właśnie Lizzie najbardziej tęskniła za matką, a ponieważ była

- Zdaje się, że masz już dość. Spadaj stąd. Mężczyzna postąpił krok do tyłu, nie przestając się szczerzyć. - Jak pan każe, szefie. Santos dotarł wreszcie do baru. Chop obsługiwał akurat klienta na drugim końcu długiej lady. Był niski, gruby, z rzadkimi, jasno farbowanymi włosami. Tłusta cera, krosty i blizny na policzkach. Jakby dla dopełnienia odstręczającego wyglądu Chop Robichaux posiadał równie plugawą duszę. Uniósł głowę, uśmiechnął się nieznacznie i w chwilę potem powoli podszedł do Santosa. - Sie masz, dupku. Kopę lat. - Masz coś dla mnie? - A czego szukasz? - Nie rób ze mnie wała, Robichaux. - Santos zmrużył oczy. - Masz cynk czy nie? Mężczyzna uśmiechnął się znowu, tym samym, nieznacznym uśmieszkiem, nieprzyjemnie krzywiąc usta. - Nie mam. Chciałem tylko popatrzeć na twoją buźkę. - To dobiorę ci się do dupy, zobaczysz. - Spróbuj - roześmiał się Chop. - Nie zahaczysz mnie. Jestem czysty. - Jak niemowlę. - Santos omiótł spojrzeniem paskudną postać. - Coś się znajdzie, Chop. Mogę strzelać w ciemno, na pewno trafię. - Prędzej wleziesz w psie gówno - Chop zaniósł się chichotem. - Zawsze był z ciebie harcerzyk. Ale wiesz co? Nawet harcerzyki mają czasami swoje dni. No dobra, a teraz spadaj. - Chętnie. Rzygać mi się chce od tego smrodu. Santos odszedł od baru. Nie rozumiał, dlaczego Chop najpierw do niego zadzwonił, a teraz rżnie głupa. Czyżby w ostatniej chwili zląkł się czegoś? Może w pobliżu kręci się morderca? A może po prostu zabawił się jego kosztem? Żadna z tych ewentualności nie brzmiała zbyt przekonująco. Żadna też go nie uspokoiła. Dlaczego Robichaux wezwał oficera dochodzeniówki w sobotę wieczorem i gra z nim w ciuciubabkę? Sprawa śmierdzi. Chop coś knuje. http://www.abc-budowadomu.edu.pl R S - Ha! - zawołała triumfalnie Amy. - Nie wolno nam pływać! Wcale! - Nie wolno! - zawtórował jej Mikey. - Kiedy my wcale nie idziemy do miejskiej pływalni. - Willow włożyła torebki z kanapkami do swojego plecaka. - W takim razie, gdzie idziemy? - Lizzie nie kryła ciekawości. - To niespodzianka. - Uśmiechnęła się do dzieci. - Ale jestem pewna, że będzie się wam tam podobać. Scott wrócił do domu około drugiej. Od razu zauważył zaadresowaną do niego kartkę opartą o kosz z owocami na kuchennym blacie. Doktorze Galbraith, przeczytał, zabrałam dzieci nad jezioro,

Zrobiła głęboki wdech i wydech. - A teraz, korzystając z tego, Ŝe Erika śpi, chciałabym odpocząć. Nie dając mu szansy na wypowiedź, wyszła z pokoju. Po wyjściu Alli Mark długo jeszcze siedział i rozmyślał. MoŜe rzeczywiście, skoro zasługiwała na lepszy los, wyjazd z Royal byłby korzystnym dla niej wyjściem? Ale na samą myśl o tym jego serce przeszył ostry ból. Nie mógł znieść Sprawdź R S a doktor Galbraith wspaniale dopasowany garnitur. Istniejąca między nimi zażyłość od razu rzucała się w oczy. Willow miała wrażenie, że coś ściska jej serce. Jej klatkę piersiową przeszył okropny ból. Scott i Camryn stanowili piękną parę. Nie ulegało wątpliwości, że są dla siebie stworzeni. R S ROZDZIAŁ PIĄTY Lizzie jako pierwsza odzyskała mowę. - Witaj, babciu! - Jej czarna spódnica z tafty zaszeleściła cichutko, gdy dziewczynka przebiegła przez pokój. - Cześć, dziadku!