Dlaczego?

Podchodzę do lustra i wznoszę toast, pozdrawiam postać w zwierciadle. Jest piękna. Wysoka. Szczupła. Jeszcze nie widać oznak upływu czasu. Ciemne włosy opadają na ramiona miękką falą. Jej uśmiech jest zaraźliwy, a oczy to oczy kobiety, która wie, czego chce. I zawsze to dostaje. – Za nowy początek – mówię, dotykając kieliszkiem szklanej tafli i słucham cichego brzęku szkła o szkło. – Ty i ja... Długo na to czekałyśmy. – Owszem. Ale już nie – odpowiada i znacząco unosi brwi. Przeszywa mnie dreszcz na myśl, że my... że ja wkrótce zobaczę owoce mojej pracy. Okno jest otwarte. Czuję nadciągający wieczór, na niebie wschodzi blady strzęp księżyca. – Na zdrowie – mówi mi odbicie. Oczy kobiety w lustrze błyszczą psotnie, gdy unosi kieliszek. – Za nasz sukces. – Za sukces – odpowiadam z uśmiechem, który odwzajemnia. – Uda się nam. – I pijemy, jednocześnie, czujemy, jak chłodny płyn spływa do gardła. I myślimy o Ricku Bentzu. Przystojny na swój niechlujny sposób. Silny, umięśniony. O kwadratowej szczęce i oczach, które przejrzą wszelkie kłamstwa. Jest bystry i chłodny, zazwyczaj starannie skrywa uczucia. Ale i on ma piętę achillesową. Która okaże się jego upadkiem. – Brawo – mówię od lustra. Bo wiem, że już wkrótce ten skurczybyk dostanie to, na co zasłużył. http://www.autyzmpomoc.org.pl wjechali w wąski zaułek kilka sekund później. Chudy dziennikarz ze stacji telewizyjnej zauważył ich i wyczuł, że coś się święci, bo rozpoznał policjantów z Los Angeles poza okręgiem ich jurysdykcji. Patrząc, jak młody reporter na próżno usiłuje wydobyć coś z Hayesa, Bentz nawet się nie uśmiechnął. Był zbyt zmęczony. Potem przewieziono go na posterunek w Torrance, gdzie przez trzy godziny czekał i odpowiadał na pytania. Porucznik wyjaśnił, że muszą go sprawdzić, upewnić się, że na pewno pracuje w policji w Nowym Orleanie, że ma pozwolenie na broń. Choć odnoszono się do niego z szacunkiem i profesjonalnie, Bentz był zły, że znalazł się w pozycji podejrzanego. Kilka godzin później porucznik oznajmił, że jest wolny. Najwyższy czas, pomyślał Bentz, odebrał broń, podpisał dokumenty. Kiedy usiadł za kierownicą, a Hayes zajął fotel pasażera, minęła druga nad ranem. – Bardzo proszę, zrób mi przyjemność i opowiedz wszystko jeszcze raz – poprosił Hayes, ściągając Bentza na ziemię. Mknęli autostradą w ciemności. Bentz uchylił okno, do wozu

Obudzi sąsiadów! Zrobi, co tylko się da! Myśli wirowały jej w głowie, urwane wizje rodziców w domu; jeszcze nie wiedzą, że już nigdy jej nie zobaczą, i babcia w Santa Barbarą, i jeszcze Kurt, jej niby chłopak... Oczy uciekły jej pod czaszkę, płuca daremnie domagały się tlenu, wola życia uciekała z bezwładnego ciała. Ręce i nogi były ciężkie jak z ołowiu. Marzyła tylko o jednym – hauście powietrza. Nie mogła już walczyć, nie zdołała zachować przytomności. Sprawdź piękna jak matka. I o wiele bardziej utalentowana. Poruszała się w rytm muzyki, jej skóra koloru kawy z mlekiem lśniła w świetle reflektorów. Wyprostowane włosy spływały na plecy równą falą, wielkie piwne oczy wydawały się za duże w tej słodkiej twarzyczce. Była wysoka i szczupła jak rodzice, pierwsze krągłości dodawały jej wdzięku, choć dołeczki w policzkach ciągle jeszcze były bardziej słodkie niż seksowne. Taką przynajmniej miał nadzieję. Zaczęła od przejmującej wersji Unbreak My Heart, która zatrzęsła filarami małego kościółka, a na zakończenie zaśpiewała pogodną piosenką Whitney Houston How Will I Knowl Hayes zerwał się na równe nogi i bił brawo jak szalony. Po ukłonach i krótkim podziękowaniu nauczycielki Hayes podbiegł do sceny z bukietem, który kupił w supermarkecie pod drodze, i wręczył go córce. Jej zachwyt i chłodne zaskoczenie Delilah powiedziały mu wszystko. – Wspaniale, kochanie! Byłaś cudowna! Niech się schowa Mariah Carey.