Oko się zamknęło. - Z iloma kandydatkami na żonę już pan rozmawiał? - Z trzema, łącznie z dzisiejszą. Czy to świadczy o braku cynizmu? Alexandra pozwoliła sobie na mały uśmieszek. - Tak. Dlaczego zadał pan sobie tyle trudu? - Bo nie chcę, żeby mojego dziedzica urodziła głupia gęś. - Prawdziwy cynik wszystkich uważa za głupich, własne dzieci również. Hrabia usiadł prosto. - Pani argument nie wytrzymuje krytyki. Szukam odpowiedniej żony, ponieważ leży to w moim interesie. - Zatem według pana istnieje dobra kandydatka na żonę? Balfourowi zadrgał mięsień na policzku. - Dobra do czego? Nie wyjaśniła pani tego szczegółu. - Oczywiście żeby zostać pańską żoną, towarzyszką, matką pańskich dzieci... - Dziecka - sprostował. - Jedno wystarczy. I nie potrzebuję towarzyszki życia. To by znaczyło, że sam sobie nie wystarczę, że czegoś mi brakuje. - Bo tak jest. - Tylko jeśli chodzi o rodzenie dzieci, moja droga. Alexandra przez chwilę mierzyła go wzrokiem. - Pan mnie prowokuje. Dyskusja nie jest uczciwa, jeśli wygaduje pan takie rzeczy http://www.abc-psychoterapia.com.pl sięgnikach, lustrowała go uważnie. Wysięgniki poruszały się badawczo, drgając przy tym nieznacznie. Po chwili wsunęły się do środka. Niania zbudowana była w formie olbrzymiej metalo- wej kuli, spłaszczonej na spodzie. Kadłub pociągnięty miała zieloną, pozbawioną połysku emalią, która wskutek długotrwałego użytkowania zaczynała się łuszczyć i odpry- ski wad Poza wysięgnikami, na których osadzono oczy, niewiele więcej dało się zaobserwować. Cały system mo- toryczny został ukryty. Po obu stronach metalowego kor- pusu widać było zarysy drzwi. Właśnie przez nie wysuwa- ły się magnetyczne chwytaki, ilekroć zachodziła potrzeba ich użycia. Przód korpusu był ostro zakończony, a także
Kiedy dziewczyna wyszła, panienki zablokowały jej dojście do umywalek. - Przepraszam - powtórzyła. I znowu Bebe z udanym zdziwieniem wygłosiła swoją kwestię: - Och, to my przepraszamy. Chcesz przejść? Gloria miała dość. Uważała, że przyglądać się z boku popisom okrucieństwa jest oznaką tchórzostwa i słabości. Nigdy nie wybaczyła sobie tchórzliwego zachowania tamtego dnia przed laty, kiedy to usiłowała zrzucić całą winę za epizod w bibliotece na Danny’ego. Poprzysięgła sobie wówczas, że nigdy już tak nie postąpi. Sprawdź - Panno Gallant, karoca już czeka - oznajmił kamerdyner. - Słyszała pani? Mamy jechać zakrytym powozem w taki piękny dzień. To okrutne! - Lord Kilcairn z pewnością miał swoje powody, pani Delacroix - powiedziała Alexandra uspokajającym tonem i ruszyła do drzwi. - Jest tyranem. Cała rodzina ze strony jego ojca to tyrani. Dzięki Bogu, że większość z nich nie żyje! - Mamo, chcę nową suknię - odezwała się Rose płaczliwym głosem. - Proszę, jedźmy już, zanim kuzyn Lucien wróci i zmieni zdanie. - Właśnie - poparła ją guwernantka. Z lekkim westchnieniem usadowiła się w imponującym pojeździe. Pani Delacroix zajęła miejsce naprzeciwko, nie przestając narzekać, że czuje się jak więzień, który już nigdy nie ujrzy światła dziennego. Alexandra uścisnęła dłoń Rose, która usiadła obok niej. - Znasz madame Charbonne? - spytała dziewczyna. Oczy błyszczały jej z podniecenia.