sama. Tak, żeby to widział. Postaraj się, żeby zjadł dwie lub trzy. To wystarczy.

Rainie znów się nachmurzyła. Kolejne nazwisko i kolejny rysopis sprawiły, że wszystko jej się pomieszało. Przyjrzała się dobremu staremu Williamowi Zane'owi. Jego wzrok było jasny. Ich spojrzenia spotkały się. Cholera, kiedy ma się nadzieję, że człowiek wciska bajdy, ten akurat mówi prawdę! Zerknęła na zegarek. Miała do załatwienia jeszcze dwie sprawy. Wstała, uścisnęła dłoń Zane'a. Pożegnał się z wyraźną ulgą. Ale przy drzwiach postanowiła zadać jeszcze jedno pytanie. - Na spotkaniach mówi się o bardzo osobistych sprawach, prawda? - Tak. - O czym mówiła Mandy? Zane się zawahał. - O zdjęciach z miejsc zbrodni, panie Zane? O samych zbrodniach? O zdjęciach? - Mandy miała kłopoty z poczuciem własnej wartości. I to duże. Opowiadała o tym, jaki sławny jest jej ojciec. Opowiadała o tym, jaka piękna jest jej matka. Opowiadała o tym, jaka mądra jest jej siostra. Opowiadała też o... Powiedzmy tak: często określała się mianem nikomu niepotrzebnej blondynki. - Niepotrzebna blondynka? - Mandy miała obsesję na punkcie przemocy. Lubiła oglądać filmy z drastycznymi scenami, lubiła czytać powieści kryminalne. Opowiedziała w grupie, że kiedy była młodsza, zakradała się do pokoju ojca i przeglądała http://www.alprazolam.info.pl Znowu przenikliwe brzęczenie. Dziwne, ale nie mógł poruszyć nogami. Był pewien, że zadzwonią na telefon komórkowy. Ale podał też w biurze numer motelu, więc jeśli Bethie poprosiła jakąś pielęgniarkę, żeby go odnalazła... Telefon nie chciał umilknąć. Quincy przemógł się i ruszył w jego stronę. Minutę później odłożył słuchawkę. Tak jak się obawiał, rozmowa była okropna. I tak jak się spodziewał, krótka i konkretna. Gdyby zechciał przyjechać do szpitala. Odłączą aparaturę, kroplówkę. Koniec może nastąpić bardzo szybko albo bardzo powoli. Nigdy nie wiadomo. Zaczął się pakować. Kiedy na torbie zauważył białą pianę, zdał sobie sprawę, że nie dokończył golenia. Wrócił do umywalki. Musiał jeszcze zadzwonić w kilka miejsc. Telefony do Quantico były łatwe. Za to ostatnia, rozmowa z Rainie, wydawała się przerastać jego możliwości. W sprawach zawodowych Quincy był ekspertem, ale w życiu prywatnym musiał się jeszcze wiele

Niech to się już stanie. Rainie ogarnął nagle niewymowny smutek. Sama zaczęła, ale okazało się, że to nie tego potrzebuje. Nie powinna była kusić Quincy’ego. Różnił się od innych mężczyzn. Z nimi seks był płytki i bez znaczenia. Z nim byłby bluźnierstwem. Opuściła głowę. Niech chociaż nie widzi jej oczu. Niech nie widzi jej takiej obnażonej, gdy, zamiast o nim, myśli o żółtych łąkach, leniwych strumieniach i Dannym O’Grady, Sprawdź Ale nie dzisiaj. Dzisiaj musiał pojechać do Portland. Miał jeszcze dużo do zrobienia. Gdy Becky O’Grady zasnęła pierwszy raz, śniło jej się, że znowu jest w szkole. Stoi na korytarzu i krzyczy: „Zły potworze, zostaw mojego brata! Nie krzywdź Alice i Sally!” Potwór znika, a koleżanki z płaczem rzucają się Becky na szyję. Śliczna panna Avalon całuje ją w policzek i chwali za odwagę. I wszyscy są szczęśliwi, mama i tata też. I już się nie kłócą, i Danny przynosi jej kotka. Gdy Becky O’Grady zasnęła drugi raz, śniło jej się, że walczy z potworem i odgryza mu głowę. O piątej rano ukryła się w szafie w przedpokoju i naciągnęła na siebie stertę płaszczy. Ale wiedziała, że to nie pomoże. Potwór wróci. Nie uratowała Danny’ego. Ona i potwór wiedzieli o tym. Wkrótce przyjdzie po nią. Teraz będzie jej kolej. Becky płakała za matką. Ale przede wszystkim płakała z powodu Danny’ego, bo kiedy