Jego torba. Zostawił ją w samochodzie Ricka!

- Dziękuję za wspaniałomyślność, ale obawiam się, że pani Delacroix za nim nie przepada. - To kolejny powód, żeby go wypuścić z pokoju. Uśmiechnęła się lekko. - Powinnam pana skarcić za mówienie takich rzeczy, ale puszczę je mimo uszu, skoro chodzi o szczęście Szekspira. Przyjrzał się jej badawczo. - Powinna się pani częściej uśmiechać, Alexandro. - Powinien pan dawać mi więcej powodów do uśmiechu. - Czyżby pani dobre samopoczucie zależało ode mnie? - Powiedzmy, że łatwiej mi je osiągnąć przy pańskiej współpracy. - Pani współpraca mnie również uczyniłaby szczęśliwym - odparł, przesuwając po niej wzrokiem. Alexandra oblała się rumieńcem i ruszyła do drzwi. - Nie sądzę zatem, żeby kiedykolwiek był pan szczęśliwy, milordzie. - Byłem przez chwilę zeszłego wieczoru. Zatrzymała się. - Szkoda więc, że nie chce pan osiągnąć szczęścia z własną żoną. Ktokolwiek nią zostanie. - Moje poglądy na temat małżeństwa wyraźnie panią oburzają. http://www.aranzacja-wnetrz.info.pl/media/ — Czy jest tam jakaś piwnica z dobrym, mocnym zanikiem? — Tak. Piwnica na wino. — Uważam, że postępowała pani przez cały ten czas jak dzielna i rozsądna dziewczyna, panno Hunter. Czy mogłaby pani dokonać jeszcze jednego wyczynu? Nie prosiłbym o to, gdybym nie uważał pani za zupełnie wyjątkową kobietę. — Spróbuję. O co chodzi? — Mój przyjaciel i ja zjawimy się w Copper Beeches o 7 godzinie. Państwa Rucastle w tym czasie już nie będzie, a Toller, miejmy nadzieję, będzie nieprzytomny. Pozostanie więc tylko pani Toller, która może wszcząć alarm. Gdyby ją pani mogła wysłać z jakimś poleceniem do piwnicy, a następnie zamknąć na klucz, ułatwiłaby nam pani ogromnie całe zadanie. — Zrobię to. — Doskonale. Wobec tego rozpatrzmy dokładnie tę sprawę. Oczywiście, jest tylko jedno możliwe wyjaśnienie. Została tu pani sprowadzona po to, aby uosabiać kogo innego, podczas gdy właściwą osobę uwięziono w tamtym pokoju. To jest oczywiste. Co do osoby uwięzionej nie mam wątpliwości, że to jest córka, panna Alicja Rucastle, o ile pamiętam, która rzekomo wyjechała do Ameryki. Wybrano panią niewątpliwie ze względu na podobieństwo wzrostu, figury i koloru włosów. Prawdopodobnie w czasie jakiejś choroby, którą tamta osoba przechodziła, obcięto jej włosy, wobec tego i pani, rzecz jasna, musiała poświęcić swoje. Dziwnym trafem pani znalazła te jej warkocze. Mężczyzna wypatrujący na drodze, jest niewątpliwie jej przyjacielem, być może narzeczonym. Ponieważ pani w sukni tamtej dziewczyny była bardzo do niej podobna, chodziło im o to, aby widząc panią za każdym razem roześmianą, a tym bardziej gdy pani skinęła ręką, przekonał się naocznie, że panna Rucastle jest w świetnym humorze i nie życzy sobie bynajmniej jego względów. Psa spuszcza się na noc, aby zapobiec jego usiłowaniom skontaktowania się z nią. To wszystko jest jasne. Najpoważniejszym momentem w tej całej sprawie są skłonności dziecka. — Co to może mieć wspólnego, do licha? — wykrzyknąłem. — Mój drogi Watsonie, ty jako lekarz ustawicznie zaznajamiasz się ze skłonnościami dziecka na podstawie obserwacji rodziców. Czyż nie rozumiesz, że odgrywa to równie doniosłą rolę w przypadkach odwrotnych? Często mi się zdarzało, że obserwując dzieci, wyrabiałem sobie właściwe pojęcie o charakterze ich rodziców. To dziecko jest skłonne do nienormalnego okrucieństwa dla samej przyjemności, a czy skłonność tę odziedziczyło po swym jowialnym ojcu, co podejrzewam, czy po matce, nie wróży to nic dobrego tej biednej dziewczynie, która jest w ich mocy. — Pan z całą pewnością ma rację, panie Holmes — zawołała nasza klientka. — Przypomina mi się teraz tysiąc rzeczy, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że pan trafił w sedno. Och, nie zwlekajmy ani chwili z pomocą temu biednemu stworzeniu! — Musimy być oględni, gdyż mamy do czynienia z bardzo podstępnym jegomościem. Do godziny 7 nic nie możemy zrobić. Ale o 7 będziemy już przy pani i długo nie potrwa, a rozwiążemy tę tajemnicę. Byliśmy bardzo słowni, gdyż dokładnie o 7 przybyliśmy do Copper Beeches, zostawiając nasze bagaże w przydrożnej gospodzie. Kępa drzew o liściach ciemnych i lśniących jak polerowany metal w blasku zachodzącego słońca wskazałaby

- Nie mogę go wykonać. Patterson mruknął coś po drugiej stronie linii. - To kiedy się pojawisz? - spytał w końcu. - Nie wiem. Muszę mieć trochę czasu - powiedziała i rozłączyła się. W pokoju zaległa cisza. Klara próbowała zapanować nad roztrzęsionymi nerwami. - Nie mogę uwierzyć, że kazałeś mnie sprawdzać - rzekła wreszcie. Sprawdź - Jeszcze nie wiem, choć mam kilka pomysłów. - Kim są szczęśliwe finalistki? - Nie zamierzam zdradzić ich nazwisk, panno Gallant. Wolę, żeby pani z nimi nie rozmawiała. Alexandra natychmiast poczuła niechęć do wybranek hrabiego. Uśmiechnęła się cynicznie. - Może urządzi pan konkurs poetycki? Zależnie od tego, jaką wagę postanowi pan przyłożyć do znajomości literatury, ożeni się pan ze zwyciężczynią albo z tą, która przegra. - Hm. Rozważę pani propozycję. Nie potrafiła stwierdzić, czy jest na nią zły. Lucien zastanawiał się, co by panna Gallant powiedziała, gdyby wyznał, że rozważa umieszczenie jej na liście... na pierwszym miejscu. Żadna z młodych kobiet, z którymi się spotkał, nie mogła się równać nawet z jej cieniem.