Wytrząsnęła kolejnego papierosa z paczki leżącej na siedzeniu między nimi i nacisnęła zapalniczkę. Poczęstował

miłosc do Syna Bo¿ego, to chrzescijanskie idee musza byc na topie. - Tak, to wspaniale. Dziekuje Jezusowi za to ka¿dego dnia. - A jak tam dzieci? - Wyjrzał przez okno. Dzien był szary i wilgotny. - Och, có¿... swietnie. To znaczy całkiem dobrze. To ju¿ nastolatki. - Westchneła teatralnie. - Obawiam sie, ¿e Pan zrobił ju¿ z ta trójka, co sie dało. Nick czekał. Uprzejmosci dobiegły konca. Z pewnoscia jest jakis powód, dla którego Cherise postanowiła go odszukac. Nie rozmawiali od ponad pietnastu lat. Po chwili krepujacego milczenia Cherise wzieła głeboki oddech. - Có¿, ja... dzwonie w sprawie Marli. Scisneło go w dołku, ale własciwie nie był zaskoczony. - Słyszałem o tym wypadku - przyznał. - Alex ju¿ u mnie był. - Och. To wytraciło ja z równowagi, ale nie na długo. Cherise myslała szybko i zawsze spadała na cztery łapy. http://www.abc-budowadomu.edu.pl/media/ akurat jadł kolację. Od razu wydał zgodę. Uśmiechając się od ucha do ucha, Shep zadzwonił do swojego partnera i polecił, żeby do starej kopalni przyjechała ekipa śledcza. Niech wszystko odbędzie się zgodnie z regułami. No, prawie. Jego partner o nic się nie dopytywał i Shep zakończył rozmowę, czując się lepiej niż w dniu, w którym po raz ostatni widział Viancę. Jeśli się nie pomylił, analiza balistyczna i odciski palców powinny wkrótce dać odpowiedź na pytanie, kto zabił Ramóna Estevana. Na ranczu jej ojca praktycznie niewiele się zmieniło. Główny budynek mocno się zestarzał i pokryto go nowym dachem oraz wymieniono okiennice, ale siodlarnia oraz inne zabudowania wyglądały nietknięte upływem czasu. Kiedy Shelby wysiadła z samochodu, była bardzo spięta. Wcześniej pojechała z domu ojca do Coopersville. Tam zatrzymała się pod warsztatem ślusarskim i czekała, aż mężczyzna z własnoręcznie zawijanym papierosem w ustach dorobi dla niej zapasowy zestaw kluczy. Zapłaciła mu gotówką, stwierdziła, że nie miał pojęcia, kim ona jest, i przyjechała bezpośrednio tutaj. Teraz mrużyła oczy i zasłaniała je ręką. Jednocześnie patrzyła na stajnie, stodołę i połączone ze sobą zagrody. Z bólem w sercu i zaschniętym gardłem przypominała sobie tamtą noc sprzed

- Idziemy, Marla - rzucił Monty z irytacja. - Nie... nie jestem osoba, za która mnie bierzesz. - Dobrze sie składa, kotku, bo ja te¿ jestem kims innym. Albo teraz pójdziesz grzecznie ze mna, albo załatwie tego dzieciaka - powiedział spokojnie. Obojetnie. Zrobiłby to bez wahania, była tego pewna. Sprawdź wciagniety w cos takiego. Rozmawiałam z nim i sadze, ¿e jest w porzadku, ale to dra¿liwy gosc. Oznajmił, ¿e nie pozwoli, by gwałcono jego prawa jako obywatela tego kraju tylko z powodu jego pochodzenia. Znasz te spiewke. - Ale współpracował? - Tak. - Janet energicznie kiwneła głowa. - Myslisz, ¿e to tylko zbieg okolicznosci? Janet prychneła i usmiechneła sie krzywo, patrzac na Paterno spod oka. Rozsiadła sie wygodniej na plastykowym krzesle. - Sadziłam, ¿e nie wierzysz w zbiegi okolicznosci. - Nie wierze - odparł. Jego umysł pracował szybko i sprawnie, a wypadek na drodze nr 17 coraz bardziej wygladał