Czytałam akta wiele razy, szukając jakiegoś wątku. Oczywiście! Praca badawcza doktora Andrewsa w San Quentin. - Spróbowała odwrócić się do profesora i spojrzeć mu prosto w twarz. - Pan znał Sancheza! To pan jest tym wątkiem! Jak mogłam tego nie zauważyć! Niech http://www.bol-plecow.info.pl/media/ innych samochodów dość miejsca na wąskiej uliczce. Trzy większe ciemne sedany stały skupione nieopodal wozów policyjnych. To musieli być federalni. Za dużo wodzów, za mało Indian - pomyślała Rainie, zastanawiając się nad samopoczuciem Quincy'ego. Zaparkowała jedną przecznicę wcześniej. Dalej poszła pieszo. Niebo akurat zaczęło się rozjaśniać, nadchodził świt. Wysokie, wąskie miejskie domy stały jeden obok drugiego i chociaż nosiły znamiona dyskretnego bogactwa, praktycznie nie różniły się od zwykłych kamienic. Pół tuzina sąsiadów stało w jedwabnych szlafrokach w drzwiach swoich domów i uważnie przyglądało się przechodzącej Rainie. Wyglądali na wystraszonych. W pobliżu stało się coś strasznego i żadne pieniądze nie były w stanie oddzielić ich od tego. Rainie dotarła do domu Bethie, który ozdobiony był mnóstwem żółtej taśmy policyjnej. Ogrodzonego terenu pilnował młody policjant, który popijał

Jeszcze nie. W końcu dzisiaj był pogrzeb. A potem. Był bardzo bystry. Niedługo Lorraine Conner przekona się o tym. Lorraine Conner, Pierce Quincy, Shep O’Grady i mała Becky. Popatrz, zwrócił się w myślach do ojca, to jest dopiero zabawa. 22 Sprawdź - Prowadzisz prywatne śledztwa? - Czasami. Mam kontakt z paroma obrońcami. To oni namówili mnie do zrobienia licencji. Teraz mogę częściej dla nich pracować: sprawdzam świadków, robię rekonstrukcje miejsc zbrodni, analizuję raporty policyjne. Sporo czasu spędzam przy biurku, ale to lepsze niż sprawy o zdradę małżeńską. - To brzmi ciekawie. - Jest raczej nudno! - zaśmiała się Rainie. - Godzinami tkwię podłączona do Sądowej Sieci Informacyjnej stanu Oregon. Pewnego ekscytującego dnia być może uzyskam dostęp do bazy policyjnej i będę mogła sprawdzać historie różnych przestępstw. Trzeba się przy tym nieźle napracować, ale można całkiem zapomnieć o działaniu adrenaliny. - Ja też czytam wiele raportów - powiedział Quincy tonem nieprzyjmu¬ jącym krytyki.