nieprawdopodobne.

miejscu i działają jak należy. Boże, jak bardzo ją kocha, pomyślał, gdy z ołowianego nieba spadły pierwsze krople deszczu. Szedł zatłoczonym chodnikiem w stronę placu Jacksona. Jednak obecnie ich związek przechodził kryzys; brakowało w nim dawnej żywiołowości, beztroski i flirtu. Namiętność trwała, ale znikła spontaniczność i beztroska, które sprawiały obojgu taką przyjemność. A niby czyja to wina, detektywie Bentz? Rozbolała go noga, gdy mijał otwarte drzwi restauracji. Nawet nie słyszał dźwięków jazzu, nie czuł pikantnych zapachów cajuńskich dań, które unosiły się nad ulicą. Zastanawiał się, czy nie powiedzieć O1ivii o tej całej sprawie z Jennifer, ale nigdy nie lubił gadać; nie był typem, który dzieli się swoimi nadziejami i obawami. A teraz wszystko się zmieniło. Minął grupę artystów prezentujących swoje dzieła na zewnątrz otaczającego plac ogrodzenia z kutego żelaza. Saksofonista pastwił się nad znanym motywem; otwarty futerał czekał na drobne od przechodniów. Nieco dalej tarocista czytał z karty, a dwudziestoparoletnia turystka chciwie chłonęła każde jego słowo. Kolejny dzień w Dzielnicy Francuskiej. Lało coraz mocniej. Bentz przeszedł przez jezdnię obok smętnej dorożki i wszedł do sklepiku. O1ivia właśnie nabijała należność na kasę: kilka koszulek, pudełeczko piasku, kamieni, miniaturowe grabki – zestaw do relaksu – miniaturowa główka aligatora i dwie http://www.abc-budowadomu.com.pl – I słusznie. Dzięki. Rozłączył się i starał się nie myśleć o nawale pracy. Teraz ma ważniejsze sprawy na głowie. Pepperoni czy hawajska? I jak pokonać werbalne pole minowe, jakim będzie najbliższa godzina czy dwie w towarzystwie Delilah. Bentz znalazł się w ślepym zaułku. Ramona Salazar, kimkolwiek była, nic dla niego nie znaczyła, nie widział żadnego związku między nią a Jennifer. Przeciągnął się na tandetnym legowisku, zmienił kanał na stację informacyjną i patrzył. Znowu powtarzali materia! o zabójstwie Shany: ambulans przed domem, basen z lotu ptaka, państwo McIntyre w dawnych dobrych czasach. Osunął się na posłanie, dręczony wyrzutami sumienia. Gdyby nie przyjechał do Los Angeles, może żyłaby dalej. A może to tylko przypadkowa zbrodnia? Nie, nie wierzył w to ani przez chwilę. Zadzwonił do córki, zostawił wiadomość. Odzwoniła po pięciu minutach.

Pomocy! Błagam, ludzie, ratunku! Drapała się po szyi. Złamała paznokieć. Popłynęła krew. Kręciło jej się w głowie. A płuca, o Boże, płuca... Zaraz pękną! Napastnik brutalnie podciągnął pętlę wyżej; skóra wbiła się w miękkie ciało pod brodą. Oczy wyszły Lucy na wierzch. Całe ciało przeszył koszmarny ból. Sprawdź ostro dawało mu się we znaki. Na pewno odnowiły się stare obrażenia. – Na górze musisz mi oddać broń – ciągnął Hayes. – Musimy sprawdzić, czy nie strzelałeś. – Nie strzelałem. – Itak... – Wiem, wiem. Powrót na parking zajął im prawie piętnaście minut. Bentz był mokry od potu i obolały. Spojrzał na srebrny samochód, którym jeździła Jennifer. Prezent, jak powiedziała. Ani razu nie powiedziała prawdy, jej słowa to lustra i zasłony dymne, nic nie było takie, jak się wydawało. Policjanci już odgrodzili wóz, czekali na holownik, który zabierze chevroleta na policyjny parking, gdzie zajmą się nim technicy. Spojrzał na komórkę – miał mnóstwo wiadomości. Głównie od O1ivii. W ostatniej powiedziała, że siedzi w samolocie do Los Angeles.