rozmowa?

Zuzanna przyjrzała się jej i powoli wstała. - Dokąd idziesz? - W głosie dziewczynki zabrzmiała znowu panika. - Przygotować ci coś ciepłego do picia, żebyś się mogła odprężyć, może nawet zasnąć. - Umilkła na chwilę. - Chyba nie masz nic przeciwko temu? Bo gdybyś wolała jeszcze się nie kłaść i trochę dłużej pogadać, to proszę bardzo. Decyzja należy do ciebie. Chloe zaprzeczyła ruchem głowy. Pomysł z relaksem i snem bardzo przypadł jej do gustu. A jeszcze bardziej okazja do podjęcia własnych decyzji. Tylko nie za dużo na raz... jeszcze nie. - Owszem, poproszę o coś ciepłego. Dziękuję. Zuzanna przyniosła napój, dopilnowała, by Chloe się położyła, po czym wpadła na Flic, wychodzącą z pokoju Imogen. Wyjaśniła jej, że dziewczynka jest wyczerpana, odczuwa skutki choroby Sylwii, więc zaniosła jej kubek kakao. Teraz już wszystko w porządku i mała zasypia. - I bardzo dobrze - zgodziła się Flic. - Jeśli chcesz do niej zajrzeć, to zaraz, bo za chwilę zaśnie. - Niech śpi. - Flic nie zdradzała szczególnego zainteresowania. - Nie chcę, żebyś potem mówiła, że się rządzę. http://www.auto-miarka.net.pl/media/ Słońce z trudem przebijało się przez wiszące nad wodą chmury i nie prażyło zbyt silnie. Na pewno się nie spieką. Było ciepło i parno. Wymarzona pogoda na popołudniową drzemkę. Sama też chętnie by się zdrzemnęła, wtuliwszy się w księcia. Tanner tak przyjemnie pachnie. Świeżością, czystością... naprawdę z trudem opierała się pokusie. Stop. Nie ma nawet mowy. To ostatnia rzecz, na jaką mogłaby sobie pozwolić. Nie dość, że facet jest nieźle zakręcony, to jeszcze uważa się za narzeczonego jej najlepszej przyjaciółki. - Zrobiło się późno - odezwała się, szturchając go w bok. - Pora wracać.

Imo znów spała. Obudziła się na chwilę, kiedy siostra weszła do pokoju, poruszyła się niespokojnie, wymamrotała coś i zasnęła znowu. Tak jest lepiej, uznała Flic. Nie zdołałaby dać sobie rady z kolejnymi wybuchami histerii siostry - przynajmniej w tej chwili... nie, nie tylko w tej chwili, może nawet nigdy. Była na to zbyt wyczerpana, zbyt Sprawdź - To twój pierścionek zaręczynowy i symbol naszego związku. Bez słowa sięgnęła po pierścionek, ale Lorenzo potrząsnął głową, ujął jej dłoń i własnoręcznie wsunął pierścionek na jej palec. Do oczu Jodie napłynęły łzy. Łzy, które uświadomiły jej, jak głęboko jest w nim zakochana. Dojazd do domu rodziców Johna nie trwał długo. W ogrodzie rozstawiono duży namiot, a na przylegającym do domu polu już stało kilka rzędów zaparkowanych samochodów. Przy wejściu powitał ich młody kuzyn Johna, który poznał Jodie, przez chwilę wpatrywał się w nią głupawo, a potem się zarumienił. - Chyba powinniśmy najpierw odszukać rodziców Johna - powiedziała do Lorenza. - Chyba tak - zgodził się. - Co tam masz? - zaciekawiła się na widok małej paczuszki w jego dłoniach. - Ręcznie wykonane czekoladki dla gospodyni - odpowiedział i dodał: - Mam też dwanaście butelek wina dla gospodarza. Jodie rzuciła mu zagadkowe spojrzenie, sięgnęła do torebki i wyciągnęła niemal identycznie zapakowaną paczuszkę. Roześmiała się, po raz pierwszy swobodnie i naturalnie, odkąd przybyli do Anglii. - Jodie! Lucy mówiła, że spotkała cię dziś w mieście! Na widok matki Johna uśmiech Jodie przygasł. Instynktownie przysunęła się bliżej Lorenza. Sheila obrzuciła ich oboje ostrym, taksującym spojrzeniem. Jodie dumnie uniosła podbródek i spojrzała na nią. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy? - spytała spokojnie. - Pozwól, że ci przedstawię mojego męża.