kto się śmieje ostatni? Gdzie jest twoja piękna córka, Quince? Gdzie

- Twoje... - wyszeptała Mary Olsen i zamilkła ostatecznie. Mężczyzna rzucił się przed siebie. Wyciągnął ją z samochodu na rozgrzany asfalt. Potrząsnął nią, raz i drugi uderzył w twarz. - Ocknij się! Niech to szlag, ocknij się! Nie rób mi tego! Ręce Mary opadły bezwładnie. Serce przestało bić. Cyjanek powodował okropną śmierć, ale, jak powiedział, była ona szybka. Popatrzył na jej brzuch. Miała mu o czymś powiedzieć, kiedy wreszcie znaleźliby się razem. Wtedy nie patrzyłaby na niego, szukając zapewnień, a on nie czułby się... Po tak długim czasie. Po tylu latach samotności, życia bez rodziny. - Sukinsyn - wyszeptał, po czym dodał: - Quincy, pieprzony sukinsy¬ nu! Zobacz, co mi zrobiłeś! Zapłacisz mi za to! Zapłacisz...! Teraz. Teraz! 32 Portland, Oregon Wciągu ostatnich dwóch godzin Kimberly już czwarty raz przeczytała akta Miguela Sancheza. Kosmyki włosów spadały jej na oczy, kiedy siedziała nad dokumentami. Odgarniała je niecierpliwie. Powinna wziąć prysznic i się przebrać. A jednak cały czas czytała akta. Nie mogła się oderwać. Rozumiała, że rozmowa ojca z Sanchezem mogła być przypadkowa. Rozumiała, że przypisanie agenta specjalnego Alberta Montgomery'ego do tamtej sprawy było czysto przypadkowe. Mimo to coś czuła. Miała instynkt. http://www.akcesoria-bhp.info.pl O siódmej wzięła notatki i wyszła. Ostre promienie słońca zmusiły ją do zmrużenia oczu. W jej małym samochodzie było chyba sto stopni. Niech to szlag - pomyślała. Zapowiadał się zabójczy dzień. Następny wypadek 65 9 Quantico, Wirginia Pierwszy telefon był o czternastej trzydzieści we wtorek. - Wróciwszy w podziemia, Quincy bardzo rzeczowym tonem składał raport przed swoim szefem Chadem Everettem. Ten słuchał uważnie i przytakiwał. Jarzeniówka brzęczała złowrogo nad ich głowami. - O dwudziestej drugiej osiemnaście odebrałem telefon od Miguela San¬ cheza. Potem było więcej telefonów, ale w tej sytuacji nie podnosiłem słuchawki. - Quincy rozdał kopie akt sprawy zgromadzonym agentom. Wszyscy

- Spaprałeś sprawę Sancheza... - Popełniłem błąd. - Dzięki Quincy'emu nie straciliśmy twarzy. - Nigdy nie twierdziłem, że jest złym psychologiem. - Daj spokój! Wszyscy wiedzą, że go obwiniasz. Już sama czkawka po spapranej robocie jest nie do zniesienia, a co dopiero świadomość, że Sprawdź rozwaliłam jej głowę? Masz mnie za żeńską wersję Charliego Kenyona. Za drugiego Danny’ego O’Grady? – Nie, Rainie – powiedział łagodnie. – Wcale tak nie myślę. – W takim razie jakie to ma znaczenie, Quincy? Minęło czternaście lat. Ja tego nie zrobiłam, więc daj mi spokój. Radzić sobie ze spojrzeniami i plotkami sąsiadów – do tego przywykłam, ale żebyś i ty mnie oskarżał! – Wolnego zaoponował. – Nie jestem byłe małomiasteczkowym policjantem, któremu możesz mydlić oczy. Wiem, że coś się wydarzyło, Rainie. Coś się stało, Shep ci pomógł i to was łączy, prawda? Nadal nie wiem, w czym rzecz, ale jest coś między tobą i Shepem, co wykracza poza zawodowe relacje. Dlatego fakt, że przez jakiś czas byłaś w szkole sama z nim i jego synem, wygląda podejrzanie. Sanders ma rację. Nie powinnaś prowadzić tego śledztwa. I chyba dobrze o tym wiesz. Milczała, zaciskając usta. Zbił ją z tropu. Na początku zastanawiał się, dlaczego młodą